wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział XI

ROZDZIAŁ XI.
Nie odwracałam się nawet. Po prostu zaczęłam biec. Doskonale wiedziałam kto mnie woła. Niestety był zdecydowanie za szybki. Zaraz znalazł się koło mnie.
-Zostaw mnie.-powiedziałam cały czas się nie zatrzymując, a ten zaraz mnie zatrzymał łapiąc za rękę
-Lena proszę cię.
-Nie.-odparłam stanowczo- Cały czas mnie okłamywałeś mówiąc ,że ona nic już dla ciebie nie znaczy.
-To nie tak.-odparł
-A jak?!-prawie ,że wykrzyczałam- Byłam taka naiwna. Wierzyłam w każde twoje słowa, w to ,że mówiłeś ,że mnie kochasz i jestem dla ciebie ważna.
-Nigdy nie kłamałem co do moich uczuć do ciebie.
-Nie wierzę ci.-odparłam cały czas czując spływające łzy po moich policzkach- Zapomnij o mnie.
-Nie chcę.-odparł cały czas patrząc mi w oczy
-Naprawdę chciałam ci to wybaczyć, żebyśmy znowu byli razem, ale teraz o tym zapomnij. Idź do swojej nowej dziewczyny.-powiedziałam po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie. Kiedy odeszłam już kawałek obejrzałam się. On dalej tam stał. Stał jak wmurowany w ziemię. Otarłam łzy z policzków. Przypominałam pewnie w tym momencie pandę z makijażem ,który spływał po moich policzkach. Wróciłam do mieszkania. Zmyłam resztki makijażu, zmieniłam ubranie na dresy, włosy spięłam w luźnego koka. Dalej nie mogłam uwierzyć w to co się wydarzyło. W to ,że mnie tak okłamał. A to bolało najbardziej. Doskonale wiedział co wcześniej przeszłam, obiecywał, a wyszło jak zawsze. Wydzwaniał do mnie chyba jeszcze kilkanaście jak nie kilkadziesiąt razy. Na próżno. Nie zamierzałam odbierać. Chciałam po prostu zapomnieć o tym wszystkim. A przede wszystkim zapomnieć o nim. To było prawie ,że nie wykonywalne, ale musiałam jakoś żyć dalej. Miałam studia, wymarzony staż, przyjaciół i rodzinę i to musiało mnie trzymać w kupie. Włączyłam muzykę prawie na cały regulator na komputerze, napisałam sprawozdanie z praktyk, a potem popisałam chwilę z Mają ,która była na obozie sportowym we Włoszech. Była taka zadowolona z wyjazdu ,że nie chciałam psuć jej humoru i nic jej nie mówiłam na temat tego co się wydarzyło.
-Len, na pewno wszystko okej?-spytała marszcząc brwi
-Tak, wszystko w porządku.-odparłam wymuszając uśmiech
-Kłamiesz.
-Nie.-odparłam
-Znam cię trochę i widzę ,że coś jest nie w porządku.-powiedziała z matczyną troską w głosie
-Ja nie chcę tym mówić. Nie przez skypa.-powiedziałam ,a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, które ledwo powstrzymywałam
-Nie pogodziliście się?-spytała
-Nie i nie zamierzamy, bynajmniej ja.
-A co się stało?-zapytała marszcząc brwi
-Szkoda gadać. Okazał się taki sam jak i cała reszta.
Porozmawiałyśmy jeszcze dosłownie chwilkę po czym Maja musiała zmykać na kolację. Ta krótka rozmowa z nią dużo mi dała, była i jest dla mnie wielkim wsparciem mimo ,że obecnie była daleko. Zajęłam się potem oglądanie jakichś głupich romansideł. Z oglądania wyrwało mnie pukanie do drzwi. Obawiałam się ,że może to być siatkarz, ale na moje szczęście myliłam się. Spoglądając w wizjer zobaczyłam swoją starszą siostrę. Wpuściłam ją do mieszkania.
-Zuza, co ty tu robisz?-spytałam wyraźnie zaskoczona jej widokiem
-Przyjechałam odwiedzić młodszą siostrę i widzę dobrze trafiłam. Wszystko okej mała?
-Tylko nie mała, jakbyś nie zauważyłam jestem od ciebie wyższa dobre siedem centymetrów.-zaśmiałam się
-Dobra, dobra. Ale brak makijażu, zaczerwienione oczy, romansidła w telewizji, zgaduję ,że chodzi o faceta.
-No dobrze zgadujesz.-odparłam
-No to opowiadaj.
-Szkoda gadać.-uśmiechnęłam się lekko-A ty nie powinnaś być czasem ze swoim ukochanym na Malediwach?
-Powinnam, ale okazał się cholernym ignorantem i obecnie jestem wolna.-odparła
-Widzę ,że nie tylko ja nie mam szczęścia w miłości.
-Chyba rodzinne.-zaśmiała się-Nie martw się słońce, jesteś młoda, piękna, jeszcze znajdziesz tego jedynego.
-Powiem ci ,że zaczynam w to szczerze wątpić.-odparłam. W tym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Na jego ekranie widniało zdjęcie Zbyszka. Od razu odrzuciłam połączenie i momentalnie moje oczy zaszkliły się. Chciałam go nienawidzić za to co mi zrobił, ale z drugiej strony nie wiedzieć czemu strasznie za nim tęskniłam.
-Musiał być dla ciebie bardzo ważny.-rzuciła uważnie mi się przyglądając i za chwilę objęła mnie ramieniem
-Bo był.-powiedziałam i po prostu łzy zaczęły spływać mi po policzku
-I chyba dalej jest.-powiedziała i objęła mnie tak jak robiła to kiedy jeszcze byłyśmy małe.
W sumie cieszyłam się ,że przyjechała mnie odwiedzić. Potrzebowałam kogoś, komu mogłabym się wygadać, wypłakać w ramię. Jak się okazało nie tylko ja jestem w tak beznadziejnym momencie swojego życia. Moja starsza, idealna według rodziców siostra ,z której powinnam brać przykład właśnie rozstała się ze swoim narzeczonym z którym była ponad siedem lat i jest w drugim miesiącu ciąży z nim właśnie. Pożaliłyśmy się sobie nawzajem, w końcu od czego siebie miałyśmy. Ona jako ,że była w stanie błogosławionym nie piła, ale ja nie odmówiłam sobie whisky. Oczywiście na jednej szklaneczce się nie skończyło. Trochę wypiłam, aczkolwiek nie tyle żeby nazajutrz mieć kaca. Zuza została u mnie na noc. Rano zrobiła pancakesy na śniadanie, a potem poszłyśmy na zakupy do Millenium. Jak to zwykle bywało Aśka przepadła w którymś ze sklepów i postanowiłam poczekać na nią w kawiarni na parterze galerii. Siedząc tam dostrzegłam kilku Resoviaków przechadzających się po galerii. Obawiałam się tylko żebym nie spotkała przypadkiem tam Bartmana. Dostrzegł mnie Piotrek ,który zaraz się do mnie przysiadł.
-Lena, coś cię nie widać na meczach.
-Nie miałam ostatnio czasu bo miałam dyżury w szpitalu.-odpowiedziałam
-Ale przyjdziesz dzisiaj na mecz?-zapytał środkowy
-Nie wiem, nie mam nawet biletu.
-No proszę cię, przyjdź. Jak chcesz mogę ci dać bo mam na zbyciu.-odpowiedział
-Nie obraź się, ale nie mam dzisiaj nastroju na mecz.
-Może raczej nastroju żeby go widzieć?-spytał
-Piotrek, ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.
-Bartman jest cholernym idiotą.-powiedział
-Przez grzeczność nie zaprzeczę.-uśmiechnęłam się
-No proszę cię, żeby taką fajną dziewczynę zostawić.-puścił mi oko-To jak, przyjdziesz dla mnie na mecz?
-No skoro tak ładnie prosisz, to postaram się wpaść.-uśmiechnęłam się po czym dostrzegłam swoją siostrę po czym pożegnałam się z siatkarzem i razem z siostrą udałyśmy się w kierunku mojego osiedla. Idąc jedną z rzeszowskich ulic dostrzegłam po drugiej stronie ulicy Bartmana. Zauważył mnie bo odprowadził mnie wzrokiem doki nie zniknęłyśmy skręcając w boczną ulicę. Pożegnałam się z siostrą pod blokiem, musiała wracać do pracy do Krakowa. Nie miałam najmniejszej ochoty na mecz, ale skoro obiecałam Nowakowskiemu to musiałam pójść. Weszłam na górę do mieszkania, przebrałam się, poprawiłam makijaż i za chwilę opuściłam mieszkanie i skierowałam się w stronę ulicy Podpromie 10. Dotarłam jakieś dziesięć minut przed początkiem meczu. Zajęłam wyznaczone miejsce na hali znajdujące się nieopodal boiska. Cały czas schodzili się kibice przyodziani w biało-czerwone barwy. Mecz trwał blisko dwie godziny, ale zakończył się zwycięstwem Resovii. Po meczu dostrzegł mnie Piotrek ,który zaczął mi machać i wołać, więc nie wiele myśląc podeszłam do niego i pogratulowałam mu zwycięstwa. Za chwilę ku braku mojej uciechy przypałętał się Bartman. Piotrek postał z nami jeszcze chwilę po czym zmył się do swojej dziewczyny zostawiając nas tylko we dwoje. Miałam w tym momencie ochotę go udusić.
-Ładnie wyglądasz.-rzucił nieśmiało uśmiechając się
-Zostaw te komplementy dla swojej nowej dziewczyny.
-Doskonale wiesz ,że nikogo nie mam.-odparł
-Mało obchodzi mnie twoje życie osobiste w tym momencie. Wybacz, ale muszę iść.-jak powiedziałam tak też zrobiłam, zaraz wyszłam z hali i wróciłam do siebie do mieszkania. Wzięłam się za czytanie książki Nicholas'a Sparks'a "Wciąż ją kocham". Jak na kobietę przystało, uwielbiałam tego typu książki. Miały coś w sobie specjalnego, coś co przyciągało czytelnika i nie pozwalało przerwać dopóki nie dowiemy się zakończenia. Trochę się zasiedziałam bo gdy skończyłam czytać, przysiadłam się do komputera i nim się spostrzegłam było po dwudziestej trzeciej. Poszłam od razu pod prysznic ,a potem położyłam się spać. Ze snu po trzeciej wyrwał mnie dzwoniący telefon.
-Czy ty wiesz ,która jest godzina?!-prawie ,że krzyknęłam
-Przepraszam cię ,że dzwonię o tej porze, ale musisz mi pomóc.-powiedział Nowakowski
-Z czym niby o tej porze mam ci pomóc?-spytałam
-Raczej z kim.-poprawił mnie
-No ty chyba sobie żartujesz jeśli chodzi o osobę ,którą mam na myśli.
-Jeśli myślisz o Zbychu to dobrze myślisz.-zaśmiał się
-Po tym jak mnie wczoraj z nim zostawiłeś mam ci pomóc?-spytałam z lekką ironią w głosie-A co niby znowu zrobił.
-No proszę cię, nie bądź zła.-powiedział ,a po chwili dorzucił- Poszliśmy po meczu świętować i ,że tak powiem nie jest w najlepszym stanie.
-A to nie ma kolegów ,że musisz dzwonić do jego byłej?-zapytałam
-No właśnie koledzy są w podobnym stanie.-zaśmiał się-Ja bym chętnie z nim został, ale rano muszę jechać do Kielc. Proszę cię, wpadnij do niego rano i sprawdź czy żyje.-zaśmiał się
-Dlaczego miałabym to zrobić?-spytałam
-Bo cię o to ładnie proszę?-odpowiedział pytaniem na pytanie
-A nie może mu pomóc jego nowa dziewczyna?
-No przecież wiesz ,że on nikogo nie ma.-odparł-To jak?
-Robię to tylko ze względu na ciebie.-odparłam-Ale jak to jakiś podstęp to przysięgam ,że tym razem cię uduszę gołymi rękami.
-Nie ryzykowałabym życiem dla niego, uwierz.-zaśmiał się po czym za chwilę się rozłączył i ponownie ułożyłam się do snu. Wstałam po ósmej. Od razu ruszyłam do kuchni, zjadłam śniadanie, po czym poszłam się ubrać, pomalowałam się, włosy splotłam w luźnego warkocza i za chwilę opuściłam łazienkę, a także mieszkanie zgarniając po drodze torebkę. Po jakichś dziesięciu minutach byłam na miejscu. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Poczekałam chwilę pod drzwiami i nacisnęłam dłonią na klamkę. Były otwarte. Weszłam do mieszkania, zdjęłam buty. Od razu domyśliłam się gdzie go szukać. W najlepsze wylegiwał się na łóżku. Czuć było alkohol.
-Ładnie się załatwiłeś.-powiedziałam cicho widząc jego stan
-Lena? Co ty tu robisz?-spytał podnosząc się z łóżka
-Piotrek prosił żebym sprawdziła czy żyjesz i widzę ,że z tym to tak średnio.
-No szału nie ma.-powiedział krzywiąc się
-Ogarnij się ,a ja poszukam czegoś żeby cię tak nie męczyło.-powiedziałam po czym skierowałam się do kuchni. Szkoda mi się go zrobiło widząc go w takim stanie,ale sam sobie winien. Znalazłam w kuchni 2kc , nalałam wody do szklanki i proszki położyłam koło niej. Z lodówki wyciągnęłam kefir, znalazłam też banana i bułkę, czyli jednym słowem sposób na kaca. Zaraz też do kuchni przyszedł siatkarz.
-Powiedz, dlaczego tu jesteś? Słyszałem ostatnio ,że mnie nienawidzisz i nie chcesz mnie znać.
-Mówiłam, Piotrek mnie o to poprosił.-odparłam opierając się o blat
-Przecież nie musiałaś.-powiedział cały czas przyglądając mi się
-Wiem to.-powiedziałam ,a on za chwilę stanął koło mnie
-Nie jesteś tu tylko dlatego ,że on cię o to poprosił prawda?-spytał nie odrywając ode mnie wzorku
-To według ciebie dlaczego?
-Ty mi powiedz.-powiedział po czym zaczął niebezpiecznie zbliżać się do mnie
-Odsuń się.-powiedziałam odwracając głowę
-Powiedz mi, dlaczego nie może być tak jak dawniej.
-Dlaczego?-zapytałam- Weź tą szklankę.
-Ale po co?-spytał
-Zrób to o co cię proszę.-powiedziałam po czym posłusznie zrobił to co nakazałam- Upuść ją.- tak też zrobił po czym szklanka roztrzaskała się w drobny mak na podłodze.
-I co teraz?
-Teraz ją przeproś i zobacz czy się pozbiera.-powiedziałam po czym minęłam szkło na podłodze i udałam się do przedpokoju. Zaczęłam nakładać buty. Nagle poczułam jego ręce na swoich biodrach.
-Przestań.-powiedziałam, ale on udawał ,że tego nie słyszał. Obrócił mnie do siebie i przycisnął do ściany przywierając swoim ciałem do mojego.
-Proszę cię, puść mnie. Muszę iść.
-Masz dyżur?-zapytał
-Nie, nie mam, ale mam parę spraw do załatwienia.-odparłam
-W takim razie nigdzie cię nie puszczę.-powiedział
-To nie jest zabawne, proszę cię, puść.
-Puszczę cię jak powiedz mi prosto w oczy ,że nic do mnie nie czujesz.-powiedział, a ja tylko popatrzyłam na niego i westchnęłam.
-Doskonale wiesz ,że tego nie powiem.
-Wiem.-odpowiedział zadowolony. Próbowałam wyrwać się z jego 'objęć' ,ale był zbyt silny. Oparł swoją głowę o moją.
-Len, zrozum kocham cię, naprawdę cię kocham.
-Kochasz mnie, ale obściskiwałeś się z jakąś blondyną i nie masz do mnie zaufania?-spytałam ironicznie
-Każdy popełnia błędy, a ja swoich bardzo żałuję. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym cofnąć czas.
-Ale nie możesz. Trzeba płacić za swoje błędy.-odpowiedziałam, a ona popatrzył tylko na mnie i za chwilę wpił się w moje usta. Nie protestowałam, ale chciałam się od niego oderwać. Cały czas nie przestając mnie całować, przyciskał mnie kurczowo do siebie uniemożliwiając mi to. Oderwał się dopiero ode mnie kiedy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Chciałam żeby tylko mnie puścił i otworzył te cholerne drzwi. Chciałam po prostu stamtąd jak najszybciej wyjść.

17 komentarzy:

  1. Oby byli razem :)
    Świetny rozdział pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ on o nią walczy, podoba mi się ^^ Oby wreszcie uległa no ! :DDD

    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
  3. a jak dla mnie to może go trochę jeszcze pomęczyć ;D niech dostanie za swoje ;)
    zapraszam do mnie ;)
    buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. widzę ona cos nie chetna zeby wrocic do niego ,a przeciez cos do niego czuje, ale no kobieca logika w koncu ni??? czkema na nasteony!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. No, no, no. ;D. Zapowiada się ciekawie. Widać, że Zbyszkowi zależy na niej, no ale cóż, popełnił błąd, którego nie da się zapomnieć, niestety. Teraz zastanawia mnie fakt, kto to do niego zaczął się dobijać.. Może to ta blondyna, z która się obściskiwał?! ;D
    Czekam na kolejny! ;D


    Genialnie, Słońce. ^^ ;-***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie powiem, w sumie to ja sama nie wiem hah :D


      dziękuję :***

      Usuń
  6. Super blog! Tak się wciągnęłam, że przeczytałam już w drodze do domu, a wracam do niego jakieś 45 minut :) Mam nadzieję, że będą razem.

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój blog zostal nominowany przeze mnie do zabawy Liebster Award :) zapraszam więc do mnie na http://marzeniasiezmienija.blogspot.com do zakładki Liebster Award. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń