środa, 20 lutego 2013

Rozdział XVI

ROZDZIAŁ XVI.
-Co tu robisz?-spytałam oschle
-Spytałbym o to samo.
-Przyjechałam do rodziny na święta, takie to dziwne?
-Myślałem ,że cię nie będzie.-odparł
-Są święta, więc czemu miało by mnie nie być?-spytałam ,a on tylko wzruszył ramionami
-Chociażby dlatego ,że nie odzywasz się z własną matką.
-To już moja sprawa.-przerwałam mu- A tak w ogóle pamiętasz ,że parę tygodni temu dostałeś zakaz zbliżania się do mnie?
-Nie przyszedłem do ciebie.
-Nie obchodzi mnie do kogo przyszedłeś. Masz sądowy zakaz zbliżania się do mnie i mojej rodziny, więc liczę do pięciu i cię tutaj nie widzę.-powiedziałam ,a on za chwilę przestraszony zniknął z pola widzenia po czym zamknęłam drzwi i wróciłam do żeńskiej części rodziny.
-Kto to był?-spytała mama
-Ktoś pomylił domy.-skłamałam, ale nie miałam ochoty wdawać się z nią w dyskusję dlaczego nie wpuściłam jej ulubieńca do środka.
-No Lenuś, pokaż jakieś zdjęcie tego swojego ukochanego.-dalej ciągnęła ciotka
-Wpisz sobie w internet, będzie prościej.-zaśmiałam się
-Wiesz ,że ja z internetem nie jestem w dobrych kontaktach.-Westchnęłam tylko głośno i zaczęłam szperać po galerii zdjęć w telefonie. Wybrałam nasze wspólne zdjęcie zrobione po finałach ligi światowej w Sofii przez Maję. Podałam jej telefon i przyglądałam się jej reakcji.
-Pasujecie do siebie. Obydwoje piękni, młodzi.-zaśmiała się i oddała mi telefon, a ja tylko się uśmiechnęłam
-Zobaczymy co z tego wyjdzie.-rzuciła moja mama ,a ja tylko rzuciłam na nią piorunujące spojrzenie
-Mamo, ty zawsze taka przesądna.-próbowała załagodzić Zuza.
Przez resztę wieczoru trochę pogadałam z Zuzią, trochę z ciotką i tak to zleciało. Od czasu do czasu także moja mam wtrąciła swoje przysłowiowe pięć groszy. Niestety toporu wojennego nawet w święta nie udało nam się zakopać. Nie ukrywam, próbowałam i to kilkukrotnie, a ona uparcie dalej drążyła ten sam temat ,który drąży od blisko roku. Kiedyś była dla mnie jak najbliższa przyjaciółka, mogłam powiedzieć jej o wszystkim, rozumiała mnie bez słów. Teraz czułam jakby była zupełnie obcą mi osobą. Strasznie się od siebie oddaliłyśmy ,a co najgorsze nic nie mogłam z tym zrobić. Nie chciałam stracić całkowicie z nią kontaktu bo w końcu to była moja matka, ale jej zachowanie nie ułatwiało mi tej sprawy. Nawet przy rodzinie nie powstrzymała się od docinania i wypominania mi rzekomych błędów przeszłości. Nie dałam się jej złamać, nie chciałam robić awantury przy rodzinie. Jakoś przeżyłam pierwszy dzień świąt, choć łatwo nie było. Wieczorem opuściłam rodzinkę urzędującą w salonie i spakowałam resztę rzeczy potrzebnych do wyjazdu. Przy okazji porozmawiałam z Mają i Zbyszkiem. Obydwoje nie mogli już doczekać się jutrzejszego wyjazdu. Sama też nie mogłam się doczekać, kiedy nie będę musiała słuchać uwag mamy. Choć strasznie ją kochałam, nie potrafiłam zrozumieć jej postępowania. Stała mi się w te parę miesięcy zupełnie obca. Nie potrafiłam zrozumieć jej postępowania, ale nie tylko ja. Nikt jej nie potrafił rozumieć. Było mi przykro ,że własna matka stała się nagle zupełnie obcym mi człowiekiem. Niestety sama się do tego przyczyniła i nijak nie chciała tego zmienić.
