sobota, 23 marca 2013

Rozdział XXV.

ROZDZIAŁ XXV.
-Mówiłem ,że się znowu spotkamy.-uśmiechnął się ten sam mężczyzna na którego natrafiłam w supermarkecie dzień wcześniej.
-Śledzi mnie pan?
-Chciałbym.-zaśmiał się- Przyszedłem do Iwony, jest może?
-Nie, nie ma jej, jest na jakiejś konferencji w Rzymie. Coś jej przekazać?
-Tylko żeby oddzwoniła do swojego ulubieńca.-uśmiechnął się- Jesteś jej rodziną prawda?
-Tak, siostrzenicą.
-Uderzająco podobne i urocze, ale nie mów jej jesteś ładniejsza.-wyszczerzył się
-Zastanowię się.
-Gdzie moje maniery, Dragan.-podał mi rękę, po czym odwzajemniłam gest
-Lena.
-To ja więcej nie zajmuję czasu, do zobaczenia kiedyś tam.
-Do zobaczenia.-posłałam uśmiech w jego kierunku po czym zniknął na schodach ,a ja zamknęłam drzwi.
Pomogłam mojemu towarzyszowi w zmywaniu co nie zajęło nam sporo czasu.
-Miło było, ale teraz znikaj mój drogi bo przez ciebie się zaniedbam w nauce.
Mimo drobnych protestów, pożegnał się ze mną i zostałam sama. Za chwilę jak na złość odezwała się Iwona.
-Żyjesz?
-Nie. Rozmawiasz z moją sekretarką.-zaśmiałam się
-Cieszę się ,że jakoś przetrwałaś. Już jestem w drodze powrotnej. Także wyganiaj tam kawalerów powoli.
-Już wygnany.-odparłam ze śmiechem
-Ah ta kobieca intuicja. Coś ciekawego się działo jak mnie nie było?
-W zasadzie to nie, ale miałaś gościa.
-Kogo?-zapytała zaciekawiona
-Zaraz, jak on miał na imię.-pogłówkowałam chwilę bo niestety nie miałam pamięci do zwłaszcza włoskich imion-Dragan.
-A Drago, mówił co chciał?
-Nie, prosił żebyś do niego zadzwoniła.
-Z kim ja się muszę użerać, ale cóż, taka praca moja droga. Ja zjeżdżam na kawkę, ty tam sprzątaj.-zaśmiała się po czym za chwilę się rozłączyła.

Dwa miesiące później...
*WŁĄCZ MUZYKĘ*
Czas mijały tutaj w zastraszającym tempie. Moje życie dzieliło się na czas między szpitalem i uczelnią. Miałam ogrom zajęć, do tego nauki na zaliczenia. Był maj, mimo ,że we Włoszech teoretycznie cały czas było ciepło pogoda nie rozpieszczała. Góra kilkanaście stopni. Postanowiłam też wziąć się porządnie za siebie i znalazłam sobie hobby na jakie chyba nigdy wcześniej bym się nie zdecydowała. Codziennie rano o siódmej biegałam. Z początku krótkie odcinki gdzieś w parku czy wzdłuż rzeki przepływającej wzdłuż jednej z ulic, z czasem biegałam co raz więcej aż wreszcie biegałam po specjalnie wyznaczonej pięciokilometrowej trasie wzdłuż drugiej z rzek. Ogólnie rzecz biorąc przerzuciłam się na bardziej zdrowy tryb życia. Jadłam trzy posiłku składające się głównie z owoców, warzyw i naturalnych składników. Poważnie się też zastanawiałam nad specjalizacją z diabetologii. Bartman jak też obiecał tak też robił, po jednym miesiącu głuchej ciszy, dobijał się do mnie niemiłosiernie. Doprowadził do tego ,że zmieniłam numer, który z czasem i tak dorwał. Oczywiście Piotrek z Mają zarzekali się ,że to nie oni. Ich związek kwitł z czego ogromnie się cieszyłam. Resovia ze znajomymi siatkarzami w składzie sięgnęła po złoto Plusligi ogrywając w finale Jastrzębski Węgiel. Nastał też czas reprezentacji ,której tak wszyscy wyczekiwali co dało się odczuć w mieście bo co najmniej trzy czwarte mieszkańców było zagorzałymi kibicami reprezentacji narodowej Italii.
Ja jak co dzień, wstałam kilka minut po szóstej. Zjadłam śniadanie, związałam włosy w kłosa. Ubrałam legginsy, nałożyłam bluzkę po czym bluzę, zasznurowałam buty.
-A ty znowu ranny ptaszku idziesz biegać?-spytała ziewając
-A jakby inaczej. Trzeba dbać o kondycję.
-I figurę.-dorzuciła poklepując się po brzuchu-Leć, nie zatrzymuję.
Uśmiechnęłam się i zaraz zniknęłam za drzwiami mieszkania. Będąc już na świeżym powietrzu założyłam słuchawki na uszy i odpaliłam swojego ipoda włączając piosenkę po czym ruszyłam. Podczas każdego biegania dużo rozmyślałam. Głównie nad swoim życiem, jak się ono dalej potoczy i co ze sobą zrobić w niedalekiej przyszłości. Wymiana w końcu dobiegnie końca i będę musiała wrócić do Rzeszowa. Nie wiedziałam czy dobrze robiąc wstępnie przedłużając pobyt tutaj o następne kilka miesięcy. Chociaż czułam się tutaj dobrze, zaaklimatyzowałam się i poznałam świetnych ludzi to brakowało mi Rzeszowa, rodziny, rozmów i zakupów z Mają, moich kochanych siatkarzy z Piotrkiem na czele i właśnie... Czy jeszcze kogoś mi brakowało? Sama nie wiem. Wewnątrz mnie kumulowały się różne uczucia i myśli. Przechodziły one ze skrajności w skrajność. Od szczęścia do wielkiego bólu. Od nienawiści do... miłości. Im więcej o tym myślałam tym co raz bardziej te wszystkie wspomnienia wracały z ogromną siłą. Nie tylko te złe. Także te piękne chwile. To było najboleśniejsze. To ,że zostały one nagle sprowadzone do parteru w jednej chwili i to ,że one już nie wrócą.
-Weź się w garść Nowakowska. Bądź silna.-mówiłam sama do siebie.
Musiałam coś zmienić w swoim życiu. Teraz, zaraz. Mimo iż tak wywróciłam je do góry nogami wyjeżdżając nagle do Włoch, ale miałam pewną potrzebę zmienienia czegoś. Z moich gorliwych zamyślań wyrwał mnie pewien widok. Przebiegając trasą obok jednego z miejscowych czterogwiazdkowych hoteli dostrzegłam dosyć sporą grupę mężczyzn. Widok jednego przyciągnął moją uwagę, ale zaraz odwróciłam wzrok bo wydawało mi się ,że patrz w moją stronę. Przyśpieszyłam biegu. Przecież to nie mógł być on. To niemożliwe. Zanim się obejrzałam byłam na naszym osiedlu. Za dosłownie moment też znalazłam się w mieszkaniu.
-A ty co, ducha zobaczyłaś?-spytała wychylając nos z gazety
-Prawie.-odparłam po czym podeszłam do kuchennej wysepki wlewając sobie do szklanki wody. Wypiłam ją duszkiem czemu bacznie przyglądała się Iwona.
-Powiesz mi co wprowadziło cię w taki stan?
-Jaki?-spytałam
-Otępienia bym powiedziała, ale się obrazisz.-zaśmiała się. No tak, cała ona. Jak nikt inny potrafiła rozładować napięciem żartując, ba, nikt inny nie żartowałby w takiej sytuacji.
-Nie co, kto.-odparłam
-No to słucham.
-Może ja miałam jakieś urojenia, ale ja go widziałam...-urwałam zawieszając głos
-Kochanie, wiesz jaki mamy miesiąc?
-Maj?
-Błąd. Miesiąc rozpoczynający przygotowania do ligi światowej.-poprawiła mnie
-Ale przecież co miałby robić we Włoszech?
-Czytasz ty informacje z Polski?-zapytała, a ja skinęłam głową na potwierdzenie- To chyba słabo. Reprezentacja przygotowuje się w Maceracie do początku rozgrywek. Mają zagrać dwa mecze towarzyskie i trzeci w ramach treningu z Drago i spółką.
Zrobiłam wielkie oczy. Nie miałam o tym zielonego pojęcia, a jak na złość ani Maja ani Piotrek się tym nie chwalili.
-Nie miałam żadnych urojeń.-mówiłam nie wierząc w to co właśnie usłyszałam
-Nie miałaś.
-Może to głupota, ale kiedy oni grają ten mecz?
-Za dwa dni. Jeśli chcesz...
-Chcę.-powiedziałam niepewnie- I to jest najgorsze bo nie wiem czemu.
-Chyba wiem czemu.-rzuciła ,a ja spojrzałam na nią pytająco- Nie chcesz się po prostu spotkać z Piotrkiem czy innymi chłopakami, chcesz go po prostu zobaczyć.
-Nie.-zaprzeczyłam choć nie wierzyła do końca w to co mówię
-Możesz mówić jedno, ale wszystko widać. Jak na kartce.
Nie odpowiedziałam tylko cicho westchnęłam. Schowałam twarz w dłoniach.
-Pogubiłam się już w tym wszystkim.
-Teraz ci się tak wydaje. Ten na górze daje ci niezłą próbę, ale jesteś silna. Tam wewnątrz siebie jest taki jeden narząd ,którym powinnaś pokierować się w tym wypadku.
-Nie masz na myśli rozumu?-zapytałam
-Nie. On ci podpowiada najgorsze z możliwych rozwiązań w takim momencie.
-Dziękuję, naprawdę.-uśmiechnęłam się w kierunku ukochanej ciotki- Ale teraz muszę naprawdę iść pobiegać.
-Nie przesadzaj z tym tylko.
Skinęłam głową i za chwilę ponownie znalazłam się na swojej codziennej trasie ze słuchawkami na uszach.
Po mniej więcej połowie zrobiłam przerwę. Dziwnym trafem, a może i nie wypadła w okolicach wspomnianego wcześniej hotelu. Oparłam się o barierkę odgradzającą trasę od wody. To co mnie tu przywiodło na pewno nie nazywało się rozumem. Można było za kimś tęsknić i jednocześnie chcieć go nienawidzić i o nim zapomnieć? Nagle poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Do głowy w mig przyszły różne myśli. Odwróciłam się. To był Giulio. Ulga.
-Nie przesadzasz z tym bieganiem? Rano też cię tutaj widziałem.
-Nie, po prostu potrzebowałam pomyśleć, pobyć sama.-odparłam
-Wybierasz się na mecz?-spytał niepewnie oczekując na moją reakcję
-Chyba tak.
-W takim razie pójdę z tobą.-rzucił uśmiechając się promiennie
-Tylko obiecaj mi jedną rzecz.
-Dla ciebie wszystko.-odparł
-Jeśli coś mnie podkusi żeby z nim porozmawiać, żeby w ogóle pójść w jego okolice błagam cię, masz mnie stamtąd natychmiast zabrać.
-Zgoda.
*WŁĄCZ MUZYKĘ*
Potrzebowałam wtedy czyjejś obecności, bliskości. Moje serce głupiało i nic nie mogłam na to poradzić. Stałam tam wpatrując się w przyjaciela. On w przeciwieństwie do mnie lepiej radził sobie z tym co go spotkało. Ja cierpiałam. Strasznie.
-Błagam, przytul mnie.-powiedziałam łamanym głosem. Nie trzeba było mu powtarzać. Zaraz objął mnie swoimi ramionami. Gładził mój policzek swoją dłonią. Był zupełnie inny niż ten którego imienia wolałabym nie pamiętać. Był o wiele spokojniejszy, bardziej otwarty, choć równie wesoły, ale przy nim nie bałam się niczego. Potrafiłam mu powiedzieć o sprawach o których nie wiem czy bym rozmawiała z Mają. Był moim przyjacielem i to dobrym, ale wydawało mi się ,że on inaczej to widzi.
-Przyjaźnimy się, pamiętaj.-wyrwałam się z jego objęć, a on skinął głową.
Za chwilę pożegnałam się z nim i pobiegłam w dalszą drogę. Biegłam i mimowolnie po policzku płynęły łzy. Miałam zupełny dołek. A wydawało mi się ,że mi przeszło. A jednak myliłam się. Samą siebie oszukiwałam. Może i cierpiałam, ale nie zamierzałam nikomu niczego wybaczać. Jednego byłam pewna. Wróciłam do mieszkania ówcześnie ocierając łzy. Zjadłam obiad przyrządzony przez ciocię po czym zaszyłam się w swoim pokoju z komputerem na kolanach, paczką chusteczek, czekoladą i jakimś romansidłem. Standardowy zestaw porzuconej, w stanie bliskiej depresji kobiety. Po pół godziny przerwał mi dźwięk wiadomości tekstowej.
Wydawało mi się ,że trochę mi przeszło. Zobaczyłem Cię i znowu zgłupiałem...
Od nieznanego numeru, ale nie trzeba było długo myśleć nad nadawcą. A jednak nie myliłam się myśląc ,że mnie widział. Miałam nieodpartą ochotę odpisać mu. Powstrzymałam się. Zaraz dostałam następną.
Nie proszę Cię o żadną rozmowę bo wiem ,że nie chcesz mnie słuchać, ale proszę, przyjdź na mecz. Którykolwiek. Błagam.
Długo biłam się z samą sobą żeby odpisać. Jednak ugięłam się, odpisałam. Krótko, zwięźle.
Będę. Na obydwu.
Oglądanie nie miało dalszego sensu. Dlaczego właściwie mu odpisałam? Mogłam zostawić to bez odpowiedzi. Mogłam. Ale tego nie zrobiłam. Leżałam na łóżku pogrążona w rozmyślaniach.
-Jak film?
-Nie obejrzałam do końca.-odparłam powtórnie łamiącym się głosem. Bez słowa siadła obok mnie po turecku na łóżku.
-Wnioskuję ,że znowu chodzi o to samo.
-Powiedz co ja mam robić? Obydwaj są ważni dla mnie, obydwaj oczekują ode mnie czegoś więcej niż w przypadku Giulia przyjaźni, a w przypadku tego drugiego rozmowy.
-Nie pomogę ci dokonać wyboru, przykro mi. Sama musisz go podjąć.
-Żeby to było tak łatwe jak mówisz.-westchnęłam i pokazałam jej sms'y.
-Dlaczego odpisałaś?
-Nie wiem.-odparłam
-Wiesz to i to dobrze. Niech to będzie odpowiedzią.-powiedziała poklepując mnie po ramieniu i wyszła.
Pół nocy nie spałam. Może i więcej. Zasnęłam dopiero przed piątą. Wstałam po siódmej. Zebrałam się czym prędzej i poszłam tradycyjnie biegać. Standardowa trasa. Biegłam pogrążona w muzyce i myślach. Na odcinku wymijającym hotel poczułam czyjś wzrok na sobie. Odwróciłam lekko głowę. Wzięłam głęboki oddech i ile sił w nogach pobiegłam przed siebie. Znowu pięć kilometrów przebiegłam w ekspresowym tempie. Dlaczego to znowu się dzieje? Dlaczego akurat ja? No dlaczego...
Ten dzień i jego następca minęły szybko. Za szybko. Nadszedł dzień meczu. Ciocia gorliwie zbierała się od samego rana odpowiednio wcześnie prasując reprezentacyjną koszulkę, dobierając do tego resztę zestawu. Jej zapał nie udzielił mi się. Jadłam dosyć długo śniadanie, a po nim sporo czasu wybierałam ubranie. Po jego wyborze udałam się do łazienki. Nałożyłam rzeczy na siebie, spryskałam się perfumami, delikatnie umalowałam, włosy zostawiłam rozpuszczone.
-Dasz radę.-powiedziałam cicho sama do siebie.
Ciocia ofiarowała mi bilety w miejscu vip i razem z Giuliem skierowaliśmy się ku hali. Nie rozmawialiśmy za wiele. Zajęliśmy swoje miejsca w milczeniu. Trwała rozgrzewka. Nagle serce przyśpieszyło rytmu, a na ciele poczułam gęsią skórkę. Nie, nie grali hymnu. Zobaczyłam go. Wpatrywał się we mnie. Byłam niemalże pewna. Uśmiechnął się, a w tym momencie miałam nogi i ręce jak z waty. Dlaczego to się ze mną działo? Wiem, pytanie retoryczne. Dobrze wiedziałam dlaczego. Uśmiechnęłam się nieznacznie w jego kierunku, może i na siłę. Zaraz wrócił do rozgrzewki. Widziałam wyraźnie ,że co raz spoglądał w moim kierunku. Podczas meczu to samo.
-On się cały czas na ciebie patrzy.-zauważył Giulio
-Zazdrosny jesteś?-spytałam zdumiona jego stwierdzeniem
-Może.-rzucił
-Giulio...
-Oglądaj mecz.-uśmiechnął się i zajął się widowiskiem.
Po dwóch godzinach Polska reprezentacja wygrała trzy do dwóch ku rozczarowaniu większości zgromadzonej publiki. Zaczął mnie nawoływać Piotrek ,który musiał mnie wypatrzyć wcześniej.
-Idź, poczekam.-rzucił i zajął się zaraz rozmową z jakimś włoskim siatkarzem.
Głęboki wdech i poszłam. Środkowy wyściskał mnie na przywitanie.
-Ale się zmieniłaś.
-Na gorsze?-spytałam ze śmiechem
-Gdzie tam.-powtórował mi- Zdecydowanie na plus. Ktoś może tylko zazdrościć.
-Ta..
-Zapomniałbym mam coś dla ciebie od Maji, podejdziesz ze mną do szatni?
-Pewnie.-odparłam po czym ruszyłam za środkowym w kierunku szatni.
*MUZYKA*
Przed pomieszczeniem usiadłam na krzesełku i cierpliwie czekałam na środkowego. Korytarz był zupełnie pusty. Nagle rozległo się trzaśnięcie drzwi prowadzących do hali. Słychać było kroki. Co raz wyraźniejsze. Zarys postaci też był co raz bardziej widoczny. Od razu ją rozpoznałam. Przełknęłam głośno ślinę.
-Piotrek, błagam cię, wyjdź z tej szatni.-mówiłam do siebie w myślach. Jak na złość. Siedział tam. Wiedziałam ,że zbliża się nie uniknione. Mogłam uciec, ale nie chciałam. Zerwałam się na równe nogi. Za moment stał przede mną. Oko w oko. Nie mówił nic. Patrzył na mnie bez słowa. Nie było to zwykłe spojrzenie. Było pełne ciepła, uczucia. Co ja wygaduję? W tym momencie miałam zupełną pustkę w głowie i łzy w oczach. Wreszcie przerwał ciszę.
-........
_______________________________________________________________________
Dzisiaj poszalałam z długością bo nie jestem pewna czy jutro dodam cokolwiek, chociaż obiecuję ,że się postaram :) Mam nadzieję ,że muzyka choć trochę odda nastrój panujących wydarzeń i nie będzie przeszkadzać w czytaniu. Jak widzicie sprawy się skomplikowały. Lena jest na rozstaju pewnych dróg. Po blisko pięciu miesiącach we Włoszech nie zrealizowała głównego celu w którym wyjechała, czy go zrealizuję? Ja już to wiem, wy dowiecie się czytając następne rozdziały :)
Pozdrawiam cieeeeeepło z żaśnieżonego przypominającego pod względem temperatury syberii lubelskiego!

PS.Jeśli już czytasz zostaw proszę choć krótki komentarz, nawet nie wiesz jak on motywuje! :)

37 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, żyję Twoim opowiadaniem. Na prawdę tak mnie wciągnęła ta historia. Nie wyobrażasz sobie.:D Tak mi się fajnie czytało to wszystko na meczu. Było takie lekkie. I w ogóle podoba mi się Twój styl pisania i wszystko. Mogłabym pisać tutaj same pozytywy, naprawdę. Już nie mogę doczekać się ich rozmowy. Aaah, będę tutaj zaglądać. Czekam na kolejny z niecierpliwością i pozdrawiam. ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeeej aż nie wiem co powiedzieć, straaaaaaaaasznie mi miło :) Dziękuję bardzo :) Postaram się dodać go jutro c: Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. http://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com/
    Zapraszam na nowy! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. błagaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam o nowy jutro :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. jestem dopiero na piątym rozdziale, także daj mi czas na ogarniecie tego wszystkiego co stworzyłaś ;)

    http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/szesc.html pojawiła się szóstka, więc zapraszam i czekam na opinię z Twojej strony ;p

    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak można przerywać w takim momencie, no! Konfrontacja Lena - Bartman może (ba, musi) być ciekawa. Zobaczymy co on ma niby na swoje usprawiedliwienie! Bo nie sądzę, żeby to się w ogóle dało wyjaśnić...
    Mam nadzieję, że niedługo, bardzo niedługo, dodasz rozdział, bo nie mogę się doczekać, co się tam stanie :D
    Aaaa, i przepraszam, że nie komentowałam wcześniej, ale nastąpił u mnie bunt maszyn, czyli laptop nie współpracował z internetem <3
    I jeszcze jedno! Pisałaś u mnie coś o tym, że grasz w maju we Wro. O co chodzi? Bo jak się będę nudzić to może wpadnę! XD
    Pozdrawiam :3
    http://volleyball-journalist.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, okrutny ze mnie człowiek :C :D Ja tak z kobiecego punktu widzenia też nie widzę żadnego sensownego, ale zobaczymy :D Postaram się w miarę możliwości jutro! :D Nie ma sprawy, u mnie podobnie było ;)

      ja również poooooozdrawiam :D

      Usuń
  7. hmmmmm jaka piekna ta nasza Lena ( chodzi mu o fotke bo zmieniona nie??) dam sobie reke uciac ze to Zbyszek bo kto by inny inczaje by tak nie zareagowala na widok innej osoby. spikna sie? hmm jak nie teraz to kiedys napewno!! a muzyka piekna, az sie poplakalam prawie; d z dear john nie? daj szybko nastepny bo jestem ciekawa jej rekacji!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze ,że się podoba c: Nic nie wiem na ten temat :P oo cieszę się ,że pasuje! :)

      Usuń
  8. Pojawiła się kolejna część Egoistycznej zachcianki na onely-moths.blogspot.com, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. dobra nuta, w końcu pomagałam wybierać ^^ lubię tą dugość rozdziałów u Ciebie ziomuś. w ogóle wpadła na Bartmana o matko z ojcem dawaj natępne bo jestem chole..baaaaaaaardzo ciekawa jak potoczy się ich rozmowa :DD

    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skromność twa nie zna granic :P haha no bo już cię miałam umoralniać, ale sama się powstrzymałaś :D

      Usuń
  10. lubelskie ! < Piątka >
    coś mi się wydaje że Lenka wróci do Polski szybciej niż to przewidywała, oni ze Zbychem to są stworzeni dla siebie, mam nadzieje, ze wytłumaczy jej to jakoś konkretnie i będzie miał coś na swoje usprawiedliwienie ;)
    buziaki :PP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to highfajv! :D
      Ja tam nic nie wiem...:D zobaczymy co to wymyśli :D
      pooozdrawiam cieeepło :D

      Usuń
  11. Urwałaś w takim momencie?!Rozdział genialny nie mogę się doczekać następnego.

    OdpowiedzUsuń
  12. jak można przerwać w takim momencie?? mam nadzieję, że jutro będzie następny rozdział nie mogę się doczekać ! superr :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, zły człowiek ze mnie :D pewnie, wszystko ogarnęłam wczoraj w tym naukę na jutrzejsze próbne, także jest szansa wręcz 70% ,że dziś coś się ukarze :)

      Usuń
  13. Powiem ci ,,ze twoje opowiadanie bije na glowe opowiadanie nowe vesper, ba, nawet jej poprzednie. Widac lekkosc pisania i wgle bardzo przyjemnie sie czyta. Zycze wytrwalosci w pisaniu i oczekuja na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Coś czuję, że dzisiejszą noc spędzę tutaj :D
    Jestem tu pierwszy raz, przeczytałam ten rozdział i po prostu tak mnie wciągnęło, że muszę nadrobić wszystko :)
    Chylę czoła, bo naprawdę świetnie piszesz.
    I widzę, że nie tylko mi dziką radość sprawia kończenie rozdziału w kluczowym momencie :P
    Z bloggerowym pozdrowieniem, Aśka.

    www.miloscisiatkowka.blogspot.com
    + dziękuję za komentarz u mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać, naprawdę takie słowa ogromnie motywują ! :) Hah no tak, lubię tak urywać, cały urok moich rozdziałów :D
      ja również pozdrawiam :)
      nie ma za co :))

      Usuń
  15. Chwilę mnie nie było tutaj, a już takie straszne rzeczy! Ta sprawa nie daje mi spokoju- czy to Zbyszek? Mam nadzieję! Serce mi się kraje, jak czytałam i czytam o ich nieporozumieniach. Niechże sobie to wyjaśnią i wrócą do siebie! Bartman musi się postarać, żeby przekonać Lenę, o ile w ogóle się da. Liczę na to!
    Buziaki, S. ;*

    A jeśli masz ochotę, zapraszam na coś innego- http://nienawisc-od-kolyski.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy czy to on :) Wszystko się okaże już dzisiaj :))

      chętnie zajrzę c:

      Usuń
  16. Nooo, ciekawa jestem jak ta rozmowa się potoczy :) Lenka nie miała lekko, ciągle biła się z myślami nie mogąc zapomnieć o przeszłości. Oby nie spanikowała, trzymała nerwy na wodzy i mogła spokojnie porozmawiać ze Zbyszkiem.. bo w głębi duszy chyba tego chce ;)

    Do tego Giulio. który widać, że faktycznie nie chce, aby to wszystko skończyło się tylko przyjaźnią... Jestem cholernie ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie ;>

    Pozdrawiam ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Silna baba, zobaczymy co i jak :)

      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  17. świetnie czekam na kolejny;)

    OdpowiedzUsuń
  18. dziękuję bardzo :) chętnie wpadnę ;))

    OdpowiedzUsuń
  19. w końcu nastąpiło spotkanie tej dwójki. Mam nadzieję, że się nie pozabijają i w końcu na spokojnie porozmawiają...w końcu minęło sporo czasu a nic w uczuciach Leny się nie zmieniło...

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapraszam na nowy rozdział. :))
    http://169141613.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń