sobota, 9 marca 2013

Rozdział XXII.

ROZDZIAŁ XXII.
-Mi ciebie też miło widzieć.-odparła
-Po co tu przyjechałaś?
-Chciałam się z tobą zobaczyć.
-Zaraz po Marcinie?-spytałam ironicznie
-Przestań już.
-Ja mam przestać? Ty przestań udawać ,że nic takiego się nie stało.
-Nie możemy spokojnie porozmawiać?-zapytała
-Przecież rozmawiamy.
-Ale nie w ten sposób, bez żadnych zbędnych nerwów.-powiedziała spokojnie
Mimo iż była moją matką tak naprawdę czułam jakby była mi zupełnie obcą osobą. Była niby blisko, ale równocześnie tak strasznie daleko. Ostatni raz rozmawiałam z nią na święta jeśli można to nazwać rozmową. To okropne ,że przez przez jedną osobę stałyśmy się sobie zupełnie obce. Kiedyś była dla mnie jak przyjaciółka, potrafiłam powiedzieć jej wszystko, a teraz? Teraz nie chciałam i nie mówiłam jej praktycznie nic. Można rzec ,że mnie w ogóle nie znała, i vice versa.
-Przeprowadziłaś się?
-Nie miałam zamiaru mieszkać w jednym bloku z tym psycholem.-odparłam
-Psycholem?-spytała z lekkim niedowierzaniem w głosie
-A jak inaczej go nazwać po tych wszystkich wyczynach.
-To raczej przesada.-odparła
-Przesada?!-spytałam zdenerwowana- Przesadą jest to ,że tak ślepo wierzysz temu...
-Hamuj się moja panno.
-Ty dalej sądzisz ,że jest niczemu niewinny i jest ideałem faceta?-spytałam ze zdumieniem
-Każdy z nas może popełniać błędy, a tego co słyszałam trochę podkolororyzowałaś co nieco.
-Nie wierzę.-pokręciła głową-Może po prostu idź sobie do niego i najlepiej może go adoptuj?
-Dziecko, słyszysz co ty mówisz?-spytała
-A czy ty siebie słyszysz?-spytałam z łzami w oczach- Dlaczego wierzysz jemu ,a nie mi? Nie widzisz ,że on nas tylko poróżnił?
-Bardzo się zmieniłaś.
-Nie mamo, to ty się zmieniłaś.-odparłam stanowczo-Póki nie przejrzysz na oczy wybacz, ale nie zamierzam z tobą rozmawiać.
W tym momencie odwróciłam się i zamierzałam odejść.
-To on ma na ciebie taki wpływ?-usłyszałam
-On ma imię.-warknęłam
-Wiesz ,że to nie jest chłopak dla ciebie.
-Powiedziała ekspertka w poszukiwaniu mi chłopaka. Przypominam twój ostatni kandydat mnie pobił i ma sądowy zakaz zbliżania się do mnie.-powiedziałam ironicznie
-To sportowiec, jak ty to sobie wyobrażasz?
-Mamo zrozum, jestem dorosła i wiem co robię.
-No nie wydaję mi się.-odparła
-Ale ja jestem tego pewna. Po prostu nie wtrącaj się w moje życie bo za mnie go nie przeżyjesz.
Po moich ostatnich słowach nie powiedziała nic. Popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym goryczy i rozczarowania. Może nie zachowałam się w stosunku do niej do końca dobrze, ale sama na to sobie zasłużyła swoim zachowaniem. Bolało mnie to ,że nasze relacje są tak złe. Chciałam ze wszelką cenę je zmienić, ale niestety skutecznie to uniemożliwiała.
Przez następne tygodnie cała ta rozmowa jeśli ją tak można nazwać nie dawała mi spokoju. Cała byłam w nerwach, nie potrafiłam się nad niczym skupić. Byłam wręcz nie do życia. Ogółem między nami nie było najlepiej. Cały czas się mijaliśmy przez co prawie w ogóle nie spędzaliśmy razem czasu. Zbyszek też nie był za rozmowy ostatnimi czasy bo przytrafiły mu się drobne kontuzje na rzecz ,których stracił miejsce w podstawowej szóstce. Może nie okazywał tego podczas meczy czy treningów, ale przebywając w jego towarzystwie dało się to odczuć. Przez to ,a także inne codzienne problemy dochodziło dosyć często do spięć między nami. Przyznam szczerze ,że nie wytrzymywałam tego. Była dla mnie bardzo ważny, ale wyraźnie ostatnio nie mogliśmy się dogadać nawet w tych najmniej ważnych kwestiach. Ostatnio też zaczął robić mi wyrzuty dlatego iż rzekomo spędzam więcej czasu z praktykantem niż z nim. Owszem do szpitala na praktyki przyszedł Patryk- był w moim wieku, przeniósł się z Krakowa i pracował na tym samym oddziale co ja. Na uczelni również byliśmy w tej samej grupie, a potem także przydzielono nas razem do grupy ćwiczeniowej przez co musieliśmy się od czasu do czasu spotkać poza szpitalem żeby zaliczyć ćwiczenia. Jego zazdrość momentami była nie do zniesienia. Ostatni kłótnia zaważyła o wszystkim.
-Zgaduję byłaś z Patrykiem?-spytał kiedy weszłam do mieszkania
-Daj już spokój co?
-Nie odpowiedziałaś.
-Pracujemy razem na jednym oddziale i jak dobrze wiesz chcę zaliczyć ten projekt ,więc chcąc nie chcąc muszę go widzieć.-odparłam
-Spędzasz z nim więcej czasu niż ze mną.-kontynuował
-Nie ufasz mi?-zapytałam
-Ufam.-odparł nieco niepewnie patrząc na mnie jakbym zrobiła coś niewyobrażalnie złego
-Właśnie widzę.-powiedziałam i za chwilę wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami. Czym prędzej opuściłam osiedle. Nie chciałam żeby za mną szedł. Nie chciałam teraz nikogo widzieć. Chciałam być po prostu sama ze swoimi myślami. Usiadłam na parkowej ławce i przyciągnęłam kolana do siebie. Siatkarz dzwonił do mnie parę razy, ale nie zamierzałam odbierać. Posiedziałam tam jeszcze chwilę bijąc się z własnymi myślami, następnie wygrzebałam z torby klucze od starego mieszkania. Nie zamierzałam do niego wracać. Marcin już nie mieszkał na tym osiedlu gdzie wcześniej, więc bez zastanowienia tam poszłam. Znalazłam tam jakąś starą piżamę i ubrania ,które tam zostawiłam na czarną godzinę. Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Długo nie mogłam zasnąć przewracając się z boku na bok. Myślałam nad tym wszystkim, nad moim życiem. Znowu się wszystko za przeproszeniem spieprzyło. Z mamą jak nie rozmawiałam tak nie rozmawiam, z Bartmanem nie zamierzałam rozmawiać bo raczej nie doszlibyśmy do porozumienia bo wyraźnie musimy od siebie odpocząć, na studiach jedynie było w miarę przyzwoicie bo w szpitalu nie miałam nawet czasu żeby wypić kawę bo cały czas było coś do zrobienia. Nazajutrz zabrałam swoje rzeczy z jego mieszkania kiedy był na treningu. Potem od razu udałam się do szpitala na dyżur.
-Widzę najpiękniejsza pani doktor nie w sosie.-powiedział jak zwykle uśmiechnięty Patryk- Coś się stało?
-Nie, wszystko w porządku.-skłamał, ale nie zamierzałam mu się zwierzać
-Nie będę wnikał skoro nie chcesz mówić, ale może w przerwie pójdziesz ze mną na kawę?-zapytał z nadzieją w głosie
-Może być.-odparłam zupełnie obojętnie.
Następne trzy godziny dyżuru minęły bardzo szybko, głównie spędziłam je robiąc papierkową robotę.
-Lena ktoś do ciebie.-rzuciła moja koleżanka i wskazała na drzwi ,którymi właśnie weszła do gabinetu. Nie miałam pojęcia kto to, ale obawiałam się w tym wypadku najgorszego. Kiedy tylko ujrzałam tego osobnika cicho westchnęłam.
-Porozmawiamy?
-Mamy o czym?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a on popatrzył na mnie smutnym wzrokiem- Po postu na razie dajmy sobie spokój, może za jakiś czas kiedy emocje opadną i przemyślimy wszystko porozmawiamy tak na spokojnie?
Przystał na moją ofertę. Z resztą innego wyjścia nie miał. Jak na złość kiedy 'rozmawialiśmy' napatoczył się Patryk.
-Idziemy?-spytał, a atakujący popatrzył na mnie zdumiony
-Idź sam.-odparłam ,a Patryk za chwilę zniknął z pola widzenia. Widziałam po twarzy siatkarza ,że był wyraźnie zdegustowany całym tym zajściem.
-Chyba nie myślisz...
-Nie skąd.-odparł ironicznie i zaraz odwrócił się na pięcie i wyszedł. Jakaś mała cząstka kazała mi go wołać, biec za nim wytłumaczyć to wszystko, ale większa część mnie powstrzymała. Nie obchodziło mnie w tym momencie zupełnie co sobie pomyślał. Nie ufał mi, więc raczej moje tłumaczenia na nic by się zdały. Mój i tak nie najlepszy dzisiaj humor zmarniał do końca. Dyżur ciągnął się tak strasznie ,że każda kolejna godzina wydawała się wiecznością. Zbawienna godzina zwiastująca jego koniec wreszcie nadeszła i czym prędzej wyszłam z budynku. Po drodze postanowiłam wstąpić jeszcze do Piotrka i oddać mu klucze do Bartmanowego mieszkania żeby przekazał je właścicielowi. Kiedy drzwi do mieszkania środkowego się otworzyły nie ujrzałam ponad dwumetrowego mężczyzny tylko drobną brunetkę.
-Maja?-spytała zaskoczona-Z resztą nie ważne. Możesz to dać Piotrkowi?
-Dobrze, przekaże mu. Len co się stało?-spytała wyraźnie przyglądając mi się
-Spotkajmy się może jutro, nie chcę ci psuć wieczoru i obarczać moimi problemami.-odparłam ,a ona przytaknęła. Zdziwił mnie jej widok bo nie spodziewałabym się jej u Piotrka po dwudziestej drugiej, ale nie wnikałam, w końcu byli razem. Wróciłam zaraz do mieszkania, na kolację zjadłam marną zapiekankę po czym od razu poszłam się umyć i położyłam się spać. Jak zwykle miałam problem z zaśnięciem. Ta sztuka udała mi się dopiero po czwartej nad ranem. Za długo nie pospałam bo wstałam chwilę po ósmej. Już od samego rana nie miałam nastroju. Wypiłam jedynie mocną kawę. Chwilę pokrzątałam się po mieszkaniu i zaraz wyruszyłam na spotkanie z Mają. Cała aż promieniała, widać służył jej związek z Pitem. Z resztą im obydwojgu. Mimo braku chęci powiedziałam jej wszystko co do joty.
-Ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Nie będę cie pocieszać bo to nie ma sensu.
-No dziwne ,że akurat ty nie masz nic do powiedzenia.-uśmiechnęłam się lekko- Zostanę najwyżej starą panną i otworzę hodowlę kotów.
-Przestań, jeszcze wszystko się ułoży.
-Tego nie wiem. Nie zamierzam jak na razie zaprzątać sobie tym głowy. Może po prostu tak musiało być?
-Nie mów tak.-odparła
-A jak mam mówić?-wzruszyłam ramionami
-Wszystko inne byle nie to.
Mimo iż ostatni mniej się widywałyśmy była i jest dla mnie wielkim wsparciem. Mogłam jej powiedzieć wszystko, nawet największe głupoty zawsze mnie wysłuchała i potrafiła pocieszyć. Cieszyłam się ,że chociaż na nią mogłam liczyć w tej chwili.
-Musisz być tak przesadną optymistką?
-Ktoś musi jak ty jesteś taką pesymistką.-odparła z uśmiechem
-Pesymistką? Raczej realistką.
-Cała ty.-zaśmiała się- Przecież wy poza sobą świata nie widzicie.
-Widzieliśmy.-poprawiłam
-Przecież to ,że się pokłóciliście nie musi oznaczać końca.
-Ale w każdym bądź razie może.-odparłam
-Ja w przeciwieństwie do ciebie wierzę ,że jeszcze między wami się ułoży.
-Dobrze ,że ty chociaż wierzysz.
-Nie tylko ja, wszyscy dookoła również.-posłała w moim kierunku ciepły uśmiech
-Pożyjemy, zobaczymy.-westchnęłam.
Czy to był koniec? Nie miałam zielonego pojęcia. Jakaś część mnie nie chciała końca, a druga uważała tą sprawę za skończoną. Co to za cząstki? Za pewne serce i rozum. Tylko ,które weźmie górę tym razem?  Jak na razie prowadzi rozum. A kto wygra tą batalię dopiero się okaże.
Jeszcze dobrą godzinę siedziałyśmy i rozmawiałyśmy popijając przy tym czekoladę w naszej ulubionej kawiarni. Dopiero koło trzynastej z minutami opuściłyśmy lokal. Spokojnym krokiem mijałyśmy zabudowania i weszłyśmy na zielony teren ,czyli park.
-Może pójdziemy tędy?
-Ale dlaczego...-to co zobaczyłam było odpowiedzią na moje pytanie.
Stanęłam jak wmurowana nie wierząc w to co widzę. Kręciłam głową niedowierzając. Wydawało mi się ,że śnie albo ,że to jakiś mało śmieszny żart. A jednak to była szara rzeczywistość.
-Proszę cię, idźmy stąd.-w tym momencie czułam napływające do oczy łzy.
_________________________________________________________________
Przepraszam ,że tak długo musieliście czekać na nowy rozdział, ale w szkole miałam masę sprawdzianów i kartkówek, ogółem rzecz biorąc ogrom nauki, mam nadzieję ,że wybaczycie :> Jutro w ramach rekompensaty postaram się dodać następny rozdział! W następny weekend od razu informuję nie wiem czy coś dodam bo czeka mnie arcyważny turniej mistrzostw Polski. 
Jak myślicie, co takiego zobaczyła nasza bohaterka? :>

24 komentarze:

  1. co ten Zbychałkę znowu narobił pwoiedz mi?!?!??! Matko, znając życie zobaczyła go z jakąś laską.. FACECI. Ale obym się myliła :DDD


    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stawiam na to, że Bartman calował się z jakąś laską! Albo, że akurat w tym miejscu przygotował dla niej jakąs niespodziankę. ^^. I szczerze mówiąc, wolałabym tę drugą opcję. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. pewno bartman z nową laską, chaaam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozpoczynam moje przemyślenia, buahaha.:D
    Coś z Bartmanem na pewno.
    Mam nadzieje, że nie znalazł sobie innej. No nie..
    Jednak, gdyby była to niespodzianka, Lena nie rozpłakałaby się tak o.
    To musiało być coś negatywnego... ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już wiem, ale was potrzymam w niepewności do jutra :D

      Usuń
  5. świetny rozdział :) czytam wszystkie twoje blogi i są fantastyczne :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że nie zobaczyła Zbyszka z inną dziewczyną.Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie, pokłócili się :<
    Jeszcze z mamuśką to samo, no po prostu smutno :C
    Stawiam, że zobaczyła tam Zbysława. Ale musiało stać się coś więcej, skoro zareagowała płaczem :< Albo może coś z wyżej wspomnianą mamą? Sama już nie wiem, ale dowiem się w najbliższej przyszłości :D
    Pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. aż boję pytać co zobaczyła.... pewnie Z. coś odwalił...
    czekam na nowy!
    pozdrawiam i zapraszam na kolejny u mnie,
    http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju, ale sie wszystko spieprzyło ;( Nie dość, że mamuśka dalej swoje (ja nie wiem, co ten Marcin musiał zrobić, że tak go ubóstwia o.O) to jeszcze Zbyszek musiał obarczyć cały świat za to, że natrafiły mu się kontuzje ;/ Jeszcze ta sprawa z Patrykiem... uch ;/ ale jak już się wali to wszystko po kolei ;<
    Nie mam pojęcia co zobaczyła... Pita ze Zbyszkiem? Ukartowali to sobie xD? Czekam na dzisiajeszy rozdział ;>

    Pozdrawiam ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. No to się porobiło. A miało być tak pięknie. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Wydaje mi się, że Lena mogłą zobaczyć Zbyszka z jakąś dziweczyną, ale możliwe, że masz inne plany :)

    Pozdrawiam, no_princess :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie Zbysze nie może okazać się takim złamasem i być tam z inną laską!
    I jebło :c Czy jak w życiu pojawiają się problemy to muszą na nas spadać kolejno jako kostki domina?! Zero litości.

    Jeśli masz czas i ochotę zapraszam do mnie na http://lonely-moths.blogspot.com/2013/03/przywilej-nienawisci.html :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bywa ,że jak się wali to na całego :<

      pewnie, już zaglądam ;)

      Usuń
  12. http://walcze-bo-warto.blogspot.com pojawiła się dwójka, więc zapraszam ;) Czekam na opinie ;D
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń