czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział XII

ROZDZIAŁ XII.
-Nie otworzysz?-spytałam
-Może mam otworzyć, a ty mi uciekniesz?-spytał uśmiechając się.
To było dziwne. Z jednej strony tak strasznie za nim tęskniłam, za jego bliskością, dotykiem, pocałunkiem, a z drugiej chciałam po prostu jak najszybciej stamtąd wyjść, zapomnieć o tej znajomości. Nie chciałam mu dać tej satysfakcji i nagle wszystko mu wybaczyć i jak gdyby nigdy nic wpaść w jego ramiona.
Odgarnął swoją dłonią kosmyki moich włosów z twarzy i pogładził jej zewnętrzną stroną mój policzek.
-Powiedz słowo ,a przestanę.-szepnął i zaraz poczułam jego pocałunek na swoich ustach. Jego język delikatnie drażnił moje podniebienie. Na początku jego pocałunki były delikatne, jednak z czasem były co raz bardziej czułe, co raz bardziej namiętne. Czułam jak swoimi dłońmi błądzi po moim ciele. Nie miałam temu nic przeciwko, wręcz przeciwnie. Jednak coś w podświadomości kazało mi przestać.
-Muszę naprawdę już iść. Mam jeszcze parę rzeczy do napisania, a jutro rano muszę być w szpitalu.-powiedziałam opierając dłonie o jego klatkę piersiową zupełnie nie okazując emocji.
-A mogę cię odprowadzić?-spytał
-Głowa nie boli?-spytałam ,a ten pokręcił głową. Było mi to obojętne czy będę wracać sama czy z kimś. Miałam niecałe dziesięć minut drogi przez którą głównie mówił siatkarz. Zagadywał mnie na milion możliwych sposobów. Wreszcie dotarliśmy na miejsce.
-Co dalej?-spytał patrząc mi prosto w oczy
-Z czym?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-Z nami.-odparł
-Wiesz ,że niektórych rzeczy nie da się zapomnieć.-kiwnął głową nieco zrezygnowany- Niektórych ludzi też.-po tych słowach momentalnie szeroko się uśmiechną w moją stronę.
-Czyli inaczej mówiąc nie mówisz nie?
-Nie mówię też hop.-odparłam- Dobranoc.-powiedziałam po czym odwróciłam się i chciałam wejść do klatki schodowej, ale poczułam jak ktoś łapie mnie za dłoń.
-Tak bez pożegnania?-spytał uśmiechając się
-Pożegnałam się.-odparłam, a ten wskazał palcem na swój policzek
-Chyba sobie żartujesz.
-Nigdy nie byłem bardziej poważny.-wyszczerzył się
-Poszukaj innej koleżanki do tego zadania. Do widzenia.-powiedziałam lekko unosząc kąciki ust ku górze i odwróciłam się po czym udałam się w kierunku klatki schodowej.
-Widziałem!-krzyknął ,a ja tylko zaśmiałam się sama do siebie i po chwili byłam już w mieszkaniu. Od razu skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam długi prysznic. Nałożyłam na siebie piżamę po czym siadłam przed komputer. Po paru minutach z pracy wyrwała mnie dobijająca się do mnie Maja.
-Gdzie ty się podziewasz ,że dodzwonić się do ciebie nie można?-spytała, a ja spojrzałam na ekran telefonu, faktycznie. Miałam kilka nieodebranych połączeń.
-Przepraszam, ale dzisiaj nie miałam do tego głowy.
-A co takiego ciekawego robiłaś?-dopytywała
-Nie masz przypadkiem jakiejś kolacji czy coś?-próbowałam ją zbyć
-Jestem już po, a ty nie zmieniaj tematu, tylko opowiadaj bo coś czuję ,że mnie wiele ciekawego ominęło.-powiedziała zadowolona
-W sumie nic ciekawego.-odparłam wzruszając ramionami
-Ale kłaaamiesz. Skoro nie chcesz mówić to zgaduję ,że chodzi o pewnego pana, tak mniej więcej metr dziewięćdziesiąt osiem wzrostu, brunet, zielone oczy?-spytała uśmiechając się.
Mimo ,że próbowałam ją jakoś zbyć, ciągnęła mnie za język czym zmusiła mnie żebym opowiedziała jej o tym co dzisiaj miało miejsce.
-Czekaj bo ja czegoś nie rozumiem, mówiłaś dopiero ,że nie chcesz go znać i w ogóle, a to co ma znaczyć?
-Ja sama siebie już nie rozumiem.-odparłam
-Chyba znam na to wytłumaczenie.
-No wal.-powiedziałam
-Ty go po prostu kochasz i tyle.-powiedziała wyraźnie zadowolona z tej opcji
-Myślisz?-zapytałam
-Jestem pewna.-odparła-Więc nie zwódź go za długo, bo może w końcu przestać czekać i wtedy dopiero będziesz miała problem.
-Chyba nie sądzisz ,że powinnam mu od razu wpaść w ramiona? Pomyśli sobie wtedy ,że może wszystko. Niech się trochę postara, nie zaszkodzi mu.
-Tylko żeby nie było, że cię nie ostrzegałam.
Jak zwykle bywało, zeszło nam dosyć długo. Rozmowę skończyłyśmy dopiero po dwudziestej trzeciej.  Przejrzałam jeszcze swój notatnik żeby sprawdzić czy aby o czymś nie zapomniałam.
-O cholera.-powiedziałam sama do siebie. Miałam jutro do trzynastej dyżur, a o czternastej zaliczenie na uczelni o którym kompletnie zapomniałam. Zamiast spać postanowiłam chociaż trochę się pouczyć. Wyszło ,że tej nocy prawie w ogóle nie spałam. Jedyne co przysnęło mi się przy notatkach na jakieś półtorej godzinki. Za chwilę ze 'snu' wyrwał mnie budzik. Czym prędzej udałam się do łazienki aby się ubrać. Oczy podkreśliłam eyelinerem, włosy wyprostowałam pozwalając opaść im na ramiona. Spryskałam się perfumami po czym wyszłam z łazienki. Zgarnęłam z kuchni kanapki, wzięłam łyka kawy, pozbierałam notatki i torbę po czym wyszłam z mieszkania. Jeszcze jak na złość samochód nie chciał zapalić. Miałam piętnaście minut. Nie pozostało mi nic innego jak iść pieszo. Do szpitala wpadłam dosłownie na pięć minut przed rozpoczęciem dyżuru. Pierwsze trzy godziny minęły w mgnieniu oka. Nic ciekawego się nie działo, więc udałam się na króciutką przerwę i solidną kawę bo zasypiałam na stojąco. Nim się zorientowałam wybiła godzina trzynasta, co za tym szło, koniec mojego dyżuru. Kilka minut po pierwszej opuściłam budynek szpitala i ruszyłam w kierunku uczelni. Zahaczyłam pod drodze o Starbucks'a. Kolejka była niemiłosierna, ale bez kawy postanowiłam nie wychodzić. Nie rozglądałam się zbytnio, w oczekiwaniu na obsłużenie, czytałam jakieś notatki, nie odrywając od nich oczu przesunęłam się do przodu i przez nieuwagę weszłam w jakiegoś faceta.
-Przepraszam pana.-powiedziałam ,a nieznajomy odwrócił się i promiennie się uśmiechnął ,a także okazał się wcale nie taki nieznajomy.
-Aż tak źle między nami ,że wróciliśmy do pan i pani?-spytał śmiejąc się siatkarz
-Nie, przepraszam, nie zauważyłam cię.
-Wszystko w porządku?
-Nie.-odparłam wzdychając- Spałam dzisiaj jakieś półtorej godziny, zapomniałam o cholernym zaliczeniu, zaspałam do pracy i na domiar złego samochód odmówił posłuszeństwa, po prostu cudowny dzień.
-Na którą masz zaliczenie?
-Na czternastą.-odparłam
-Masz czterdzieści minut.
-Super.-odparłam z ironią- Jeszcze brakuje żebym się spóźniła.
-Mogę cię podrzucić jak chcesz.-uśmiechnął się
-Pewnie masz jakieś plany na dzisiaj, nie przejmuj się mną, dam sobie radę.
-Ale to nie było pytanie.-zaśmiał się-Dzisiaj mam wolne także chętnie ci potowarzyszę.
-Skoro nalegasz.-uniosłam kąciki ust lekko ku górze po czym wreszcie zamówiłam kawę i po chwili ją dostałam i mogłam opuścić kawiarnię. Miałam jeszcze jakieś dwadzieścia minut z hakiem. Postanowiłam w ramach odstresowania pójść do parku. Oczywiście Zbyszek nie odstępował mnie na krok. Zajęliśmy jakąś wolną ławkę w parku znajdującym się koło uczelni.
-Ja tego nie zdam.
-Zaliczysz, spokojnie.-uśmiechnął się
-Nie umiem kompletnie nic, jak będzie więcej niż jeden będzie dobrze.-skrzywiłam się i zaczęłam jeszcze raz przeglądać notatki
-Daj mi to. I tak już więcej się nie nauczysz, a tylko się nie potrzebnie stresujesz.-powiedział po czym zabrał mi kartki z rąk.
-Proszę cię, oddaj mi to.-powiedziałam ,a ten pokręcił tylko przecząco głową z uśmiechem-Jak obleje, to będzie twoja wina.
-A założysz się ,że nie oblejesz?-zapytał
-A o co się chcesz założyć?
-Jak wygram to cię porywam, ale gdzie to ci nie powiem.-uśmiechnął się szeroko
-W takim razie jak wygram ja, idziesz ze mną do kina na komedię romantyczną.
-Teraz tylko spróbuj specjalnie oblać.-zaśmiał się
-Kusząca propozycja.-wyszczerzyłam się-Ale teraz proszę cię, oddaj mi to.
-Oszalałaś?-zaśmiał się i zaczął uciekać.
Dogonienie go graniczyło z cudem, zwłaszcza w litach. Zrezygnowałam z pogoni za nim już po paru metrach. Szybko to zauważył bo się zatrzymał i poczekał aż do niego dojdę.
-Pani doktor, coś widzę słabo z kondycją.-zaśmiał się
-Zabawne, spróbuj sobie biegać w takich butach.
-Mojego rozmiaru raczej nie mają.-powiedział ,a ja wybuchnęłam śmiechem po czym spojrzałam na zegarek.
-Dobra, ja muszę iść bo się naprawdę spóźnię.-powiedziałam
-O której skończysz?-spytał
-Za godzinę, ale jeszcze będę musiała poczekać jakieś dwadzieścia minut na wyniki.
-Poczekam na ciebie.-odparł
-Naprawdę nie masz już co robić?
-Muszę się dowiedzieć czy wygrałem zakład w końcu nie?
Zaśmiałam się tylko po czym weszłam do budynku uczelni. Zajęłam miejsce w sali wykładowej i za chwilę wykładowca rozdał nam testy. Nie powiem, sprawił mi trochę problemów i oddałam równo z czasem. Potem nerwowo oczekiwała na wyniki. Modliłam się tylko żeby było to chociaż marne trzy. Po oczekiwaniach wykładowca wywiesił listę z nazwiskami tych ,którzy zdali.  Nie powiem, za długa to ona nie była. Było na niej dwanaście nazwisk z grupy blisko osiemdziesięciu osób. Dopchałam się wreszcie i przejrzałam listę. Nie spodziewałam się cudów. A jednak. Byłam w tej grupie dwunastu szczęśliwców. Cieszyłam się jak dziecko. Cała w skowronkach wyszłam z budynku uczelni. Dostrzegłam tam mężczyznę ukrywającego się za bukietem róż. Kiedy się ujawnił, uśmiech zszedł mi z twarzy.

13 komentarzy:

  1. Lena teraz taką niby niedostępną zgryw hęęł? :DD dobrze, niech się postara a nie wszystko od razu :DD ciekawi mnei co typ na nią czeka.


    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
  2. podoba mi sie ze on o nia tak zabiega ;d widac ze mu zalezy na niej !!! hmmmmmmm kto to znowu ja nachodzi???? fajniy jak zwykle!!

    OdpowiedzUsuń
  3. O proszę, co to się z tą naszą Leną porobiło. ;D. Taka zakochana, a zgrywa niedostępną, no, no, no. ;D. Tylko znowu co do za facet?! Ten jej przyszły niedoszły czy jak ?! ;o


    Jak zwykle genialnie! ;-***

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj Lena, Lena... Daj mu szansę. Jeszcze jedną, ostatnią. Zaskoczyłaś mnie z tym gościem na końcu. Mam cichą nadzieję, że to nie jest jej były...

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ja trzymam się wersji by jeszcze go trochę pomęczyła :D
    czekam na następny, a tymczasem zapraszam do mnie ;)
    Pozdrawiam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zobaczy się :D chętnie zajrzę c:

      ja też pozdrawiam :)

      Usuń