piątek, 29 marca 2013

Rozdział XXVIII.

ROZDZIAŁ XXVIII.
-Kto to?-zapytał ,a ja natychmiast uciszyłam go przykładając palec do ust. Za moment gestem dłoni wygoniłam go z powrotem do sypialni.
-Powiesz mi kto to czy mam sam iść sprawdzić?
-Maja...-rzuciłam
-Skąd wie gdzie mieszkasz?-zapytał zupełnie zaskoczony
-Myślisz ,że wiem? Nie mam zielonego pojęcia.
-Zamierzasz udawać ,że nikogo nie ma w mieszkaniu rozumiem?
-A widzisz jakieś inne wyjście z tej kretyńskiej sytuacji?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-Zawsze mogę pójść otworzyć.-zaśmiał się
-Tą opcję sobie raczej odpuścimy.-poklepałam go po ramieniu.
Pukani nie ustawało, wręcz przeciwnie. Dobijała się niemiłosiernie. Musiała najzwyczajniej w świecie nas usłyszeć, bynajmniej Bartmana.
-Dobra mam pomysł, ale musisz być cicho.
-Zamierzasz ją wpuścić?
-Tak, ale powiem ,że mam za godzinę dyżur czy coś w tym rodzaju. Ty tylko spróbuj się odezwać słowem to nie wiem co ci zrobię.
-Już się boję.-wyszczerzył się
-Co ja z tobą mam...-pokręciłam głową.
Za chwilę opuściłam swojego towarzysza szczelnie zamykając drzwi. Podeszłam do wyjściowych i otworzyłam je.
-Ileż można czekać?
-Przepraszam, nie słyszałam.-odparłam- Skąd wiesz gdzie mieszkam?
-Wysyłałaś mi kiedyś kartkę pamiętasz? To stąd.
Faktycznie, brawo Nowakowska.
-Nie chciałabym cię wyganiać, ale mam za godzinę dyżur i muszę się ogarnąć.
-Nie przeszkadzaj sobie.-odparła.
Tego mogłam się spodziewać. Za łatwo nie da się jej zbyć. Twardo siedziała i rozglądała się po mieszkaniu. No to spróbujmy jeszcze raz.
-Maja, spotkajmy się popołudniu co? Teraz naprawdę nie mam czasu.
-Przyznaj, po prostu gdzieś tam chowasz jakiegoś przystojniaka?
Wójcik, jak ty mnie dobrze znasz. Ale przecież nie powiem jej prawdy. Bynajmniej nie teraz.
-Na pewno.-odparłam zmieszana co zauważyła
-Może mi powiesz ,że zgadłam?-zaśmiała się
-Oszalałaś? A teraz wynocha mi stąd. Do czternastej?
-No już dobra wredoto, idę już. Pozdrów tego co go przede mną ukrywasz.-zaśmiała się i wyszła za moment z mieszkania.
Odetchnęłam z ulgą. Nie spodziewałam się ,że tak szybko ulegnie i się zmyje. Na całe szczęście się udało.
-Szybko.-odparł pojawiając się koło mnie ,a ja aż podskoczyłam
-Nie strasz mnie.
-Myślałaś ,że kto to, czekaj jak mu tam było?
-Grabisz sobie mój drogi.-odparłam z przekąsem- Będziesz chciał śniadanie.
-Będę chciał.
-To zrób sobie sam.-udawałam obrażoną
-Mówiłem ,że strasznie uroczo wyglądasz jak się złościsz?
-Nie podlizuj się bo i tak nic nie dostaniesz.
-To sam sobie zrobię.-uśmiechnął się i zabrał się do kuchni. Usiadłam przy kuchennej wysepce i obserwowałam siatkarza zwinnie poruszającego się po kuchni. O jego talencie wiedziałam doskonale, ciekawa byłam tylko co wymyśli. Po kilkunastu minutach postawił przede mną na talerzu nie dość ,że cudownie pachnący to jeszcze tak samo wyglądający omlet z jagodami i malinami.
-Bon apetit!
W mgnieniu oka pochłonęłam to co przygotował. Następnie zaparzyłam kawy.
-Czyżby przeprosiny przyjęte?
-Moooże.-odparłam - Na którą masz trening?
-Na jedenastą.
-Jak nie chcesz się spóźnić to ruchy. Masz czterdzieści minut.
Dwa razy powtarzać nie trzeba było. W ekspresowym tempie wypił kawę i się zebrał. Ja również duszkiem wypiłam kawę i skierowałam się ku łazience. Ubrałam się, włosy rozczesałam pozostawiając rozpuszczone, oczy podkreśliłam delikatną kreską eyelinera, a ciało spryskałam perfumami.
-A ty dokąd?
-Na trening.
-Odwiozę cię. Chyba nie myślisz ,że pozwolę ci się zgubić w Maceracie.
-Z tą twarzą bym nie zginął.-wyszczerzył się
-Byś się zdziwił.-prychnęłam i zgarnęłam kluczyki od samochodu cioci Iwony. Za moment byliśmy na parkingu i zapakowaliśmy się do samochodu.
-Land Rover Evoque?
-Nie jest mój.
-A już miałem nadzieję.
-Na co?
-Że dasz się przejechać. Ja ci to mówię, to mój następny samochód.-odparł z pełnym zachwytem. No tak, mężczyźni tak mają. Samochody to ich druga wielka miłość, niektórzy potrafili mieć na tym punkcie hopla, przykład takowego siedział koło mnie.
-W tym temacie u ciebie wszystko po staremu widzę.
-No co? Lepsze to niż granie godzinami w Word od Warcraft.
-Albo w fifę.-zaśmiałam się
-A fifa to już zupełnie inna sprawa.
-Gra jak gra.-odparłam
-To jest dopiero gra, ale to tylko zrozumie facet.
-Przypominam ci ,że ograłam was wszystkich po kolei w Londynie i nie jestem facetem.
-Wypadek przy pracy.-uśmiechnął się ,a ja tylko się zaśmiałam. Za dosłownie moment byliśmy już pod hotelem zajmowany przez naszych siatkarzy.
-Do potem?
-Do potem.-podał mi rękę jak gdybyśmy się dopiero poznali przez co ledwo udało mi się zachować powagę. Już wychodził z auta gdy jednym zwinny obrotem za chwilę wpił się w moje usta. Na pożegnanie posłał mi jeszcze promienny uśmiech ukazując rząd swoich białych zębów po czym pognał do hotelu. Po drodze wstąpiłam jeszcze na drobne zakupy.
-Przepraszam.-rzuciłam przez nieuwagę w kogoś wchodząc
-Wybaczam.-odparł z uśmiechem znany osobnik- A my znowu się tutaj spotykamy, to jakiś znak.
-Albo pech, jak kto woli.-zaśmiałam się
-E tam pech.-machnął ręką-Byłaś na meczu.
-Spostrzegawczy jesteś.-odparłam- Z resztą nie masz co robić tylko rozglądasz się za kibickami?
-Tylko za tymi ładnymi.-wyszczerzył się Travica
-Uznam to za komplement.
-I trafnie.-odparł- Robisz coś ciekawego dzisiaj?
-Umówiłam się z przyjaciółką.
-A już miałem nadzieję na jakąś kawę...-odparł-Może pojutrze?
-Skoro nalegasz, zgoda.-uśmiechnęłam się- A teraz wybacz, muszę lecieć.
Grzecznie się pożegnał po czym zniknęłam udając się w kierunku kasy. Zapłaciłam po dłuższym staniu w kolejce i w pośpiechu ruszyłam ku samochodowi. Nawet nie rozpakowywałam zakupów, tylko wrzuciłam je do kuchni i pognałam na spotkanie z Mają.
-To powiesz mi dlaczego tak usilnie mnie wyganiałaś dzisiaj rano?
-Mówiłam, miałam dyżur.
-A ja jestem Teresa.-odparła- Przecież wiesz ,że mnie łatwo nie oszukasz Len.
-O, zmieniłaś imię?-zaśmiałam się
-Po prostu oczekuję prostego tak lub nie i nie będę drążyć tematu. Był ktoś rano u ciebie?
-Tak.-odparłam natychmiast co wywołało nie małe zdziwienie na twarzy Mai.
-Nie drążę tematu, chociaż korci.
-I prawidłowo.
-Dobra, jedno malutkie pytanko, Włoch czy Polak?
-Zgadnij.-odparłam dość zagadkowo
-No mogłaś wyrwać jakiegoś Włocha.
-Pudło.-odparłam triumfalnie
-To może powiesz mi coś więcej?-ciągnęła
-Nie.-odparłam
-Ale jesteś rozmowna dzisiaj.
-Chętnie posłucham co ty ciekawego powiesz.-uśmiechnęłam się.
Długo namawiać jej nie trzeba było. Gadała jak najęta gdzieś przez dwie godziny. Nie wiem czy pozwoliła mi dojść do słowa ze dwa razy. Ale przyznam ,że brakowało mi tego jej gadania. W ogóle po ich wizycie zaczęło mi cholernie brakować życia w Polsce. Może i byliśmy w ciągłym kontakcie, ale jednak rozmowa przez internet to diametralnie inna rzecz niż rozmowa w cztery oczy.
Po piętnastej wracałam spokojnym tempem do domu. Jak to miałam w zwyczaju dużo myślałam nad wszystkim. I jak to zwykle bywało ktoś wyrwał mnie z moich zamyśleń.
-Chciałem cię przeprosić.
-Przeprosiłeś.-odparłam bez większych emocji
-Wiem, ale nie powinienem był tego robić. To twoje życie i będziesz z nim robić co chcesz. A ja sobie ubzdurałem coś nierealnego i zachowywałem się jak zwykły szczeniak. Jeśli ty będziesz z nim szczęśliwa albo jesteś to jakoś to przeboleję. Nie chcę psuć tej przyjaźni.
-Ja też tego nie chcę.
-Wybaczysz chwilowy brak szarych komórek?
-Wybaczę.-odparłam z uśmiechem.
Każdy zasługuję na drugą szansę. Skoro dałam ją Bartmanowi, to dlaczego miałabym jej nie dać jemu? Był moim przyjacielem, pomógł mi tu się zaaklimatyzować, pomógł mi stanąć na nogi. Był niebagatelnie osobą ważną w moim życiu, lecz tylko i wyłącznie jako przyjaciel.

Następne dwa dni minęły w takim szalonym tempie ,że nawet nie jestem w stanie powiedzieć kiedy przeminęły. Nadeszło wreszcie nieuniknione. Rozstanie. Co prawda na niecały miesiąc, ale zawsze rozstanie. Odprowadziłam atakującego na lotnisko.
-Tylko mi tutaj nie płacz, bo sam będę.
-Chciałabym to zobaczyć.-uśmiechnęłam się
-Nie chciałabyś.-zaprzeczył obejmując mnie- I co teraz?
-Teraz wracamy do rzeczywistości, tej szarej. Wracamy do swojego życia, ty w Polsce, ja zostaję tutaj. Trzeba żyć po staremu jak gdyby nic się tutaj nigdy nie wydarzyło.
-Ale wydarzyło, i to sporo. Ten miesiąc będzie beznadziejny.
-Czemu? Będziecie grać ligę światową.
-Bo nie będzie ciebie koło mnie.-przycisnął mnie do siebie
-To tylko miesiąc, w dodatku niecały.
-Teraz owszem, sporo wyjazdów i jakoś może dam radę. A potem? Trzy calutkie miesiące.
-Pamiętaj zawsze o obietnicy.
-Pamiętam, a ty pamiętaj o mojej.-puścił mi oczko.-Ale nie martw się, choćby nie wiem ile miał czekać to poczekam.
-O to się najbardziej martwię.
-Słońce, nie ma i nie będzie nikogo ważniejszego niż ty.
-Mam nadzieję.-odparłam
-Muszę lecieć.-skrzywił się-Nie płacz.
-Będzie mi ciebie brakować.-powiedziałam czując łzy na policzkach
-Mi ciebie też.-odparł ciepło po czym wtuliłam się w jego ramiona, po raz ostatni. Bynajmniej na jakiś czas. Chciałam żeby ten uścisk trwał i trwał. Niestety, nie mógł. Po raz ostatni też mogłam poczuć na sobie smak jego ust. Całował tak jakbyśmy mieli się już nigdy więcej nie zobaczyć. Odchodząc pomachał mi na pożegnanie, odwrócił się kilka razy posyłając ciepły choć nieco smutny uśmiech.
Teraz tylko przeżyć tak jak dotychczas te kilka tygodni. Nie czekałam w tym momencie bardziej na nic jak tylko 4 czerwca i lot w kierunku Warszawy. To trzymało mnie na duchu, a nie jak powinno, zbliżające się rozwiązanie mojej siostry ,którym wszyscy w rodzinie żyli. Miałam być chrzestną, a mimo to jak okrutna czekałam na spotkanie z nim. Uświadomiłam sobie wtedy ,że te następne miesiące będą katorgą. Może nie fizycznie, ale duchowo. Jednak nie zadręczałam się tym. Wpadłam w wir obowiązków, studiów, pracy. Bartman dzwonił niemalże codziennie. Potrafiliśmy rozmawiać godzinami. Zupełnie tak jakbyśmy się dopiero co poznali. Tak właśnie się czułam. Czułam jakbym od nowa się w nim zakochiwała, na nowo poznawała.
Wreszcie czułam się ,że żyję, że jestem szczęśliwa. Chyba pierwszy raz od dawna.
-Coś się stało?-zapytałam wchodząc do kuchni i widząc zamyśloną, nieobecną Iwonę
-Właściwie to chyba tak.
-Powaga?
-U mnie jak nigdy.-zaśmiała się lekko-Ale tak, trudna sprawa.
-Dasz radę, kto jak nie ty?
-Właściwie ta sprawa dotyczy nas obydwu.
Spojrzałam na nią przerażonym wzrokiem.
-Spokojnie, nikt nie umarł, nie patrz tak.
-No mów co się stało jak nie chcesz mnie za chwilę reanimować.-odparłam oczekując w napięciu o co chodzi
-Chodzi o wyjazd...
-Nie..
___________________________________________________________________
Przepraszam ,że tak późno dodaję, ale wcześniej pochłonął mnie świąteczny szał, rozumiecie :< Nie jestem w stanie powiedzieć kiedy dodam coś nowego, wyjeżdżam jutro do rodziny na święta, komputera raczej mieć nie będę, ale rozdział obiecuję dodać jak tylko wrócę, czyli poniedziałek wieczór, ew. jak wcześniej dorwę komputer. Już dzisiaj chciałbym Wam życzyć moje drogie czytelniczki zdrowych, wesołych i pogodnych świąt Wielkiej Nocy, wesołego jajka, mokrego Dyngusa nie będę życzyć bo pogoda za oknem iście zimowa, ale przede wszystkim rodzinnego ciepełka podczas śniadania Wielkanocnego! :*

32 komentarze:

  1. W takim momencie? no wiesz... Kurczę Ciekawe, o co może chodzić z tym wyjazdem.. Oby wszystko było ok.
    Zapraszam do siebie na ósmy rozdział: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

    Pozdrawiam, no_princess ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy co z tego wyjdzie :) już zaglądam c:

      Usuń
    2. Pojawiła się dziewiątka :) Zapraszam.

      http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

      Usuń
  2. Czemu w takim momencie?Rozdział jak zwykle świetny.Dodaj szybko kolejny.Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No i w takim momencie? Jak mogłaś nam to zrobić! :P
    Spryciula z tej Leny, ukrywa przed Majką że nic jej nie łączy ze Zbyszkiem. Ciekawie, ciekawie.
    Zapraszam do mnie http://latwiej-jest-uciec.blogspot.com/.
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okrutność ma nie zna granic :D Chętnie zajrzę c:

      pozdrawiam c:

      Usuń
  4. muszą,muszą być razem nie ma bata!
    wesołych :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zoooooooobaczy się :) dzięęękuję i wzajemnie, wesolutkich :*

      Usuń
  5. Hahah, nie ma to jak ukrywać kogoś w mieszkaniu. Ale dziewczyna ma nosa.:D
    Coś musi się wydarzyć przez ten czas, kiedy Zbyszka nie będzie. I na to liczę.
    czekam, czekam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, to tylko chwilowa zgoda jeśli pocieszę c:

      Usuń
  6. Zapraszam na nowy.:)
    http://169141613.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. weeeeeeeeeesołych Karo <3 coś mi się wydaje ,że cisza przed burzą bo wyczuwam na kilometr jaki niecny plan bo spokojnie być nie może za długo u Ciebie :DD


    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju, no znowu przerywasz a takim momencie! Naprawdę tak nie można! ;D
    Ehhh, coś czuję, że Iwona nie ma dobrych wieści :c
    Aaaa, i również wesołych ;D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na dziesiątkę ;)
    http://volleyball-journalist.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieeeeeeeem, okrutna jestem :DD Zobaczymy co powie ;))

      Usuń
  9. JEZUU!!!!!!!!! Za takie zakończenia to mord na miejscu !!! :)
    Rozdział świetny! :) Ciekawe co się wydarzy ;D Czekam z niecierpliwością na koleiny !! :)
    WESOŁYCH ŚWIĄT :3
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. haha rozbroiło mnie jak Lena ukrywała Zbyszka. Maja to ma nosa, że od razu wyniuchała, że ktoś u Niej jest;) Iwona chyba zbyt dobrych wieści dla Leny nie ma:/ chyba, że specjalnie zachowuje powagę;)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Super:) Zapraszam do mnie:) http://gdysiatkowkajestcalymzyciem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Haha kocham Majkę! Idealnie wyczuła swoją przyjaciółkę. Cóż, w końcu zna ją najlepiej :)
    Az samej mi było przykro, jak żegnali się na lotnisku. Tak bardzo jestem z nich dumna, że walczą o tę miłość do końca ;)
    I znowu... Znowu będę głowić się, co chciała powiedzieć Iwona :) Trzymasz napięcie ;D!

    pozdrawiam i wesołych Świąt życzę :)
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, zna ją na wylot ;) No znoooowu :DD
      dziękuję i wzajemnie c:

      Usuń
  13. Dzięęękuuję :>> chętnie zajrzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. no co tu dużo mówić, jak zwykle genialny ;)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapraszam na nowy ;)
      http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/2013/04/bonjour.html

      Usuń
    2. dziękuję ;)) już zaglądam c:

      Usuń