wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział XXIX.

ROZDZIAŁ XXIX.
-Rozmawiałam z szefem. Na początku jak usłyszał o urlopie i jego powodzie myślałam ,że mnie zje na miejscu. Za szczęśliwy nie był nie ukrywam. Obiecywałam cuda, że nadrobię wszystko, że będę dłużej siedzieć...
-Błagam cię, tylko mi nie mów ,że nie możesz jechać..
-Daj mi skończyć złotko.-skinęłam głową- Powiedział mimo moich wysiłków ,że czwarty czerwca kategorycznie odpada. Spytałam o powód.
-Czyli nie jedziemy?-skrzywiłam się
-Nie skończyłam.-odparła- Powiedział ,że owszem puści mnie, ale w innym terminie.
-Znając realia, miesiąc później.-powiedziałam zrezygnowana i już udawałam się w stronę swojego pokoju
-A ten termin to pierwszy czerwca.-rzuciła, a ja momentalnie odwróciłam się i ruszyłam w jej kierunku
-Jesteś okropna!-krzyknęłam i wyściskałam ją
-U nas to rodzinne, nie wiedziałaś?-zaśmiała się.
Następny tydzień minął w zawrotnym tempie. Moje życie dzieliło się między dyżurami w szpitalu, a studiami. Dopadła mnie cała masa zaliczeń ,a także praca w dłuższym wymiarze w szpitalu. Wracałam do domu późnymi wieczorami zupełnie wykończona bez większej ochoty na nic. Życie w szalonym tempie i ogromne upały ,które nastały w Italii wcale nie sprzyjały. Nie zaniechałam oczywiście swojego nawyku i codziennie rankiem biegałam. A jak było między mną ,a atakującym? On w ciągłych rozjazdach, ja ledwo wyrabiałam na życiowych zakrętach i chcąc nie chcąc rzadko rozmawialiśmy, jeśli w ogóle to rozmową nazwać można było. Zazwyczaj taka 'rozmowa' trwała góra do dziesięciu minut, mniej więcej raz na tydzień. Nikt głupi nie powiedział tego ,że kłótnia to najprostszy i najgłupszy sposób na powiedzenie prawdy. Pokłóciliśmy się. O co? O totalną głupotę. Każde z nas w nerwach wypowiedziało o kilka słów za dużo co przelało czarę goryczy. Co raz bliżej wyjazdu, a ja nie cieszę się już tak bardzo. Nie rozmawiamy ze sobą. Zupełnie jak przed kilku miesiącami. Jak obcy ludzie. Może i smutne lecz prawdziwe.
Szalone tempo życia ustało, nazajutrz o godzinie ósmej minut dziesięć z Rzymu mamy lot do Warszawy. Wyciągnęłam walizkę i pomału zaczęłam pakować potrzebne rzeczy. Czekał mnie cały tydzień w Polsce za którą jeszcze niedawno bardzo tęskniłam. A teraz? Teraz tylko trzeba odbębnić ten tydzień, na jego koniec pójść na mecz i byłoby na tyle.
-Dopiero skakałaś na myśl o wyjeździe do Polski, a teraz co? Z wielkim wysiłkiem się pakujesz. Stało się coś?-zapytała pojawiając się koło mnie Iwona
-Nie, wszystko dobrze.-odparłam beznamiętnie nie przerywając poprzedniej czynności
-Przecież widzę ,że coś jest nie tak.
-Nic czym warto byłoby się przejmować.-odparłam
-Pokłóciliście się?
-My?-spytałam unosząc brew
-Proszę cię, wiem o tym ,że pogodziłaś się z Bartmanem.
-Skąd?
-Ciocine sposoby moja droga oraz moja niezawodna intuicja.-uśmiechnęła się
-Nie wiem czy to zgodą można nazwać bo dalej nie jestem w stanie do końca mu zaufać i do tego się pokłóciliśmy.
-Wrócisz do Polski i wszystko się ułoży, zobaczysz.
-Wątpię w to.
-Trzeba być dobrej myśli.-poklepała mnie po ramieniu
-Zawsze musisz być taka pozytywna?
-Zawsze.-odparła z uśmieszkiem
-Czasem żałuję ,że nie jesteś moją matką.
-Masz mamę, może i coś jej tam w tej prawniczej głowie się chwilowo poprzestawiało, ale ona cię kocha i chce dla ciebie jak najlepiej.
-Wątpię w to. Ostatni raz zadzwoniła do mnie kilka miesięcy temu jak gdyby w ogóle nie interesowała się moją osobą.
-Musicie porozmawiać na spokojnie bez zbędnych emocji. Taki już wasz urok ,że obydwie jesteście strasznie uparte.
-Żeby to było tak proste jak mówisz.
-Ależ jest, wystarczy tylko chcieć.-puściła mi oczko i za chwilę opuściła mój pokój. Dokończyłam pakowanie. Ledwo domknęłam walizkę. Usiadłam na niej głęboko wzdychając. Może i Iwona miała rację, trzeba było wreszcie schować dumę do kieszenie i porozmawiać z mamą. Z resztą nie tylko z nią. Trzeba zrobić ten pierwszy krok bo można potem długo żałować ,że się go nie wykonało. Ten pierwszy, najtrudniejszy, ale ktoś musi się przełamać i najwyraźniej muszę to być ja.
-Lena, ktoś do ciebie.-przerwał mi głos cioci dobiegający z mieszkania. Natychmiast się zerwałam i udałam zobaczyć kogo przyniosło. Ujrzałam uśmiechniętą od ucha do ucha twarz Travicy. Przez te kilka spotkań poznałam go dosyć dobrze. Można by powiedzieć ,że się zakumplowaliśmy. Miał w sobie coś takiego ,że ludzie lgnęli do niego i to ,że aż chciało się być w jego towarzystwie. A Giulio? Po tym wszystkim owszem kontaktował się ze mną, spotykaliśmy się od czasu do czasu ,ale nie było to taka częstotliwość jak kiedyś. W sumie nie przeszkadzało mi to, nie miałam nawet czasu.
-Streszczaj się Travica bo jutro rano trzeba wstać.-wymamrotała Iwona i zaszyła się w swoim pokoju
-Coś ty jej zrobił ,że ona cię tak lubi?
-Może ona nam to powie bo ja nie mam zielonego pojęcia.-wzruszył ramionami, a ja tylko po cichu się zaśmiałam
-Coś się stało?
-Coś się musi stać żebym odwiedził kumpelę?
-A przyszedłeś bez żadnej nowiny?
-No dobra masz mnie.-odparł ze śmiechem
-Mam kumpla ,który jest w jednej grupie z tym całym Giuliem i ogółem się z nim od czasu do czasu widuje na jakichś prywatkach. Ponoć dostał się na staż przy Resovii od października.
-To pewne?
-Nie mówiłbym ci tego gdybym tego nie sprawdził.-odparł. Nie ukrywam, ta informacja zupełnie wprawiła mnie w stan osłupienia. Rozumiem, mógłby wyjechać do Polski, ale Rzeszów? Powód był dla mnie jasny jak słońce. Dragan posiedział jeszcze chwilę u mnie po czym musiał zmykać bo obiecał wpaść do Michaeli i Cristiana na kolację. Chciał mnie zabrać ze sobą ,ale potrzebowała oswoić się z otrzymaną od niego informacją. Niektórzy ludzie w momentach kryzysu, smutku zajadali go czekoladą, inni brali żyletkę i kończyli definitywnie ze wszystkim włącznie z życiem, inni pisali ,a ja także miałam swój odmienny sposób na radzenie sobie z tym. Biegałam. To pozwalało mi na chwilę odejść od otaczającego mnie świata. Pobyć sam na sam ze sobą, ze swoim myślami. W trybie natychmiastowym ubrałam się, wzięłam ipoda i za moment wybiegłam z mieszkania ignorując wręcz pytania Iwony o cel mojej podróży. Byłam w swoim żywiole. Bieganie dawało mi o tyle satysfakcję co dostarczało w pewnym stopniu adrenaliny ,której ostatnimi dniami brakowało mojemu organizmowi. Nie przebiegłam standardowo pięciu kilometrów, dzisiaj było to blisko dziesięć. Jak zwykle dużo myślałam nad swoim życiem w tle słysząc głos Jona Bon Jovi. To był zdecydowanie lek na wszystko. Pasja. Dzięki niej zapominałam o całym świecie i zagłębiałam się w jakby odległym, nie rzeczywistym świecie. Życie staję się z nią zdecydowanie przyjemniejsze, nabiera kolorów, to jest coś co daje pozytywnego kopniaka. Ludzie mogą odejść, ale pasja zostaje choćby nie wiem co. Z dnia na dzień nie ustanie. Jest z nią tak samo jak z zakochaniem. Jeśli zakochasz się raz, zupełnie się w tym zatracasz. Rzeczy materialne i mało istotne jak gdyby przestają mieć znaczenie. Liczy się tu i teraz.
Nim się zorientowałam byłam pod drzwiami mieszkania. Od razu poszłam do łazienki. Wzięłam długi,zimny prysznic. Dokładnie osuszyłam swoje ciało ręcznikiem po czym włożyłam stary t-shirt z królikiem Bugsem i leginsy trzy czwarte. Mokre włosy owinęłam ręcznikiem i szybko przemknęłam do swojego pokoju. Jak co wieczór wzięłam laptop na kolana i zaczęłam przeglądać różne strony internetowe od facebooka zaczynając. Po jakiejś godzince zatrzymałam wzrok na artykule o rzekomo nowej dziewczynie atakującego Resovii i reprezentacji Polski. Spojrzałam jeszcze raz na datę artykułu z nadzieję ,że pochodzi on sprzed kilku miesięcy. Niestety, a może stety był jak najbardziej aktualny. Zaczęłam lekturę do której załączone była spora liczba zdjęć. Wtedy w głowie pojawiło się pytanie. Wierzyć czy nie wierzyć w to co zobaczyłam? Łudzić się ,że to jakieś stare zdjęcie wyciągnięte sprzed kilku miesięcy tudzież lat, a może pogodzić się z tym co było widoczne? I czy właściwie tam było widać ,że to mogła być jego nowa wybranka? Setki pytań, jak na razie odpowiedzi brak. Nie dawało mi to zbytniego spokoju, postanowiłam zapytać wiarygodnego źródła.    Weszłam na komunikator zwany skypem. Była dostępna. Natychmiast połączyłam. Niemalże natychmiast odebrała.
-Majson bądź ze mną szczera dobrze?
-Kiedyś cię okłamałam?-zaśmiała się- Mów.
-Czy on kogoś ma?-spytałam jakby nie do końca pewna swojego pytania
-Miałam być szczera do bólu ,więc będę. Z tego co wiem niby nie ma nikogo, ale przyznam ,że widziałam go kilka razy z jakąś dziewczyną.
-Dlaczego nic nie mówiłaś?
-A mało masz na głowie? Z resztą on powiedział ,że to nikt dla niego ważny po co miałam cię nie potrzebnie martwić?
-Może i masz rację.-westchnęłam
-Dlaczego cię on tak interesuje?-zapytała nagle. No tak, nic nie wiedziała o pewnych wydarzeniach z Maceraty sprzed blisko miesiąca. Nie zdążyłam się ugryźć w język w odpowiednim momencie.
-Tak po prostu, widziałam na jakimś portalu wieści o nowej dziewczynie.-wybrnęłam
-Skoro tak mówisz.-uśmiechnęła się- Na którą jutro będziesz?
-Jak się nic nie opóźni to koło jedenastej.
-To albo ja albo Piotrek wpadniemy po ciebie.
-Nie musicie.-odparłam
-Wiem, a co nie chcesz nas zobaczyć?
-Oszalałaś? Pewnie ,że chcę.
-Spróbowałabyś nie!-prawie ,że krzyknęła po czym zaśmiała się.
Jak to Maja wypytywała o wszystkie możliwe rzeczy. Musiała wiedzieć wszystko, więc jak cierpliwie odpowiadałam na jej wszystkie pytania.
-Kiedy wracasz na stałe?
-Koło października.-odparłam
-Dopiero?-skrzywiła się
-A co, stęskniłaś się za mną?
-Nawet nie wiesz jak mi cię tutaj brakuje.
-Nie przesadzaj.
-Nie widzę w żadnym momencie przesady moja droga. Nie gadaj tylko mi tutaj wracaj do Rzeszowa łajzo.
-Piotrek nie wystarcza?-zapytałam z uśmiechem
-Nie o to chodzi. Czasem potrzebuję tylko babskiego towarzystwa. Żeby nie było mam koleżanki.-zaśmiała się- Ale wiesz, to nie to samo co z tobą.
-Szybko minie, jeszcze tylko parę miesięcy.
-Łatwo mówić.-fuknęła- Dlaczego ja ci dałam wyjechać? Dlaczego on ci dał wyjechać? Jakie to wszystko...
-Popieprzone?-dokończyłam za nią
-Nawet bardzo. Nie możemy patrzeć jak dwójka naszych przyjaciół zachowuje się jak dzieci.
-A ty dalej o tym samym...
-Dobra, w takim razie pomęczę cię jutro w drodze z Okęcia.-pokazała język-Muszę iść bo mam dwa projekty do zrobienia. Do jutra brzydoto!
-Do jutra zołzo kochana.-uśmiechnęłam się.
Głupio czułam się nie mówiąc jej do końca prawdy. Obiecałam sobie w tym momencie ,że jak tylko wrócę do Polski powiem jej o wszystkim. Pewnie i tak obrazi się za to ,że nie powiedziałam jej wcześniej, ale lepiej późno niż wcale. Następne dwie godziny spędziłam na oglądaniu "Incepcji" wraz z ciocią w salonie. Film skończył się grubo po dwudziestej drugiej. Iwona pognała od razu do sypialni ziewając przy tym. Ja jeszcze posiedziałam chwilę przeskakując z kanału na kanał po czym po dwudziestej trzeciej położyłam się spać.
Nazajutrz obudziłam się kilka minut po szóstej. Przeciągnęłam się ziewając przy tym. Z kuchni czuć było zapachy śniadania ,a także świeżo zaparzonej kawy. Powolnie skierowałam się ku kuchni. Ciocia powitała mnie promiennie uśmiechem i standardowym 'Dzień dobry śpiochu'. Od razu podstawiła mi pod nos talerz z górą kanapek i szklankę pomarańczowego soku. Posłusznie skonsumowałam posiłek, wypiłam duszkiem szklankę soku i pognałam zająć łazienkę przed ciotką. Ubrałam się, delikatnie podkreśliłam oczy eyelinerem oraz tuszem, włosy zostawiłam rozpuszczone. W rekordowym czasie opuściłam łazienkę bo nie bagatela, w piętnaście minut byłam gotowa. Zaraz po mnie do łazienki wcisnęła się Iwona. Poszłam do pokoju sprawdzić czy aby na pewno zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy. Wzięłam swoją walizkę i pociągnęłam ją ku korytarzowi. Usiadłam na niej w oczekiwaniu na ciocię. Za jakieś dziesięć minut była w pełni gotowa i za jakieś dwadzieścia minut byłyśmy w drodze na rzymskie lotnisko. Podróż minęła zastraszająco szybko i  nim się spostrzegłam byłyśmy na lotnisku oczekując na lot. Na całe szczęście się nie opóźnił, Rzym opuściłyśmy planowo o ósmej trzydzieści dwie. Jak to miałam w zwyczaju ledwo samolot uniósł się nad ziemię ja już wpadłam w objęcia Morfeusza.
*WŁĄCZ MUZYKĘ*
Budzę się w jakimś sterylnym pomieszczeniu gdzie dominuje biel. Zaczynam rozglądać się gorączkowo  po pokoju. Mój wzrok zatrzymuje się na łóżku na którym... widzę siebie. Siebie podłączoną do różnych aparatur ,które podtrzymują funkcje życiowe. Czuję się jak w jakieś mało śmiesznej komedii. Za chwilę do pomieszczenia wchodzi lekarz, tak zgaduję po białym kitlu. Sprawdza coś przy aparaturach skrzętnie wszystko notując. Za chwilę znika za drzwiami na których dostrzegłam swoje nazwisko oraz imię. Podchodzę bliżej łóżka. Wyglądam jak roślina. Zupełnie blada, twarz nie wyraża żadnych emocji. Wyglądam jak własny cień. Jestem przeraźliwie chuda. Odwracam się. Za szybą widzę lekarza rozmawiającego z moimi rodzicami. Mama płaczę. Za moment zjawia się koło niej Zuzia i przytula ją. Po jej zwykle radosnych policzkach spływając duże jak groch łzy. Lekarz odchodzi. Ojciec znika z pola widzenia, tak samo mama i Zuzia. Za chwilę widzę znajome twarze. Nie są to te same, jak zwykle radosne twarze. Na nich maluje się ogromny smutek, żal i przerażenie. Można dostrzec łzy. Nie mam pojęcia o co chodzi. Nagle coś zaczyna niemiłosiernie piszczeć. To jedna z apratur. Do sali wbiega dwóch lekarz, jedna pielęgniarka. Coś krzyczą i uniemożliwiają mi zobaczenie co robią. Boję się tam podejść. Ogarnia mnie dziwny strach. Spoglądam z przerażeniem na znajomych ,którzy wbili swój wzrok przez szybę chcąc wiedzieć co dzieje się na sali. Wyglądają jak własne cienie. Widzę łzy ściekające po policzku. 
Budzę się zupełnie przerażona. Z trudem przychodzi mi złapanie oddechu. Po chwili uspokajam się. Iwona nie widzi tego, śpi. Ten sen nie daje mi spokoju. Próbuje o nim nie myśleć, ale to wraca jeszcze ze zdwojoną siłą. Jestem nim przerażona. Co on miał oznaczać? Znowu robię się nie spokojna. Tym razem widzi to ciocia. Pyta czy wszystko w porządku. Kłamię i kiwam twierdząco głową. Za chwilę stewardess oznajmia ,że za dziesięć minut wylądujemy na warszawskim Okęciu. To dziesięć minut mija jak godzina. Wreszcie można odpiąć pasy. Pośpiesznie je odpinam i czym prędzej opuszczam samolot. Iwona ledwo za mną nadąża. Odbieram nasze bagaże z luku.
-Lena, spójrz.-mówi ,a ja zaraz odwracam wzrok w wyznaczonym kierunku. Nie wierzę w to co widzę. Najpierw ten sen ,a teraz ta osoba. Stoję w bezruchu nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Po prostu patrzę. Wreszcie moje nogi jak gdyby zupełnie bez mojej kontroli ruszają w tym kierunku. Najpierw metry, potem centymetry nas dzielą.
_____________________________________________________________________
Przepraszam ,że dopiero dzisiaj ,ale wiecie, święta i nie wypadało mi odejść od stołu i pójść na komputer pisać, zwłaszcza ,że z rodzinką widzę się zaledwie dwa razy do roku :) Troszkę pobawiłam się ze zmianą pewnych detali na blogu, mam nadzieję ,że mogą być.  Następny rozdział prawdopodobnie w czwartek. Trochę długo mi się go pisało, ale to jak wypadł oddaję waszej ocenie, enjoy ;)
pozdrawiam :*

30 komentarzy:

  1. Wybaczam ;pp mnie samej przeszly ciarki jak czytalam opis tego snu,a muzyka mega pasowała! dodawaj jak najszybciej!:P


    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. UF to dobrze :D postaram się, dzisiaj zaczęłam to mooooooże jutro :P

      Usuń
  2. wybaczam :) jest genialny jak zawsze! piosenka-ciary, idealny podkład pod opis. kto tam na nią czekał niewierny zb9? ;p
    -anula

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten sen to mnie przeraził, nie powiem, że nie! Ale teraz się zastanawiam nad tym do kogo podeszła i czy to na pewno est Zbychu? ;D

    ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe, do kogo podeszła. Sama przeraziłam się tym snem :D Ty to masz wyobraźnię...

    Pozdrawiam, no_princess ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nic nie wiem :P A wieeeeem. :D

      również pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. aż mi ciarki przeszły jak czytałam sen Leny:/ obu tylko nie okazał się jakimś proroczym! Mam cichą nadzieję, że ten tydzień w Polsce zmieni coś między Zbyszkiem a Leną. Nie dziwię się, że się pokłócili, cóż km robią niestety swoje :/ Zbysiu Ty chyba sobie kogoś nie znalazłeś?! Jak tak to w żabki powinieneś dostać ;)i cóż to za osoba przybyła na lotnisko?! Zapewne w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni:)))

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak to będzie ;)) Zapewne tak :D

      pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. nie żabki tylko ząbki ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeju, ale ją ciocia wkręciła ;p Nie można tak, no!
    Ehhhh, takie związki na odległość to zawsze wyzwanie! nigdy nie wiadomo, co z tego wyjdzie :c
    Ale jeśli Zbych sobie kogoś znalazł, to... to... nie kończę nawet!
    Ten sen jakoś mnie przeraził, mam tylko nadzieję, że nie będzie proroczy ;>
    No i ciekawe kogo tam zobaczyła! Ale pozostaje tylko czekać ;P
    Pozdrawiam ;>
    volleyball-journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać można! :D Jedna wielka niewiadoma takie rzeczy, niestety. Może i lepiej nie kończ :P
      pozdrawiam c:

      Usuń
  8. ale ją wkrecila Iwona! a ten sen mnie mega przerazil a ta muzyka pasuje idealnie!! nie wierze zeby Bartmana znalazl sobie kogos nowego chociz moze... ciekawo mozw to on na lotnisku? chociaz moze nie wiem tez ojcicec?? szybko nowy prosze!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jakoś wyszło :D Cieszę się ,że choć trochę oddaje nastrój ;) Mooooże tak, może nie c:

      Usuń
  9. fajnie piszesz, caly wieczor i blog przeczytany w calosci. burzliwy ten zwiazek, ale widac ze zalezy im na sobie mimo dwóch zadziornych chcrakterków, jak to mowia traił swój na swego ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, miło ,że ktoś jednak chce to czytać ;))

      Usuń
  10. Fajne opowiadanie. Zapraszam do siebie http://volleballl.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. http://blogzsiatkowkaprzezzycie.blogspot.com/
    Zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Na http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział :) Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem po haniebnie długiej nieobecności. I na początku muszę zapytać: Co? Jak to? Dlaczego? Ta laska to jakieś totalnie nieporozumienie! Niemalże plułam na monitor, gdy czytałam o ich kłótni, potem wyjeździe Leny do Włoch, i tej lewitacji między szpitalem a studiami. I dlaczego ten dumny Zibi nie pojechał za nią, hm? Myśli że rozmowa raz na czas, do tego 10- minutowa załatwi sprawę? I te fotki, które nawet teraz krążą w necie! Przegiął, po prostu przegiął na całej linii. Jak go lubię, tak teraz mnie zdenerwował ;p
    I wcale się nie dziwię Lenie, że jest taka surowa i nie chce od razu go przyjmować z otwartymi ramionami. No bo jaką ona ma gwarancję, że Zibi mówi prawdę? Widziała fotki, niezaprzeczalny dowód. Ale z drugiej strony, kocha go, byli szczęśliwi, więc powinna mu zaufać. To przecież jakieś chore nieporozumienie, teraz, jak wróciła do Polski, wszystko sobie wyjaśnią (mam nadzieję ^^). Właśnie, czy to w ramiona Zbyszka wtuliła się na lotnisku? Czy może Zuza, która pojawiła się w koszmarnym śnie? Jestem strasznie ciekawa co wymyśliłaś :)
    Buziaki, S. ;*

    P.S cioteczka Iwonka miażdży! Żebym to ja miała taką krewną w słonecznej Italii... *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah cieszę się ,że postać Iwony się spodobała i ogółem ;) Zobaczymy co tam moja chora wyobraźnia wymyśli :)
      pozdrawiam :*

      Usuń
  14. ciągle coś się dzieje... niech ten Zbigniew się w końcu ogarnie!
    pozdrawiam :*
    http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com/2013/04/nouvelle-chance.html

    OdpowiedzUsuń
  15. No co ten Zbychu odpierdziela?! Najpierw przysięga, teraz jakaś laska pojawia się u jego boku. Zdjęcia i domysły mediów to jedno, ale relacja Majki to drugie! Jeju, tak bardzo bym chciała, żeby to było jakieś nieporozumienia, a spotkania te mały czysto rodzinny charakter... Bo co wtedy z Lenką?
    Zaufała mu po raz kolejny, po raz kolejny pokochała. To byłoby straszne, aczkolwiek... sama dała mu wybór. :<
    Nie wiem co o tym myśleć :<

    O mamo, ale mnie przeraziłaś tym snem :O Jestem w szoku... oby to nie była zapowiedź czegoś okropnego...
    A komu rzuciła się w ramiona?
    Nie wiem... może mama, z którą chciała zakopać topór wojenny?

    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na nówkę ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy co to moja wyobraźnia wykombinuje ;)

      Pozdrawiam i już zaglądam :*

      Usuń