Nazajutrz wstałam po dziewiątej i zeszłam od razu na śniadanie. Wcale nie zdziwił mnie fakt ,że już od rana szło 'świętowanie' na całego. Nasypałam płatek do miski, zalałam je gorącym mlekiem i zjadłam spokojnie przy kuchennej wysepce nie przeszkadzając reszcie rodziny w konwersacjach. Po zjedzeniu śniadania, wstawiłam pustą miskę do zmywarki i poszłam na górę do łazienki. Ubrałam się, lekko umalowałam, zaplotłam warkocza na bok i za kilka chwil opuściłam łazienkę dopakowując kosmetyki i komputer. Pożegnałam się z rodziną, ciotki i Zuza wyprzytulały mnie za wszystkie czasy ,a moja mama wysiliła się tylko na oschłe "Uważaj na siebie". Cała ona. Zgarnęłam pod drodze swoje narty i za parę minut byłam na warszawskim Okęciu. Nie widziałam nikogo ze swoich towarzyszy, więc oddałam bagaże przy stanowisku check-in ,a gdy się odwróciłam dostrzegłam Bartmana z bagażem rozmawiającego z kimś przez telefon. Nie zauważył mnie co postanowiłam wykorzystać. Zaszłam go od tyłu, oczywiście skończył już rozmawiać przez telefon. Chciałam go zaskoczyć i dać mu buziaka w policzek, ale najwyraźniej musiał mnie dostrzec bo sprawnie obrócił głowę i czule mnie pocałował przyciskając do siebie.
-Wariat.-zaśmiałam się
-Mi ciebie też brakowało.-wyszczerzył się
-A gdzie nasze "ofiary"?-spytałam biorąc ostatnie słowo w tzw. 'króliczki'
-Piotrek już dojeżdża do lotniska, a Maja?
-Też zaraz powinna być.-odparłam.
Po jakichś kilku minutach siedzenia i oczekiwania na resztę wreszcie się doczekaliśmy.
-No popatrz, jednak my to szybko działamy.-zaśmiałam się wskazując na idących w naszym kierunku Piotrka i Maję uśmiechniętych od ucha do ucha
-To dobrze, że się dogadują bo miejsca mają koło siebie.
-Żartujesz?
-Nie, jestem śmiertelnie poważny.-zaśmiał się.
Po kilkominutowej odprawie byliśmy na pokładzie samolotu. Oczywiście na początku Maja mało co nie zabiła mnie za to miejsce koło Piotrka. Następne dwie i pół godziny lotu minęły spokojnie. Uwielbiałam podróżować, gdy byłam mniejsze sporo z rodzicami podróżowaliśmy czy to na wakacje czy święta. Zdążyłam obejrzeć dwa filmy na tablecie, Zbyszek poszedł w moje ślady i też coś oglądał, Maja jak to miała w zwyczaju spała, a Piotrek coś czytał.
Około południa byliśmy już w Val di Fiemme. Miejscowość była naprawdę piękna i cała obsypana białym puchem. Szybko zainstalowaliśmy się w hotelowych pokojach. Zeszliśmy następnie na obiad, a potem postanowiliśmy nie marnując dobrej pogody pójść na stok znajdujący się w okolicach naszego miejsca zakwaterowania.
W mgnieniu oka wjechaliśmy wyciągiem krzesełkowym na górę stoku. Widok z niego był nieziemski.
-To chyba musimy się rozdzielić.-powiedziała Maja i miała rację, bo oni obydwoje ze Zbyszkiem jeździli na snowboardzie, a my z Piotrkiem preferowaliśmy narty.  Obydwoje pojechali na snowpark ,a my spokojnie poszusowaliśmy na kilku trasach. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się ,że z Pita jest aż tak dobry narciarz. Gdyby nie był siatkarzem, spokojnie mógłby zająć się zawodowo narciarstwem. Na dłuższą chwilę się rozdzieliśmy ,ale spotkaliśmy na wyciągu. Zaczęliśmy rozmowę, bo jednak wjechanie na górę trochę zajmowało.
-Lena, mogę cię o coś spytać?
-Pewnie.-odparłam
-Tylko niech ta rozmowa pozostanie między nami.-powiedział ,a ja skinęłam głową- Powiedz, Maja mnie lubi?
-Pewnie ,że cię lubi.
-Ale wiesz w jakim sensie.-powiedział niepewnie
-Piotruś, powiem ci tyle ,że jej się podobasz.-uśmiechnęłam się-A co już zrobisz zależy tylko od ciebie.
-Mówisz?
-Tak. Pasujecie do siebie.
Za moment byliśmy już na trasie. Mniej więcej w połowie się zatrzymaliśmy bo zauważyliśmy Zbyszka z Mają wjeżdżających na trasę ze snowparku.
