niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział VIII.

ROZDZIAŁ VIII.
-Bez przesady.-odparłam z lekkim uśmiechem
-Jestem Matt.-wyciągnął rękę w moim kierunku promiennie się uśmiechając przy tym
-Lena.-odwzajemniłam uścisk dłoni
-I wszystko jasne.-zaśmiał się
-Ale co?-spytałam zdziwiona
-Takie ładne kobiety to tylko z Polski.-uśmiechnął się
-Przepraszam cię, ale muszę już iść.
-Mam nadzieję ,że się jeszcze spotkamy.-wyszczerzył się
-Zobaczymy. Tylko nic sobie nie rób.-zaśmiałam się po czym pożegnałam się z nowym znajomym i wróciłam do polskiej części wioski. Pouzupełniałam dokumenty ,które miałam do uzupełnienia po czym udałam się do swojego pokoju. W spokoju przejrzałam pocztę, sprawdziłam różne strony typu facebook czy portale informacyjne. Doszły mnie także okrzyki z góry. No tak, nade mną swoje pokoje mieli siatkarze i widać było korzystali jeszcze z racji tego ,że reszta sportowców miała się zjechać dopiero za parę dni. Słychać było wyraźnie szalone okrzyki, śmiechy i kłótnie, a także trzaśnięcie drzwiami. Myślałam ,że wreszcie się uspokoili, jednak zaraz dobiegło mnie pukanie do drzwi.
-Jesteś zajęta?-spytał Piotrek
-Nie bardzo.-odparłam
-W takim razie zapraszam do nas.-uśmiechnął się- Mamy nie do pary bo Grzesiek, Kuba i Rucy poszli się przejść.
-Nie do pary w co?-spytałam
-Do grania w fifę.-odparł zadowolony
-Ja odpadam.-zaprotestowałam
-No ,ale Leeeeeena.
-Grałam w to może ze dwa razy w życiu. Znajdźcie sobie kogoś innego.-odpowiedziałam na jęki siatkarza
-Błagam cię zgódź się, bo oni mnie zabiją jak nikogo nie znajdę.-powiedział błagalnym tonem
-No dobrze już dobrze, jeden raz.-odparłam na co siatkarz wyraźnie się ucieszył i pociągnął mnie za sobą do pokoju w którym trwała gorliwa kłótnia kto z kim ma zagrać.
-To Lena grasz pierwsza z Dzikiem.-zarządził Krzysiek
-Dam ci fory.-powiedział Michał
-Nie musisz, tylko potem nie płacz jak przegrasz.-pokazałam mu język
-Żeście się dobrali.-zaśmiał się patrząc na Zbyszka.
Ja wybrałam Barcelonę, a Michał grał Manchesterem City. Było sporo emocji i śmiechu, głównie dzięki chłopakom ,którzy stale komentowali przebieg meczu. Ku zaskoczeniu wszystkich wygrałam z Dzikiem trzy jeden.
-Ja się tak nie bawię.-powiedział robiąc obrażoną minę
-Mówiłam żebyś głośno nie płakał.-zaśmiałam się ,a za mną zrobili to pozostali
-To co, dawać następnego.-uśmiechnęłam się.
Z nimi nie można było się nudzić. Śmiechu było co nie miara. Po rozegraniu wszelkich meczy przyszedł czas na finał. Ku ich zaskoczeniu ograłam dotychczas wszystkich i miałam zagrać jeszcze ze Zbyszkiem. Dopiero po dogrywce okazałam się lepsza.
-Tego jeszcze nie było żeby dziewięciu facetów ograła jedna kobieta i to w fifę.-zaśmiał się Igła
-Takie czasy, no cóż panowie, wy tu sobie ćwiczcie żeby następnym razem nie dostać takiego lania,a ja wracam do obowiązków.-uśmiechnęłam się po czym pożegnałam się z chłopakami i wróciłam do sobie żeby dokończyć resztę pracy. Nie minęło pół godziny ,a ktoś wszedł do mojego pokoju. Nie wychylałam głowy znad papierów bo byłam pewna ,że to któryś z siatkarzy.
-Nie nauczyli w domu pukać?-spytałam
-Nie.-odparł ,a ja od razu podniosłam się do góry ,a on od razu znalazł się na milimetry ode mnie i położył swoje dłonie na moich biodrach
-Nie masz jakiegoś trening czy czegoś w tym guście?-spytałam oplatając swoje ręce wokół jego szyi
-A właśnie nie mam.-powiedział po czym zaczął delikatnie mnie całować
-Mam jeszcze trochę pracy dzisiaj.
-Ile można pracować?-spytał
-Nie wiem czy pamiętasz, ja przyjechałam tu do pracy.-zaśmiałam się
-No ja też.-zaśmiał się- Ale zawsze można zrobić sobie przerwę.-powiedział po czym wrócił do poprzedniej czynności. Z początku delikatny pocałunek przerodził się w bardzo namiętny. Tą błogą chwilę przerwało pukanie do drzwi.
-Cholera...-powiedział i niechętnie ode mnie się oderwał ,a ja poszłam otworzyć drzwi.
Była to również jedna z lekarek pracujących w wiosce olimpijskiej. Przekazała mi ,że mam się natychmiast stawić o naszego przełożonego. Nie miałam zielonego pojęcia o co chodzi. Nie czekając dłużej pożegnałam się z siatkarzem i czym prędzej pognałam na spotkanie. Poczekałam grzecznie przed drzwiami dopóki doktor Giggs nie wezwał mnie do siebie.
-Przepraszam ,że tak nagle cię wzywam do siebie, ale jest pewna sprawa.-powiedział , a ja zamarłam-Nie, spokojnie nie chcę cię zwolnić, nic z tych rzeczy.-zaśmiał się widząc moją minę
-Więc o co chodzi?-spytałam
-Po wiosce kręci się sporo dziennikarzy pewnie zauważyłaś.-powiedział ,a ja tylko przytaknęłam- Z każdej ekipy musimy przydzielić kogoś na rzecznika prasowego reprezentującego nas przed mediami i prasą. Jutro na przykład telewizja z Polski i chcę żeby ktoś oprowadził ich po wiosce, opowiedział o funkcjonowaniu całego przedsięwzięcia.
-I dlaczego mi to pan mówi?
-Bo chcę żebyś to była ty.-uśmiechnął się
-Ale ja jestem tylko lekarzem, nie znam się na tym. -zaśmiałam się
-Wiem to, ale uważam ,że się nadajesz i nie chcę widzieć sprzeciwu.
Pan Giggs był naprawdę sympatyczny, czasem wręcz szalony w swoich działaniach ,ale cieszył się szacunkiem wśród swoich podopiecznych. Nie miałam zielonego pojęcia co mu przyszło do głowy żebym to ja oprowadzała ich wszystkich po wiosce i tym podobnych. Przekazał mi jeszcze wszelkie instrukcje co do jutrzejszego dnia i po chwili opuściłam gabinet.
-A my znowu się spotykamy.-uśmiechnął się sympatyczny Amerykanin
-Tylko nie mów ,że sobie coś zrobiłeś.-zaśmiałam się
-Nie, robiłem prześwietlenie bo na treningu zabolało mnie kolano.
-Bo już się obawiałam.-uśmiechnęłam się
-Obstawiam ,że wracasz do siebie?
-No tak.-odparłam
-W takim razie pozwól ,że ci potowarzyszę, zgoda?
-Zgoda.-uśmiechnęłam się po czym ruszyliśmy w kierunku apartamentowców.
Matt nie był tak jak myślałam zarozumiałą gwiazdą sportu wokół której wszyscy powinni skakać. Okazał się naprawdę zwyczajnym chłopakiem z ogromnym poczuciem humoru. W drodze powrotnej rozmawialiśmy właściwie o wszystkim i niczym. Ważne ,że rozmowa się kleiła.
-A mogę cię o coś spytać?-zapytał
-Pewnie, śmiało.-odparłam
-Jak właściwie się tu znalazłaś?
-To dłuższa historia.
-Chętnie posłucham.-uśmiechnął się, a ja opowiedziałam mu o kulisach tego jak się tu znalazłam- Pewnie nawet tutaj nie możesz odpędzić się od adoratorów.
-Gdzie tam.-zaśmiałam się
-No wokół tylu siatkarzy, lekkoatletów, koszykarzy, jest w czym wybierać.-zaśmiał się
-Nie powiem ,że nie.
-Pochwal się, zawarłaś jakieś znajomości już?
-A jakby inaczej.-zaśmiałam się- Dosyć dobrze się znam z siatkarzami, chociaż ich znałam zanim tutaj przyjechałam.
-O proszę jakie znajomości.
-Jakoś sobie trzeba radzić.-odparłam z uśmiechem
-A już wiem!
-Ale co?-spytałam
-Wiedziałem ,że skądś cię kojarzę.-powiedział
-Naprawdę?-spytałam zdziwiona
-Ty jesteś dziewczyną Bartmana prawda?
-No tak, skąd wiesz?-spytałam zaciekawiona
-Widziałem cię na finałach ligi światowej z Sofii z nim i potem na volleywoodzie pisali.
-Aż muszę sobie zobaczyć.-zaśmiałam się.
Gdy dotarłam pod budynek pożegnałam się z Mattem i za chwilę byłam już w swoim pokoju. Około godziny zajęło zdecydowanie w to co się jutro ubiorę, ale po burzy mózgów wreszcie znalazłam odpowiedni zestaw. Położyłam się spać około północy. Nazajutrz wstałam po siódmej, od razu wyruszyłam do łazienki. Ubrałam się, oczy podkreśliłam eyelinerem, a włosy lekko pofalowałam pozwalając opadać im na ramiona, a ciało spryskałam perfumami. Kilka minut przed umówioną godziną wyszłam z pokoju i skierowałam się ku wyjściu z budynku.
-A gdzie to tak się wystroiłaś?-usłyszałam pytanie i natychmiast się odwróciłam
-Na randkę z tajemniczym wielbicielem.-powiedziałam sarkastycznie
-Mam czuć się zazdrosny?-spytał
-Chyba ,że uważasz za konkurenta dziennikarzy ,których mam oprowadzić po wiosce i przybliżyć im swoją pracę.-powiedziałam gładząc go po policzku ,a on tylko przysunął mnie do siebie
-Większą konkurencją już mi robi banda dwumetrowców.-powiedział po czym musnął moje usta
-Fuj.-dało się usłyszeć za nami-Nie przy ludziach.
-Piotrek, jak ci się coś nie podoba to tam są drzwi.-wyszczerzył się ,a Pit tylko westchnął i za chwilę zniknął za rogiem
-Zbychu zostaw panią doktor i na śniadanie i to migiem.-zarządził Marcin
-Idź na śniadanie, ja też muszę już iść.-powiedziałam z uśmiechem i za chwilę się pożegnaliśmy, a ja udałam się w miejsce w którym miałam oczekiwać na ekipę z telewizji. Kiedy zobaczyłam osobę idącą na ich czele uśmiech szybko zniknął mi z twarzy.

12 komentarzy:

  1. i kogo ona tam zobaczyła znowu? :DD
    rozwaliło mnie to ,że ich ograła w fife hahhahahh




    agstoncaged.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyżby spotkała swojego przyszłego niedoszłego ? ;D. Ciekawe, ciekawe.. ;D


    Jak zwykle genialnie! ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie wiem na ten temat hah :D

      dzięęękuję :*

      Usuń
  3. ja mysle ,ze to byla Zbyszka albo jej byly ;ppp ale rozdzial swietny ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostaw panią doktor... hahahaha <3
    Uuuuuhuhuhuh, kim raczyłbyć ten osobnik na czele? ;>>> CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ. <3
    A tymczasem zapraszam na nowy : http://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com/
    Pozdrawiaaaam! ;-*

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo fajny rozdział:) czyzby kolega z USA był TEN Matt? :)pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział! Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń