ROZDZIAŁ XV.
-Chciałam z tobą porozmawiać.
-Nie mamy o czym.-odparłam stanowczo
-Ja uważam ,że jednak mamy.
-Jak mnie znalazłaś?-spytałam
-Wpuścisz mnie do środka czy będziemy rozmawiać przez próg?
-Odpowiedz mi.-odparłam
-Nie było trudno. Dlaczego mu to robisz?
-Komu?-spytałam zdumiona
-Marcinowi. Przeprowadził się dla ciebie do Rzeszowa, a ty co?
Byłam zupełnie zdumiona jej słowami. Myślałam ,że tak jak tam stoję po prostu zamknę jej drzwi przed nosem.
-Mamo, ty naprawdę jesteś aż tak ślepa?!-prawie ,że wykrzyczałam
-Ja ślepa? Chyba ty.
-Nie rozumiesz? Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nie pochwalił się jak mnie urządził ostatnio?
-Przesadzasz, pewnie sama niezdaro sobie coś zrobiłaś i chcesz zwalić na biednego chłopaka.-odparła zupełnie niewzruszona
-O nie, nie będziemy tak rozmawiać.-powiedziałam po czym chciałam zamknąć drzwi, jednak uniemożliwiła mi to
-Nie przesadzasz? Nie zapominasz ,że jestem twoją matką?-spytała
-A czy ty nie zapominasz ,że jestem twoją córką? Zrozum wreszcie ,że on jest psychiczny i nie zamierzam nawet na ten temat z tobą rozmawiać. Jak wreszcie przejrzysz na oczy to wtedy będziemy mogły porozmawiać, ale na razie żegnam.
-Lena...
-Nie mamo.-odparłam- Proszę cię, idź.
Po tych słowach pokręciła tylko głową i odeszła. Nie mogłam pojąć tego jak łatwo dawała się manipulować temu kretynowi. A także tego ,że tak ślepo wierzyła w każde jego słowo. Właściwie zachowywała się jakby byłą jego matką, nie moją. Bolało mnie to ,że własna rodzicielka mnie nie rozumiała, ale musiałam być silna. Miałam cichą nadzieję ,że może wreszcie przejrzy na oczy, zobaczy jaki on jest naprawdę. Przez resztę wieczoru nie mogłam na niczym się skupić. Cały czas ta sprawa nie dawała mi spokoju. Mniej więcej kilka minut po siódmej do mieszkania wrócił także siatkarz. Od razu skonsumował przygotowaną przeze mnie kolację i zaraz usiadł na kanapie. Wyłożył nogi na stoliku i zaczął skakać z kanału na kanał. Zaraz jednak swoją uwagę skupił na mnie.
-Wszystko w porządku?
-Jak tak dalej pójdzie moja matka zaadoptuje sobie Marcina.-odparłam ,a on popatrzył na mnie zdziwiony
-Co znowu?-spytał obejmując mnie
-Daj spokój, szkoda gadać. Nie mam już do niej siły po prostu.-pokręciłam głową
-Dalej twierdzi ,że jest niczemu winny?
-Dokładnie.-westchnęłam.
Wieczór spędziliśmy nie robiąc nic nadzwyczajnego, oglądaliśmy trochę telewizję ,trochę pogadaliśmy.
Następne tygodnie mijały bardzo szybko i wbrew pozorom spokojnie. Wróciłam do pracy w szpitalu ,a także na uczelnie, Zbyszek dużo grał, sporo też podróżowali w ramach Ligi Mistrzów. Ogółem między nami układało się dobrze. Moje relacje z mamą nie należały do najlepszych. Nie rozmawiałyśmy praktycznie od paru tygodni. Jedyne z kim utrzymywałam kontakt z rodziny to mój tata i siostra. Wielkimi krokami zbliżał się też święta Bożego Narodzenia. Sprawa z Marcinem dobiegła końca, otrzymał sądowy zakaz zbliżania się do mnie i moich najbliższych, więc nie musiałam obawiać się o swoje życie i swoich bliskich mimo iż moja matka nadal utrzymywała z nim kontakt.
Jak co dzień, miałam dyżur w szpitalu do czternastej. Nie działo się dzisiaj nic zbyt ciekawego i nie miałam za dużo pracy dzisiaj i ten dzień wyjątkowo się dłużył. Wreszcie wybiła zbawienna godzina, szybko pozbyłam się fartucha i za pięć minut wyszłam z budynku. W tejże chwili dostałam sms'a.
O której będziesz w domu?
Zrobię zakupy i jestem, a co? :)
Mam coś dla ciebie, ale to w domu :-)
Po drodze do domu zrobiłam jeszcze zakupy i mniej więcej za dwadzieścia trzecia byłam w mieszkaniu. Zdążyłam rozpakować zakupy i zaraz w mieszkaniu zjawił się także Bartman. Dał mi całusa w policzek na powitanie.
-To co tam dla mnie masz?-spytałam
-Wybierasz się na święta do domu prawda?
-Nie mam większej ochoty, ale tak, chociaż na wigilię.-odparłam
-A tak mniej więcej od drugiego dnia świąt do drugiego stycznia masz coś w planach?
-Niekoniecznie.
-Bo pamiętasz, wygrałem zakład, co prawda jakiś czas temu ,ale dalej aktualne mam nadzieję?-uśmiechnął się
-Jak najbardziej.
-W takim razie co powiesz na wypad na narty?
-Kusząca propozycja.-uśmiechnęłam się-Ale gdzie?
-Val di Fiemme?
-Trener nie ma nic przeciwko?-spytałam
-No nie ma.-wyszczerzył się-Bo zgaduję ,że jeździsz na nartach?
-Oczywiście ,że tak. Jakieś kilkanaście lat.-zaśmiałam się
-To w takim razie się zgadzasz?
-Pewnie ,że się zgadzam.-uśmiechnęłam się
-Bo jest jeszcze jedna kwestia.-rzucił ,a ja spojrzałam tylko na niego- Jedziemy sami czy zabieramy kogoś?
-Skoro mamy tam spędzić Nowy Rok, weźmy kogoś.
-Może ty spytaj Maję, a ja Piotrka? Bo Michał z Moniką tam będą, ale dopiero po świętach.
-Zgoda. Idę o zakład ,że się zgodzi bez żadnego ,ale.-zaśmiałam się
-Piotrek pewnie też zwłaszcza ,że...-przerwał
-Że co?-ciągnęłam
-Jestem gorszy niż baba.-zaśmiał się- Powiem ci, ale błagam nie mów nikomu bo mnie Cichy zabije.
-No mów.
-Bo Piotrkowi podoba się Maja.
-To tym bardziej trzeba ich namówić na ten wyjazd ,a potem zeswatać.-zaśmiałam się- Pasują do siebie. Ona wielka gaduła i żywiołowa, a on spokojny.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy o wyjeździe i zaraz zadzwoniłam do przyjaciółki z ofertą wyjazdu. Miałam wielką nadzieję ,że się zgodzi.
-Maja, mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-No dawaj.-odparła
-W drugi dzień świąt jedziemy na narty do Włoch, jedziesz?
Na chwilę w słuchawce zapadła cisza. Było wręcz niepodobne do niej. Nie ukrywam, ta cisza trochę mnie zdezorientowała.
-Kocham cię Len wiesz? Pewnie ,że jadę!-prawie ,że krzyknęła z radości- Kto jeszcze jedzie?
-Prócz naszej dwójki i ciebie jeszcze Piotrek, potem możliwe ,że Michał z Monią dojadą.-odparłam.
Omówiłyśmy jeszcze przez chwilę szczegóły wyjazdu i za kilka chwil zakończyłyśmy rozmowę. Zbyszek jeszcze rozmawiał, więc nie chciałam mu przeszkadzać i wzięłam się za pakowanie rzeczy. Nazajutrz jechałam do Warszawy, co prawda dwa dni wcześniej, ale musiałam pomóc w domu w przygotowaniach. Nazajutrz wraz ze Zbyszkiem udaliśmy się do Warszawy do swoich rodziców. Podwiózł mnie pod mój rodzinny dom, pomógł mi z walizkami i na pożegnanie pocałował.
Uwielbiałam tą świąteczną atmosferę w domu. Ubieranie choinki, zapach pierników i innych wypieków roznoszący się po całym domu, dźwięk kolęd. Nawet to ,że prawie nie odzywałam się z mamą nie psuło mi nastroju. Dni przedświąteczne nawet nie wiedzieć kiedy minęły i wreszcie nadszedł upragniony wigilijny dzień. Od samego rana zjeżdżała się do nas rodzina, szły też ostatnie przygotowania w kuchni. Nadeszła też pora na wigilijną kolację, dzielenie się opłatkiem, wspólne śpiewanie kolęd, rozpakowywanie prezentów. Jak co roku z siostrą robiłyśmy sobie prezenty. W tym roku dostałam od niej perfumy Dolce&Gabanna i kremowy sweter z ćwiekami. Jak to zwykle bywało potem rodzina podzieliła się na dwa obozy - żeński i męski. Nie brałam zbyt aktywnego udziału w rozmowach ciotek z moją mamą na czele, rozmawiałam sobie spokojnie z Zuzą.
-Lena skarbie, a co u ciebie?-przerwała mi pytaniem rozmowę z siostrą jedna z ciotek
-Jakoś leci.-odparłam wzruszając ramionami
-Twoja mama coś wspominała ,że w drugi dzień świąt gdzieś zmykasz.
-No tak, jadę do Włoch z przyjaciółmi na narty.-odpowiedziałam
-A jakiegoś kawalera masz?
-Oczywiście ,że ma i to jakiego.-wtrąciła z uśmiechem Zuza
-O proszę.-pokiwała z uznaniem-To opowiadaj!-Popatrzyłam tylko na nią bezradnym spojrzeniem. Nie miałam ochoty opowiadać o naszym związku zwłaszcza ,że moja mama nie była zbyt z tego zadowolona i zapewne wtrąciłaby swoje przysłowiowe pięć groszy.
-No może ja mam mówić?-zaśmiała się Zuza
-Znasz go?-spytała ciotka
-Osobiście to jeszcze nie ,ale na internecie można sobie o nim poczytać.-wyszczerzyła się ,a ja zmierzyłam ją wzrokiem
-Na internecie?-powtórzyła-To kim on jest, jakimś słynnym piłkarzem?-zaśmiała się
-No prawie.-uśmiechnęła się-Jest siatkarzem i jednym z przystojniejszych sportowców.
-Zuza, mam powiedzieć Rafałowi?-spytałam ze śmiechem
-Dobra ja już nic nie mówię.-zaśmiała się-Ale ty poopowiadaj.
Jakże zbawienny okazał się w tejże chwili dzwonek do drzwi. Ruszyłam pośpiesznie żeby otworzyć. Spojrzałam przez wizjer. Widok osoby za nimi nie był dla mnie zbyt przyjemny, zwłaszcza w święta. Przełknęłam ślinę, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi.
Czyli będą się bawić w swatki, można i tak. ;D. Czyżby to znowu Marcin?! Nie trawię tego kolesia. -,-
OdpowiedzUsuńGenialnie! ;D ;-*
Mniej więcej hah :D Nie wieeeem :D Zauważyłam już :P
Usuńdziękuję :*
Też mi się wydaje, że to Marcin. Niech ten gość się wreszcie od niej odczepi. Swatanie Piotrka i Majki? CIekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że początek się spodoba :) http://nadwiedzona-deskorolka.blogspot.com/
Pozdrawiam, no_princess :D
Zobaczymy czy ciekawie c: O już lecę czytać! :D
UsuńZbyszek i Lena swatki? :D Lubie to :D założę się ,ze ich wyswatają! :DDD fajnie, fajnie ziomek ;DDD
OdpowiedzUsuńgatsoncaged.
Hah zobaczy się :DD dzięki ziomuś :d
Usuńfajny nowy wyglad ;ddd ja tez mam przeczucie ,ze to ten marcin!! gr nie lubię gościa!!! ale fajnie napisane :)))
OdpowiedzUsuńa dziękuję :))
Usuńkogooo tam znowu niesie ;>
OdpowiedzUsuńA nie wieeeeeem :>
UsuńNooo... Biorąc pod uwagę taką typową matczyną upartość w takich sprawach, zakładam, że w ostatniej akcji chodzi o Marcina ;D ale...czy to nie byłoby zbyt proste :D? haha :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jutro zapraszam do siebie :)
pozdrawiam :)
http://naranja-vb.blogspot.com
Nie wiem, nie wiem :P
Usuńdziękuję bardzo :) na pewno wpadnę :)
Swatki, swatki, wszędzie swatki! U mnie też! (chyba się zmówiłyśmy czy coś ;p) Myślę jak Naranja- to na pewno Marcin :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
S.
Hahah faktycznie! :D
UsuńU MNIE 4 ROZDZIAŁ ZAPRASZAM
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
WINIAROWA :)
Dziękuję za informację :)
UsuńCiekawe kto to oby nie Marcin.
OdpowiedzUsuńNie chciałabym mieć takiej mamy.
Czekam na kolejny i zapraszam.
Niestety, bywa i tak :)
Usuńwpadnę :)
Nominowałam Cię do zabawy w Liebster Aword. Więcej informacji pod tym linkiem:
OdpowiedzUsuńhttp://naranja-vb.blogspot.com/p/blog-page_17.html
I zapraszam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam :)
http://naranja-vb.blogspot.com/
Oo milo :)
Usuńwpadnę :))
pozdrawiam c:
Jeny, proszę, żeby to nie był Marcin! Chociaż to jest możliwe, zważając na sympatię mamy Leny do niego :< Mam nadzieję, że to jednak nie on i że nie zepsuje tej świątecznej atmosfery.
OdpowiedzUsuńMaja i Piotrek? ZDECYDOWANIE TAK! :) Swataj ich, swataj Lena (i Zbyszek, ofkors)! :p
Buziaki, czekam na nowy rozdział :)
http://nad-przepasciaa.blogspot.com/
Zoabczymy c:
Usuńjuż patrzę :>
dziękuję za informację :)
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział :) nie mogę się doczekać nart, jeżdżę prawie codziennie i chętnie sobie poczytam o wyczynach siatkarzy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja to samo, uwielbiam jeździć ! :D
UsuńZostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award - jeśli masz ochotę odpowiedzieć na pytania i przyłączyć się do zabawy, to zapraszam :) + pojawił się 3 rozdział.
OdpowiedzUsuńhttp://nad-przepasciaa.blogspot.com/
Ok, już zaglądam c: Dziękuję za wiadomość! :D lecę czytać :D
Usuńhttp://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział! ;-))
o już lecę! :D
UsuńZapraszam serdecznie na VI- S. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
dziękuję za informację, już zaglądam c:
UsuńZapraszam na nowy rodział :)
OdpowiedzUsuńNaranja-vb.blogspot.com
Już czytam! :)
UsuńRozdział nr 24 pojawił się na na siostra-siatkarza.blogspot.com jeżeli masz czas i ochotę to zapraszam serdecznie :D
OdpowiedzUsuńo peeeeeewnie ,że mam ! :D już lecę czytać !
Usuńdziękuję :)
OdpowiedzUsuńTaka mała uwaga, siatkarze podpisujac umowy w klubach mają zakaz jezdzenia na nartach bo to pogarsza skocznosc,moglas nie wiedziec więc mówię:)
OdpowiedzUsuń