-No Piotruś, kto pierwszy ten lepszy.-powiedziała promiennie Maja i za chwilę obydwoje zniknęli szusując w dół stoku.
-A my tak będziemy stać?-spytał z uśmiechem Bartman
Dwa razy nie musiał powtarzać. Zaraz też migiem zjechaliśmy na dół i wsiedliśmy na wyciąg.
-Piotrek wypytywał o Maję?
-Tajemnica zawodowa mój drogi.-uśmiechnęłam się
-No mi nie powiesz?-spytał
-To twój kumpel, sam go spytaj.-zaśmiałam się
-Ale on go lubi tak?
-Lubi i to bardzo. Ale oczywiście jak coś to ty nic nie wiesz na ten temat, bo by mnie chyba udusiła.-zaśmiałam się
-No to trochę trzeba im pomóc.
-Chyba nie będziemy zbytnio musieli.-powiedziała i wskazałam palcem przed siebie. Jakieś dwa krzesełka od nas jechali we dwoje śmiejąc się i co raz na siebie spoglądając.
-Z nas to jednak dobre swatki są moja droga.-zaśmiał się
-Najlepsze w całym Trydencie podejrzewam.
Zjechaliśmy jeszcze kilka razy i poszliśmy na przerwę. Kiedy weszliśmy do karczmy od razu dostrzegliśmy siedzących tam Maję i Piotrka. Nie chcieliśmy im przeszkadzać ,więc zajęliśmy stolik w dalszej części lokalu. Gorąca czekolada to było coś czego mi trzeba było.
-Masz dość?
-Oszalałeś?-zaśmiałam się
-Mi kazałaś zbytnio się nie rozpędzać, ale w porównaniu z tobą jeżdżę powoli.
-Przesadzasz, jeszcze nie jest tak szybko.
-Dobra, dobra, ale lepiej uważaj bo nie chcę żebyś sobie coś zrobiła.
-Jednymi słowy, wolisz mnie w jednym kawałku?-spytałam ze śmiechem ,a on pokiwał tylko głową śmiejąc się. W tejże chwili dostałam sms'a.
                            Jesteś najwredniejszą przyjaciółką świata. Ale i tak cię kocham :*
                                                   Ja wredna? :O NIGDY.
Ładnie to tak najpierw wrobić mnie w dwuosobowy apartament, a potem zostawić na pastwę losu?!
                                                           Ale co, źle ci?
        No właśnie... nie. I za to cię kocham Len. Podziękuj tam też swojej gorszej połówce :P
Zaśmiałam się w głos czytając wiadomości od przyjaciółki. Siatkarz popatrzył na mnie nieco zdezorientowany, ale zaraz pokazałam mu smsy i poszedł w moje ślady i wybuchnął śmiechem.
-No ci dwoje to pasują do siebie jak ulał.
-O ile nie zagada biednego Piotrka na śmierć.-zaśmiałam się
-Skoro ty się jeszcze nie dałaś.-wyszczerzył się
-No myślisz dlaczego teraz z nią nie mieszkam?-spytałam ,a on wybuchł śmiechem.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy w karczmie i z powrotem wróciliśmy na stok, a razem z nami Pit z Mają.
Wspomniana dwójka zjechała na dół zostawiając nas we dwójkę.
-Kto pierwszy na dole.-rzuciłam i ruszyłam w dół stoku, a siatkarza zaraz za mną. Narty to była moja wielka miłość, jeździłam od maleńkiego. Nie bałam się prędkości, kiedy byłam młodsza próbowałam narciarstw alpejskiego i szybko jazda została mi do tej pory. Byłam w swoim żywiole. Jadąc usłyszałam tylko jak ktoś krzyknął:
-Uważaj!
Po tych słowach poczułam tylko jak ktoś z całym impetem we mnie wjechał. Ten ktoś musiał jechać z dużą prędkością bo natychmiastowo odbiło mnie dobre kilka metrów. Poczułam tylko jak narty się wypinają, a ja uderzam o śnieg.
-Lena!-ktoś nawoływał....
________________________________________________________________________
Przepraszam ,że tak późno ,ale byłam na nartach i wróciłam dopiero po dwudziestej. Jutro obiecuję dodać wcześniej aczkolwiek nie wiem czy na tego czy na drugiego! :) 

24 komentarze:

  1. wyjezdzilas sie chociaz? :P waaarto było czekać :DDDD jaaaaaaaak fajnie ,że im to swatanie idzie :DDD no nie, i powiedz mi ,że coś się stało??!?!?!



    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie bardzo bo mułdy straszne były XD nic ci nie powiem, tajemnica zawodowa :P

      Usuń
  2. mam dużo na nadrobienia...ale na pewno to z miłą chęcią zrobię:)
    pozdrawiam
    i jednocześnie zapraszam na nowy rozdział:
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam... wiedziałam, ze to będzie Marcin. Menda... -.-`
    Nooo, akcja 'swat' rozkręciła się na całego. I bardzo dobrze! :D
    Wszystko ładnie, pięknie... tylko ta końcówka... :/

    Zapraszam przy okazji do siebie na nowy rozdział :)
    Pozdrawiam :)
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. szkoda, że Lena nie ma dobrych kontaktów z mamą nawet w święta. Mam nadzieję, że z czasem się to zmieni i zrozumie, że na siłę nic nie zdziała..

    Zapraszam do siebie na 18 rozdział :)
    http://co-zlego-to-nie-my.blogspot.com/
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne :))ja też na narty dzisiaj jadę ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział . ; p Czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. zaległości nadrobione i już jestem na bieżąco:) bardzo fajnie mi się czytało. Na pewno będę tu stałym gościem:)
    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O miło, że chciałaś poświęcić czas na przeczytanie od początku :)))

      Usuń
  8. wiedzialam ze to Marcin grrrrrrr nie lubie goscia no! ale rozdzial fajny, tylko mam nadzieje, ze sie jej nic nie stalo powaznego po tym upadku !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę nie tylko ty go nie trawisz, ale cóż się dziwić :D dziękuję :>

      Usuń
  9. Ojej cóż za oryginalne zaproszenie na bloga! :D aż zajrzę ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurczę, idealnie trafiłaś z tymi nartami- właśnie wróciłam i wczułam się w klimat dzisiejszego rozdziału :D Mam nadzieję że upadek nie będzie zbyt groźny- chociaż właśnie najgorzej jest jak ktoś w ciebie wjedzie, bo wtedy leci się z podwójnym impetem... Oby wszystko dobrze się skończyło (dobrze, że chociaż narty się wypięły, inaczej noga złamana). Szkoda, że zepsuł się Lenie kontakt z mamą, takie więzi najtrudniej odbudować... A Majka i Cichy- po prostu bajka ;)

    Czekam z niecierpliwością na następny, S. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + zapraszam na siódemkę, S. ;)

      Usuń
    2. właśnie ja sama też byłam niedawno :D to najgorsze, jak ktoś tak wjedzie -.- cieszę się ,że się podoba :) na pewno zajrzę! :)

      Usuń
  11. Co za idiota w nią walnął?!Zapraszam do mnie
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedy następny? :) nie mogę się doczekać.... ;p

    OdpowiedzUsuń