ROZDZIAŁ XIV.
Czułam jego oddech na sobie. Byłam przerażona. Nie wiedziałam co mam robić, czy krzyczeć czy uciekać. Stałam tam jak sparaliżowana. Z trudem łapałam oddech.
-Teraz jesteśmy tylko we dwoje.-szepnął mi do ucha i poczułam jego dotyk na swoich biodrach
-Zostaw mnie.-powiedziałam po czym strąciłam jego dłonie z siebie i chciałam odejść jednak szarpnął mnie za dłoń i z powrotem stałam przed nim.
-Tym razem nam nikt nie przeszkodzi moja droga.-uśmiechnął się szyderczo i chciał pogładzić swoją dłonią mój policzek, jednak odtrąciłam jego dłoń. W zamian poczułam uderzenie jego dłoni na swoim policzku. Z moich oczy popłynęły łzy.
-Nie dociera do ciebie ,że my już nigdy nie będziemy razem?-spytałam łamiącym się głosem
-Ależ się mylisz.-zakpił
-Nie, to ty się mylisz.-prawie ,że wykrzyczałam- Wbij sobie raz na zawsze do tej pustej głowy ,że nie chcę i nie będę z tobą, swoją szansę już miałeś.
-I tak wiem ,że cię do mnie ciągnie.-powiedział i zbliżył się do mnie. Próbowałam go odepchnąć, jednak był zbyt silny. Zaczął mnie obejmować. Momentalnie zaczęłam krzyczeć. Zakrył moje usta tak, że z trudem łapałam oddech. Chciał mnie pocałować, ale odepchnęłam go z całych sił od siebie.
-Tak się chcesz bawić?-parsknął śmiechem i zaczął podchodzić. Cofałam się dopóki nie poczułam za swoimi plecami ściany jednego z budynków.
-Zostaw mnie.-powiedziałam wręcz błagalnym tonem
-Ciebie? Nigdy. Mamy jeszcze pewną sprawę do załatwienia.-powiedział po czym zaczął zbliżać swoje usta do moich co wywołało grymas na moje twarzy i momentalnie ją odwróciłam. Zaśmiał się tylko. Mimo moich protestów odwrócił swoimi dłońmi moją twarz i złożył na niej pocałunek.
-Brzydzę się tobą.
-Przecież wiem ,że ci się podobało.-pogładził zewnętrzną częścią swojej dłoni mój policzek. Jeszcze raz z całych sił odepchnęłam go od siebie i zaczęłam uciekać. Nie dało to za dobrych rezultatów. Za chwilę szarpną mnie z całej siły za rękę i pchnął w ścianę. Osunęłam się bezwładnie po niej. Poczułam jak po moim policzku spływa strumyk krwi. Miałam rozbitą głowę. Podszedł do mnie z wielką furią i za ubrania podniósł do góry.
-Myślisz ,że z tobą skończyłem? Dopiero się rozkręcam.-powiedział ironicznie i uderzył mnie w twarz odpychając.
-Proszę, zostaw mnie.-powiedziałam łkając jednak moje prośby do niego nie docierały. Przykucnął przede mną. Byłam tak obolała i przerażona ,że nie miałam nawet siły krzyczeć. Chwilę patrzył na mnie wzrokiem pełnym gniewu. Następnie znacznie zbliżył się do mnie. Poczułam jego dłonie pod moją bluzką. Próbowałam się wyrwać, jednak to tylko pogorszyło sprawę. Zaczął mną potrząsać i ostatecznie znowu poczułam jego uderzenie na twarzy.
-Kochanie, nie ze mną te numery. Albo będę miał cię ja, albo nikt. Jak widzę ty wybrałaś tą drugą opcje.- Podniósł mnie do góry po czym z pełną nienawiścią pchnął na ziemię. Dotknęłam tylko swojej głowy. Na dłoni zobaczyłam czerwoną maź. Resztkami sił po prostu zaczęłam krzyczeć. Zaraz znalazł się koło mnie i zakrył mi twarz.
-Nie krzycz, to i tak ci nic nie da bo nikt ci nie pomoże. Nikt.-przycisnął mnie tak mocno do siebie ,że z wielkim trudem łapałam oddech. Słyszałam czyjeś kroki. Widziałam ,że Marcin zaczął nerwowo spoglądać czy ten ktoś nie idzie przypadkiem w naszą stronę. Chciałam to wykorzystać. Ugryzłam go w rękę, momentalnie ja zabrał, i ostatkami sił zaczęłam krzyczeć. Popatrzył tylko na mnie przerażającym wzrokiem i powtórnie upadłam na ziemię. Widziałam ,że zbiera się aby jeszcze mnie uderzyć. Wyraźniej też było słychać czyjeś kroki. Po prostu schowałam twarz w dłonie i skuliłam się. Za dosłownie moment dało się usłyszeć przepychanki, wręcz początek bójki. Podniosłam się i oparłam o znajdującą się kilka centymetrów ode mnie ścianę z wielkim grymasem bólu. W pierwszej chwili nie widziałam kto szarpał się z Marcinem i za chwilę dosłownie powalił go na ziemię. Po sylwetce wywnioskowałam ,że to mężczyzna.
-Nie daruje ci tego!-krzyknął w kierunku Marcina. Wtedy już nie miałam wątpliwości kto to. Zaraz też Marcin nieco poobijany uciekł w popłochu wykrzykując.
-Jeszcze tego pożałujesz, a następnym razem już nikt ci nie pomoże.-krzyknął i za chwilę zniknął skręcając w boczną ulicę. Zaraz siatkarz znalazł się przy mnie.
-Co on ci zrobił?-spytał i objął mnie- Lena, ty krwawisz.-powiedział i zaraz przyłożył mi do głowy masę chusteczek żeby zatamować chociaż na chwilę cieknącą krew.
-Nic mi nie będzie.-powiedziała po czym próbowałam usilnie wstać, jednak moje nogi odmówiły posłuszeństwa i w porę zostałam złapana przez siatkarza.
-Właśnie widzę.-odparł- Jedziemy do szpitala.
-Nie.-zaprotestowałam
-Daj spokój, jesteś cała poobijana i ledwo trzymasz się na nogach, bez dyskusji.-powiedział stanowczo.
Za parę minut byliśmy w szpitalu. Akurat na moje szczęście na izbie przyjęć była moja koleżanka, w końcu tam też pracowałam. Zbyszek czekał na korytarzu.
-Ładnie cię ktoś poobijał. Wiesz ,że w takich przypadkach...-nie dokończyła
-Wiem, trzeba to zgłosić na policję. Nie zamierzam tak tego zostawić.-odparłam-I jak?-spytałam ją gdy opatrywała moją głowę
-Do szycia.
Byłam dosyć porządnie poobijana, więc na szyciu głowy się tylko nie skończyło. Po paru dobrych minutach opatrywania wypisała mi zwolnienie i za chwilę też zjawiła się policja ,której musiałam jeszcze raz wszystko powiedzieć. Nie było to za miłe, ale wiedziałam ,że muszę to zrobić.
-Na razie nie zostanie aresztowany bo nie mamy jeszcze wszystkich zeznań świadków i tym podobne, ale radzę pani stamtąd się wyprowadzić, bynajmniej do tego czasu. Jest pani wolna.-powiedział po czym w mgnieniu oka wyszłam z pomieszczenia, a siatkarz zerwał się na równe nogi i do razu mocno mnie objął.
-Już dobrze.-powiedział ciepło- Zabiorę cię do siebie, nie pozwolę ci mieszkać w jednym bloku z tym idiotą.
-Nie mogę ci siedzieć na głowie.
-Nie będziesz. Przyda mi się towarzystwo bo chyba nie sądzisz ,że pozwoliłbym ci tam samej mieszkać.-uśmiechnął się.
-Na pewno?-spytałam
-Na pewno. W końcu ktoś musi cię przypilnować.-zaśmiał się.
Wstąpiliśmy jeszcze do mojego mieszkania po moje rzeczy. Kiedy wjeżdżaliśmy windą ta zatrzymała się na drugim piętrze. Piętrze na którym mieszkał Marcin. Ścisnęłam mocniej dłoń siatkarza. Na całe szczęście to była jedna z sąsiadek. Dziwił mnie jej widok, zwłaszcza ,że było kilka minut pod siódmej.
-Pani Leno, słyszała pani? Tego nowego sąsiada odwiedziła policja dzisiaj. Ja od początku wiedziałam ,że to jakiś czubek.-powiedziała- Wygląda na takiego co ma nierówno pod sufitem.
Uśmiechnęłam się tylko do niej. Za chwilę winda zatrzymała się na moim piętrze po czym pożegnałam się z sąsiadką i za chwilę byliśmy w mieszkaniu. Zaczęłam pakować rzeczy, a Bartman cały czas bacznie mi się przyglądał.
-Będzie mi brakować tego miejsca.-westchnęłam
-Czemu?
-Tyle wspomnień z nim związanych. Gdyby nie to mieszkanie nie wiem czy bym poznała Maję, a co lepsze, nie wiem czy bym tu została.
-To chyba muszę przy następnej okazji jej podziękować.
-Za co?-spytałam zaskoczona
-Bo gdyby nie ta wariatka cię nie zaciągnęła siłą na nasze mecze to nie wiem czy byśmy się poznali.-powiedział i delikatni musnął mój policzek co wywołało delikatny uśmiech na mojej twarzy.
-Dobra, to chyba wszystko.-powiedziałam i za parę minut opuściłam pewnie po raz ostatni progi tego mieszkania. Wraz z zamknięciem zamka zakończył się chyba jakiś etap w moim życiu i zaczął nowy. Czy lepszy? Miałam ogromną nadzieję ,że tak, ale trzeba było być przygotowanym na wszelkie ewentualności jakie podsunie życie. Za moment też byliśmy w mieszkaniu siatkarza. Ułożyłam swoje rzeczy na wolnych półkach i dołączyłam do siatkarza oglądającego coś w tv. Kiedy tylko się koło niego znalazłam od razu mnie objął.
-Powiedz mi, co ty tam właściwie robiłeś?
-Chłopaki mnie wyciągnęli, co prawda nie bardzo chciałem iść, ale coś mnie podkusiło.-odparł
-Ale jakim cudem akurat wtedy tamtędy szedłeś?
-Zauważyłem cię w klubie i tak jakoś wyszło ,że akurat widziałem jak wychodziłaś ,a za moment za tobą wybiegł ten kretyn.
-Gdyby nie ty, nie wiem co by się mogło stać...-przerwałam
-Ale nie stało i nie stanie to ci mogę obiecać.-powiedział i mocno mnie do siebie przytulił ,a jak mała dziewczynka wtuliłam się w niego.
-Dziękuję ,że jesteś.-wyszeptałam ,a on się tylko promiennie uśmiechnął.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę aż zrobiłam się strasznie senna. Co prawda było po ósmej, ale w końcu kolejną noc w ogóle nie spałam. Jak to Zbyszek, natychmiast to zauważył.
-No chodź, bo zaraz mi tu zaśniesz.
-Nie dasz rady.-zaprotestowałam- Mogę chodzić.
-A założysz się?-spytał i zaraz wziął mnie na ręce-Chyba żartujesz chudzino, więcej na siłowni podnoszę.
Zaraz też znalazłam się w łóżku.
-Proszę cię, nie idź.
-Na pewno?-spytał
-Nie chcę być sama.
Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaraz położył się koło mnie, a ja wtuliłam się w niego i za chwilę odpłynęłam.
Kiedy się obudziłam było po piętnastej. Od razu zauważyłam ,że siatkarz nie śpi tylko bacznie mi się przygląda.
-Długo już nie śpisz?
-Wystarczająco żeby stwierdzić ,że jesteś strasznie urocza kiedy śpisz.
-I niestety na tym kończy się mój urok.-zaśmiałam się
-Nie powiedziałbym.-odparł z uśmiechem- Głodna?
-Pytanie.-zaśmiałam się.
Bartman udał się do kuchni ,a ja poszłam pod prysznic. Ubrałam się i stanęłam przed lustrem odsłaniając część pleców żeby zobaczyć w jakim są stanie.
-Do wesela się zagoi.-powiedział opierając się o futrynę drzwi
-Puka się.-pokazałam mu język
-Tak jakby jestem u siebie.-zaśmiał się
-W takim układzie szybko się nie zagoi.
-A co planujesz nie wiem, pójść do zakonu?
-Nie, ale z moim charakterem nawet ty długo nie wytrzymasz.-zaśmiałam się
-Spokojnie, dam radę.-pocałował mnie w policzek-Ponoć byłaś głodna?
Nie musiał powtarzać, szybko znalazłam się w jadalni i z wielkim apetytem zjadłam obiad przyrządzony przez siatkarza. Nie spodziewałam się po nim ,że jest aż tak dobrym kucharzem, ale pewnie jeszcze nie jedną rzeczą mnie zaskoczy.
-Ja się będę zbierał na trening, będę koło siódmej. Bez szaleństw mi tu.
-Oczywiście.-powiedziałam i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
Gdy siatkarz opuścił mieszkania wzięłam się za czytanie książki Sparks'a "List w butelce". Po jakichś trzydziestu minutach przerwał mi dzwonek do drzwi. Od razu ruszyłam je otworzyć. Spojrzałam przez wizjer. Byłam kompletnie zszokowana widokiem osoby za drzwiami, ale je otworzyłam.
-Co ty tutaj robisz?-spytałam z wyrzutem.
No nie, Marcin to totalny krety. -,-. Dobrze, że Zbyszek się znalazł w odpowiednim czasie w dobrym miejscu, czy jak to się tam mówi. ;D. Ale kto to znowu przylazł?!
OdpowiedzUsuńJak zwykle genialnie. ;-***
a nie wieeeeem :D
Usuńdziękuję :*
Co akcja, jak zwykle coś się dzieje, przez ciebie będę mieć zawał, zapłacisz mi odszkodowanie wielkoludzie :DDD
OdpowiedzUsuńgatsoncaged.
Hahah nie wypłacę się chyba :D jaki wielkolud? tylko 179/8 :D
UsuńRozdział jak zwykle świetny :)
OdpowiedzUsuńCiekawe co może się jeszcze wydarzyć.
Zapraszam do siebie za 2 godziny na rozdział .:)
dziękuję ;) wpadnę c:
UsuńNie ma za co ;]
UsuńCzekam na kolejny.
właśnie się piszę :) najpóźniej jutro się ukarze :>
Usuńgenialny rozdział :DD czekam na kolejny :DD
OdpowiedzUsuńdziękuję c:
UsuńJak dobrze że jest ten Zibi... Bo inaczej to nie wiem co by było- ten Marcin to psychol :D Czekam na następny! I zapraszam do mnie, właśnie wstawiłam nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
Taki trochę psychol nie powiem :D ok, wpadnę c:
Usuńmaaaaaaaaaaatko juz myslalam ,mze naprawde jej cos powazniejszego zrobi ,ale na szczescie Bartman sie w pore zjwail i dobrze ,ze zabral ja do siebie i wgle ;dddd fajnie, czekm na najstepny ;ppp
OdpowiedzUsuńdzięki :)
Usuńale sie dzieje! pewnie byla Zibiego przyszła
OdpowiedzUsuńnudy nie ma ;))
UsuńKto jest tym tajemniczym gościem? :> Jak dobrze, że Bartman znalazł się w odpowiednim miejscu, w odpowiedniej porze, bo nie wiem, co ten idiota Marcin mógłby jeszcze zrobić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://nad-przepasciaa.blogspot.com/
Ja również pozdrawiam i już zaglądam c:
UsuńWow! Genialna akcja, aż mnie zamurowało :O Umiesz budować napięcie :)
OdpowiedzUsuńBędę zaglądać częsciej. Zapraszam do siebie:
naranja-vb.blogspot.com
Miło mi :)
UsuńNieźle! Nie mogłam się oderwać od tego rozdziału czytając go. Mam nadzieję, że następny juz nie długo. Zapraszam także do siebie na nowy rozdział: http://przeciezwieszgdziejestsiatkowka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :D
Ok, już zaglądam :)
UsuńOk, już patrzę :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam w wolnej chwili do siebie na nowy rozdział http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/02/16/rozdzial-25-kazdy-jest-kowalem-wlasnego-losu/
Dziękuję :) Chętnie zajrzę c:
Usuń