piątek, 8 lutego 2013

Rozdział IX

ROZDZIAŁ IX.
-Co ty tutaj robisz?-spytałam zdziwiona
-Spytałbym cię o to samo.-odparł
-Ja tu jestem w pracy, a ty?
-Ja również.-odparł z nonszalanckim uśmiechem
-Jak to w pracy?-spytałam zdumiona
-Kumpel w ostatniej chwili zrezygnował i skorzystałem z okazji, a jak usłyszałem ,że i ty tu jesteś to tym bardziej.
-Przepraszam panią, ale musimy już zacząć.-przerwała nam jakaś dziennikarka po czym od razu zaczęłam oprowadzać ich po wiosce, opowiadać o poszczególnych miejscach i tym podobne. Zajęło mi to grubo ponad trzy godziny bo oczywiście musieli zadawać najszczegółowsze pytania dotyczące wszystkiego. Nie ukrywam, było to trochę męczące, ale trzeba było cierpliwie z uśmiechem odpowiadać. Około trzynastej 'zwiedzanie' wioski się zakończyło i udałam się w drogę powrotną do swojego pokoju.
-Masz coś w planach na popołudnie?-spytał doganiając mnie Marcin
-Na pewno nic związanego z tobą.-odparłam oschle
-A może w twoim nowym kochasiem?-spytał ironicznie
-Nawet jeśli to tobie nic do tego. To moje życie i będę robić to co mi się tylko spodoba.-odparłam po czym odeszłam. Za parę minut byłam w swoim pokoju. Przebrałam się, dokończyłam sprawozdanie i po czternastej udałam się na obiad. Jak zwykle na stołówce roiło się od sportowców. Wzięłam posiłek z europejskiej kuchni i zajęłam wolny stolik.
-Wolne?-spytał znajomy głos
-Pewnie, siadaj.-uśmiechnęłam się
-Co tu tak sama siedzisz?-spytał
-Wszystkie moje koleżanki już jadły ,a teraz mają dyżury ,a ja dzisiaj do końca dnia leniuchuję bo oprowadzałam rano dziennikarzy po wiosce.
-Skoro masz wolne popołudnie, oczywiście nie chcąc się narażać ukochanemu to może się gdzieś przejdziemy?-zaproponował Matt
-Masz wolne?-spytałam zdumiona
-Nie, uciekam z treningu.-zaśmiał się- Mam.
-W takim razie zgoda.-odparłam z uśmiechem.
-To będę o piętnastej trzydzieści po ciebie zgoda?-spytał ,a ja przytaknęłam po czym obydwoje zajęliśmy się jedzeniem obiadu. Po chwili skończyłam, po czym pożegnałam się z siatkarzem i udałam się w drogę powrotną do pokoju.
-No ja cię chyba muszę zacząć pilnować.-usłyszałam obok siebie Zbyszka
-Dlaczego?-spytałam nie wiedząc o co chodzi
-Widzę ,że konkurencja mi rośnie. Nie wiedziałem ,że znasz Andersona...
-Jesteś zazdrosny?-spytałam rozbawiona
-Gdzie tam.
-Ktoś tu jest zazdrosny.-zaśmiałam się
-Może troszeczkę.-odparł nieśmiało łapiąc mnie za rękę
-Zbyszek, choćby było kilkunastu takich jak Matt do wyboru to i tak wybrałabym ciebie.-powiedziałam stając przed nim
-No mam nadzieję.-uniósł kąciki ust ku górze- Nie masz dzisiaj dyżuru?
-Właśnie nie mam, mam wolne popołudnie.-odpowiedziałam zadowolona
-Jakieś plany?-spytał
-Właściwie to tak.-odparłam ,a on uniósł brwi ku górze
-Pan Anderson?
-Nie bądź już taki zazdrosny, to tylko znajomy.
-Dobra, dobra.
-Nie ufasz mi?-spytałam
-Ufam.-odparł po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.
Nim się obejrzałam Matt już na mnie czekał przed budynkiem. Postanowiliśmy trochę pozwiedzać miasto. Jednak w tym co mówili było dużo prawdy, to było naprawdę piękne miasto. Podczas jego zwiedzania mieliśmy dużo śmiechu. Siatkarz non stop rzucał jakimiś żartami. Całkiem dobrze czułam się w jego towarzystwie, ale nie tak jak przy Zbyszku, tak jak z dobrym przyjacielem. Czas tak szybko zleciał ,że trzeba było wracać. Po dwudziestej pierwszej pożegnałam się z przyjmującym i za parę minut byłam już w swoim pokoju. Od razu udałam się do łazienki. Zmyłam makijaż, wzięłam szybki prysznic, nałożyłam piżamę i oddałam się w objęcia Morfeusza.

Następne dni na Igrzyskach mijały dosyć szybko i monotonnie. Codziennie miałam dyżury w klinice, co prawda pracy nie było tak dużo jak w szpitalu, ale zawsze coś. Chłopaki ku zaskoczeniu wszystkich chłopaki zajęli drugie miejsce w grupie przegrywając z Bułgarami i nieszczęśliwie trafili na Rosjan w ćwierćfinale. Specjalnie tego dnia ustawiłam sobie dyżur tak, żebym mogła być na meczu. Udałam się do Earls Court z Moniką, pracowała razem ze mną w klinice, na co dzień mieszka w Londynie, więc dosyć szybko znalazłam na hali. Miałyśmy inne sektory, więc po wejściu do niej rozdzieliłyśmy się. Zajęłam swoje miejsce. Hala powoli się zapełniała. Za moment dostałam sms'a.
                                                            Len, który sektor masz? :-)
                                                                       A8, a co? :)
                                     Jaja sobie robisz? Ja też! Zaraz się widzimy w takim razie ;))
Ucieszyłam się ,że wreszcie zobaczę się z przyjaciółką. Nie widziałyśmy się chyba z trzy tygodnie, miałam jej tyle do powiedzenia. Cały czas jej wyglądałam. Za mniej więcej dziesięć minut się doczekałam.
-Matko, jak ja się za tobą stęskniłam!-pisnęła i uścisnęła mnie na powitanie
-Ja za tobą też gaduło.-uśmiechnęłam się
-Opowiadaj co tam słychać w wiosce.
Opowiedziałam jej o wszystkim co do szczegółu i nim się obejrzałyśmy zaczął się mecz. Prawie cała hala była w biało-czerwonych barwach. Większość kibiców zgromadzonych na hali na czele z nami mocno wierzyła w zwycięstwo chłopaków. Jednak z każdym przegranym setem, przegraną akcja ta nadzieja malała. Wierzyłam do końca, do ostatniego punktu. Niestety, nie udało się. Chłopaki przegrali trzy do zera i to Rosjanie awansowali do półfinału. Byli strasznie załamani, widać było ogromny żal, smutek i łzy w ich oczach.
-To nie może być koniec.-powiedziała smutno Maja ze łzami w oczach, a ja objęłam ją
-Pójdę do niego.-powiedziałam niepewnie widząc ,że siatkarz patrzy w moją stronę, a przyjaciółka kiwnęła tylko głową. Zeszłam na dół i stanęłam zaraz obok płyty boiska. Siatkarz od razu podszedł do mnie ze smutkiem wymalowanym na twarzy o mocno mnie objął. Nie mówiliśmy nic, trudno było cokolwiek w takim momencie powiedzieć.
-Tak mi przykro.-wyszeptałam dopiero po dłuższej chwili milczenia i popatrzyłam w jego smutne zielone oczy
-To nasza wina, spieprzyliśmy sprawę. Tyle osób na nas liczyło.-powiedział smutno-Przyjechaliśmy tu po medal, a wracamy z niczym po ćwierćfinale.
-Zdobędzie jeszcze nie jeden medal, a kibice na pewno was nie zostawią.-lekko się uśmiechnęłam
-Wiem to, ale jestem cholernie zły.
-Nie dziwię się.-odparłam ,a ten znowu mocno mnie do siebie przytulił.
To był okropny widok, na co dzień uśmiechnięci, pozytywni wariaci tryskający pozytywną energią, a teraz ze łzami w oczach i twarzami przepełnionymi smutkiem przeżywali to ,że ich olimpijska przygoda właśnie dobiegła końca. Już nazajutrz wracali do Polski. Tylko Marcin, Michał Ruciak i Zbyszek wracali razem do Warszawy, reszta wracała indywidualnie. Nie tak to miało być, mieliśmy wracać wszyscy razem dwunastego sierpnia. Było tak strasznie przykro, widok smutnych siatkarzy był naprawdę przygnębiający. Rano zjadłam razem z nimi śniadanie po czym wszyscy udali się do swoich pokoi po bagaże i za chwilę opuszczali wioskę olimpijską. Na korytarzu ujrzałam Bartmana udającego się w kierunku wyjścia z bagażami. Jak gdyby nigdy nic minął mnie bez słowa.
-Zbyszek?-rzuciłam, ale on w ogóle nie reagował-Tak udawaj ,że mnie nie znasz.-powiedziałam zirytowana i podeszłam do niego. Chciał wejść do windy ,ale mu to uniemożliwiłam. Ten w odpowiedzi tylko głośno westchnął.
-Puścisz mnie?-spytał obojętnie
-Nie.-odparłam- Dlaczego się tak zachowujesz?
-A jak mam się zachowywać.-odparł wzruszając ramionami
-Powiedz, coś się stało?-spytałam
-Ty mi powiedz.-odparł ,a ja popatrzyłam na niego zupełnie zdziwiona-Udajesz ,że nic się nie stało?
-A co się miało stać?
-Przyjaciel, ładny przyjaciel.-zaśmiał się ironicznie
-Zbyszek, o co chodzi?-spytałam rozkładając ręce
-Wykorzystałaś mnie to się stało.
-Wykorzystałam?!-prawie ,że krzyknęłam
-Co, kolega potrzebował pocieszylki?-spytał zimno
-O czym tu mówisz?-spytałam
-O tym ,że ledwo się pożegnaliśmy ,a ty wpadłaś w ramiona innemu.
-Chyba sobie żartujesz.-odparłam
-Myślałem ,że jesteś inna. Myliłem się.
-Zbyszek, proszę cię. Przecież nawet się z nim nie widziałam od paru dni.
-Nie kłam, wystarczy już.-odparł po czym odwrócił się na pięcie i zaczął kierować się w kierunku wyjścia
-Nigdy bym cię nie okłamała.-powiedziałam, po czym łzy zaczęły spływać po moim policzku- Dlaczego mi nie wierzysz?
Nie zareagował nawet na moje słowa. Tak po prostu sobie wyszedł. Stałam tam jeszcze przez chwilę. Łzy spływały ciurkiem po moich policzkach. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Przecież nic nie zrobiłam, nie widziałam Matta chyba ze trzy dni. Nawet przez myśl nie przeszło mi by coś takiego zrobić, za dużo przeszłam. Weszłam do swojego pokoju i płakałam jak głupia. Po dobrych paru minutach odezwał się facebook'owy czat.
                                                              Len, do której masz dyżur?
                         Dzisiaj już nie mam. Błagam cię, możesz do mnie przyjść?
                                                                        Co się stało? :c
                                                             Proszę Cię, po prostu przyjdź.

Za pół godziny Maja była już u mnie. Cały czas lejąc łzy opowiedziałam jej o tym co miało miejsce chwilę wcześniej. Kręciła z niedowierzaniem głową.
-Ale przecież ty....-przerwała
-Nie, nigdy bym mu czegoś takiego nie zrobiła.-powiedziałam przez łzy
-To skąd on to wziął?-spytała
-Nie wiem, w ogóle nie wiem dlaczego przyszło mu do głowy ,że go zdradziłam.
Maja pomyślała chwilę po czym wzięła mój komputer w dłonie i czegoś usilnie szukała. Po dobrych paru minutach znalazła to czego szukała i podała mi komputer.
-Czytaj.-powiedziała po czym zaczęłam czytać. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Na jakiejś stronie widniało zdjęcie nie kogo innego jak Matt'a Andresona ściskającego się z jakąś blondynką, a pod spodem autor rzekomo twierdził ,że to była nowa dziewczyn Bartmana. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Może i ta dziewczyna była podobna do mnie, ale była zdecydowanie ode mnie niższa i nieco grubsza. Nie mogłam uwierzyć w to ,że Zbyszek w to uwierzył. Wydawało mi się ,że to jakiś mało śmieszny żart. Próbowałam do niego dzwonić, niestety bez skutku. Kolejne dni ciągnęły mi się niemiłosiernie, ale wreszcie nadszedł koniec Igrzysk, co za tym idzie koniec mojej pracy. Już dwunastego sierpnia byłyśmy w Rzeszowie. Dalej nijak nie mogłam się pozbierać po tym co się stało. Ale nie zamierzałam wylewać hektolitrów łez, widać to nie miało sensu skoro nie miał do mnie zaufania i od razu uwierzył w to co piszą na internecie. Jakiekolwiek kontakty z mężczyznami ograniczyłam do kompletnego minimum. Teraz liczyły się tylko dla mnie studia. Nic innego. Dalej też kontynuowałam staż w rzeszowskim szpitalu. Tak mijały dni, tygodnie, aż była połowa września.
-Dzisiaj siatkarze Resovi przychodzą na testy, masz się nimi zająć.-zarządził ordynator
-No nie.-powiedziałam sama do siebie. Doskonale wiedziałam z kim będę musiała się spotkać. Nie uśmiechało mi się to, ale to była moja praca. Postanowiłam jak na profesjonalistę przystało, wykonać to co mam do wykonania i tyle. Do tego czasu miałam jeszcze dwie godziny i byłam w gabinecie na dyżurze. Wtedy rozległo się pukanie do drzwi ,które zaraz się uchyliły i ujrzałam znajomą mi osobę.

9 komentarzy:

  1. Stawiam na to, że to ten cały Marcin wymyślił to zdjęcie.. I szkoda mi Lemy. ;c
    Czekam na kolejny! ;D

    Genialnie. ;-***

    OdpowiedzUsuń
  2. Achh a było tak fajnie!Czekam na kolejny ;p Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. ej nie coś ty zrobiła ?! cholerio Karola nie lubie cię ( dobra i tak cie lubie ,ale wiesz o co cho :DD)


    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
  4. ooo nie! dlaczego? jak on mógł wyciagnać tak pochopne wnioski? faceci są beznadziejni;( czekam na nastepny:) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. dlaaczego ??? :(( tak mi szkoda Leny ,ze Zbyszek jej nie uwierzyl, ale wierze ,ze wszystko bedzie ok ;d jak zwykle fajnie ;ddd

    OdpowiedzUsuń