niedziela, 24 marca 2013

Rozdział XXVI.

ROZDZIAŁ XXVI.
-Lena...-zawiesił głos głęboko wzdychając.
Znów zapadała głucha cisza. Cały czas lustrował mnie swoim wzrokiem. Wiedziałam ,że jeśli się złamię i popatrzę w jego oczy to przepadnę. Z jednej strony chciałam wpaść w jego ramiona, żeby było jak dawniej ,a z drugiej wygarnąć mu to wszystko. Ja biłam się dalej z tym co myślałam ,a z tym co czułam ,a on dalej stał sobie i wpatrywał się we mnie. Po dłuższej chwili delikatnie wziął mnie za rękę. Kurczowo ją zaciskał gładząc ją wewnętrzną częścią swojego kciuka. Przez to przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Podniosłam wzrok, złamałam się. Zatrzymałam się na jego wielkich, zielonych oczach. Na zewnątrz może nie okazywałam żadnych emocji to wewnątrz toczyłam wielką walkę z samą sobą.
-Wiem ,że nie można być większym idiotą ode mnie.-kontynuował
-Raczej nie.-wreszcie wydusiłam z siebie co wywołało lekki uśmiech na jego twarzy
-Te miesiące bez ciebie były okropne.
-A myślisz ,że mi było łatwo?-spytałam unosząc nieco jego głos, a on dalej ściskał moją dłoń
-Wiem ,że to wszystko moja wina. Możesz mi nie wierzyć, ale to nie było tak jak wydawać się mogło. Dopiero po blisko miesiącu dowiedziałem się dlaczego wyjechałaś. Nie myśl ,że nie próbowałem cię znaleźć czy skontaktować z tobą. Zwłaszcza ,że ani Piotrek ani Maja nie ułatwiali mi tego.
-Wiesz ,że teraz mogłabym ci za to wszystko wygarnąć i zwyzywać?-spytałam cały czas nie okazując większych emocji siedzących we mnie w środku.
-Wiem, zasłużyłem sobie na to.-odparł- I dziwię ci się ,że tak spokojnie tutaj stoisz.
-Te pięć miesięcy dało mi dużo do myślenia.
W tym momencie przerwał nam znajomy mi głos. Dlaczego dopiero teraz kiedy nie chciałam żeby nam przerywano?
-Lena, idziesz?-zapytał Włoch stojący w drzwiach prowadzących na halę
-Idź sam, za chwilę cię dogonię.
-Na pewno?
-Na pewno. Idź.- odparłam. Za chwilę zniknął za drzwiami. A ja znów przeniosłam wzrok na swojego rozmówcę, który nie dość ,że cały czas nie wypuszczał mojej dłoni to lustrował mnie wzrokiem.
-Znajomy?
-Znajomy.-odparłam- Muszę za chwilę iść.
-Nie porozmawialiśmy jeszcze.-odparł ujmując moją drugą dłoń i przysuwając mnie bliżej do siebie tak ,że odległość nas dzielącą można było liczyć nie w centymetrach ,a w milimetrach.
-No dobrze.-westchnęłam- Codziennie rano o siódmej biegam tą trasą ,którą pewnie już zauważyłeś.
-O siódmej?-lekko się skrzywił na dźwięk tak wczesnej godziny
-Siódma, albo wcale.
-Niech będzie.-odparł. Uwolniłam swoje dłonie i skierowałam się ku wyjściu, jednak w pewnej chwili skutecznie uniemożliwił mi to łapiąc mnie za dłoń.
-Proszę cię...-wydukałam.
Nie zważał na moje prośby. Jednym zwinnym ruchem pociągnął mnie do siebie tak ,że za chwilę byłam w jego objęciach.
-Przestań.-ciągnęłam dalej, na marne.
Nie słuchał mnie, dalej robił swoje. Odgarnął kosmyk moich włosów z twarzy, dokładnie tak samo jak kiedyś. Poczułam się wtedy właśnie tak jak kiedyś. Najpierw pogładził swoją dłonią mój policzek co wywołało u mnie znowu przyjemny dreszcz przeszywający całe ciało. Zaniechałam protestów, oddałam się chwili w zupełności. Za chwilę znów poczułam smak jego ust. Po tylu miesiącach nie zapomniałam. Całował delikatnie zupełnie jakby bał się mojej reakcji. Za chwilę kiedy skończył jeszcze mocno mnie objął, czułam się wtedy tak bezpiecznie, jak przed kilku miesiącami. Za moment wyrwałam się z jego objęć i odeszłam kierując się do wyjścia.
-Do jutra?-spytał niepewnie oczekując odpowiedzi. Nie odpowiedziałam nic, skinęłam głową twierdząco nawet nieznacznie unosząc przy tym kąciki swoich ust ku górze.
Cała mój pogląd na tą sprawę w tejże chwili legł w gruzach. Miałabym być silna, stanowcza, nie dać mu się. Mimo to uległam. Gryzłam się z samą sobą. Przed innymi zgrywałam niezależną, pewną i przekonującą do swoich racji w tej sprawie. Aż tu nagle przyszło co do czego i znalazłam się w jego ramionach. Silnych, bezpiecznych... Znowu wpadłam. W jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Nie chciałam wierzyć w to co mówił, aż zżerała mnie ciekawość jego jutrzejszych argumentów i to czy w ogóle przyjdzie.
-I jak było?-przerwał mi Giulio znajdując się ni stąd ni zowąd przy mnie ,a ja wysiliłam się tylko na wzruszenie bezradne ramionami- Wróciłaś do niego?
-Nie.-odparłam
-On trzymał cię za rękę...-rzucił
-Trzymał.-przytaknęłam oschle
-Nie chcesz mówić to nie mów.-odparł jakby obrażony i resztę drogi spędziliśmy na milczeniu. Przy pożegnaniu wysilił się tylko na tradycyjne "Dobranoc." i zniknął. Dlaczego tak zareagował? No tak. Biedak wymagał ode mnie czegoś czego dać mu nie mogłam. Dla mnie był tylko i wyłącznie przyjacielem, ja dla niego najwidoczniej kimś więcej. Nic mu nie obiecywałam. Z resztą nie zamierzałam przejmować się jego zachowaniem.
 Otworzyłam drzwi mieszkania. Zdjęłam buty i od razu udałam się w kierunku łazienki. Nalałam całą wannę gorącej wody. Zanurzyłam się w niej i siedziałam dopóki woda nie zrobiła się zimna. Potrzebowałam zmyć to wszystko z siebie. Po ponad godzinie  wyszłam z wanny i okryłam się puchowym ręcznikiem. Włosy związałam w niedbałego koczka. Otarłam zaparowane lustro i stanęłam przed nim.
-Boże, ja go chyba nadal kocham.-powiedziałam sama do siebie a za chwilę zaśmiałam się z samej siebie.
Za chwilkę odziana w piżamę opuściłam łazienkę i rzuciłam się na łóżko w swoim pokoju.
-Widziałaś się z nim.-powiedziała siadając nagle koło mnie Iwona ,a ja pokiwałam głową.-Wspomnienia wróciły, co?
-Wróciły, z wielką siłą. Ale wiesz co jest najgorsze? Obiecywałam sobie ,że nie ugnę się przed nim jeśli tylko go spotkam ,a nic z tego nie wyszło.
-Zmiękły ci kolana, serce waliło jak głupie?
-Skąd wiesz?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-To oczywiste.
-Dlaczego?
-To proste. Bo go kochasz.-powiedziała obejmując mnie ramieniem
-Sama nie wiem...
-Ale ja to wiem. To widać. Z resztą uśmiechnęłaś się mówiąc o nim.-odparła
-Mam się jutro z nim spotkać...-zawiesiłam głos i przełknęłam ślinę obserwując jej reakcję
-Mówi się ,że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi, ale jak się kogoś kocha można do tej rzeki wchodzić miliony razy.
-Ty jesteś dyrektorem sportowym? Powinnaś być psychologiem.-odparłam uśmiechając się
-Sama się sobie dziwię.-zaśmiała się- Wracając do sprawy. Nie karzę ci do niego wracać, ale musisz przemyśleć i to bardzo dokładnie to wszystko. Zaczynając od tego co czujesz, kończąc na tym co myślisz. Ja ci mogę ewentualnie coś doradzić, podzielić się swoimi doświadczeniami w tych sprawach, ale tą najważniejszą decyzję musisz podjąć sama słońce.-poklepała mnie po ramieniu promiennie przy tym się uśmiechając- Teraz spróbuj zasnąć bo jak mniemam jutro rano idziesz znowu biegać.
Po tych słowach opuściła mój pokój zostawiając mnie samą. Nie była to za spokojna noc. Dużo myślałam, głównie nad tym co jutro mu powiem, jak się zachowam. Przez to wszystko zasnęłam dopiero grubo po czwartej. Wstałam tradycyjnie kilka minut po szóstej. Zjadłam spokojnie śniadanie i udałam się do łazienki. Nałożyłam t-shirt, spodenki, zapięłam bluzę, włosy zaplotłam w warkocza. Stanęłam przed lustrem.
-Dasz radę, wiesz co robić.-dodawałam sama sobie otuchy.
Zawiązałam buty no i ruszyłam przed siebie. Im bliżej trasy, tym bardziej ogarniał mnie nie wiedzieć czemu strach. Chyba mniejszy miałam nawet podczas rocznego zaliczenia na studiach. Nim się zorientowałam byłam na wysokości hotelu. Nie zatrzymywałam się. W tej samej chwili usłyszałam za sobą wołanie. Zatrzymałam się. Wzięłam głęboki oddech. Odwróciłam się. To był on. Podszedł do mnie. Usiedliśmy na jednej z ławek.
-Pozwól ,że ja będę mówił.-przytaknęłam na jego słowa po czym kontynuował- Miałem wyrzuty sumienia za to co się stało, jednym słowem nie radziłem sobie z tym wszystkim. Zupełnie mnie to przerosło. Nie dostrzegałem tego ,że swoimi szczeniackimi decyzjami i słowami ranię tych ,których kocham. Kiedy się wyprowadziłaś, to był ogromny kopniak dla mnie, ale należał mi się. Nie chciałaś rozmawiać. Nie umiałem sobie poradzić z tym wszystkim co mnie otaczało. Aż wreszcie jak ostatni idiota poszedłem z Kosą i Lotmanem do baru. Wypiliśmy, sporo. Oczywiście oni bawili się w najlepsze, a ja siedziałem przy barowym stole topiąc wszystko w alkoholu. Nie wiem jakim cudem ,ale ona znalazła się akurat wtedy w tym barze. Zaczęła się do mnie przystawiać, kokietować. Nie, nie uległem jej. Poinformowałem kolegów, że już idę i wyszedłem stamtąd. Szła za mną. Była bardzo nachalna. Dałem jej do zrozumienia ,że nie jestem zainteresowany, ale ona nie odpuszczała. Dzielnie dotrzymywała ku mojej niechęci mi kroku. Kiedy spytałem czemu zawdzięczam zainteresowanie z jej strony prosto z mostu walnęła ,że z pokłóciła się z narzeczonym czy z kimś tam i nie ma gdzie się podziać. Sam nie wiem czemu, zlitowałem się nad nią. Pozwoliłem jej zostać. Rano obudziłem się z potwornym kacem. Poszedłem pod prysznic. Słyszałem ,że ktoś się dobijał do drzwi. Kiedy wyszedłem i spytałem kto to, powiedziała ,że ktoś się pomylił. Całą resztę już znasz...
-Skąd mam mieć pewność ,że między wami naprawdę do niczego nie doszło? Byłeś wstawiony.-odparłam bez większych emocji
-Zgoda, byłam pijany, ale nie na tyle żeby nie pamiętać takich rzeczy.
-Dlaczego miałabym wierzyć w twoją wersję zdarzeń?
-Zrozum, nigdy bym cię nie okłamał. Jesteś dla mnie zbyt ważna.-ujął moją dłoń w swoją nie odrywając ode mnie wzroku.
-Nie wiem czy ci wierzyć...-westchnęłam- Z resztą jak ty to sobie wyobrażasz?
-Nas?-zapytał, a ja skinęłam niepewnie głową
-Nawet jeśli to nie ma sensu. Ja jeszcze muszę tutaj zostać kilka miesięcy, ty jesteś w Polsce.
-Wszystko da się pogodzić, jeśli tylko się chce.
-Zwłaszcza dzielące nas tysiące kilometrów.-powiedziałam nieco ironicznie- Zrozum, po prostu przejechałam się już parę razy, boję się ,że to stanie się znowu.
-Nie stanie się.-odparł stanowczo przysuwając się do mnie
-Nie obiecuj. Już to robiłeś...-zawiesiłam głos- Nie wiem czy ma to sens.
-Spróbować zawsze można.-kontynuował
-Ile razy jeszcze?-zapytałam czując napływające łzy do oczu
-Ostatni.-odparł przytulając mnie do siebie, nie protestowałam.
Milczeliśmy przez dłuższą chwilę. Co ja właściwie robiłam? Sama nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
-Dlaczego to wszystko musi być takie popieprzone?
-Ale co?-spytał
-Życie.-odparłam.
Cały czas mnie obejmował. Czułam się znowu tak dobrze jak kiedyś. Nie chciałam wychodzić z jego objęć. Trzeba było jednak wrócić do rzeczywistości, do szarej i nudnej rzeczywistości.
-Wyjeżdżasz za parę dni. Mi zostaje tutaj jeszcze cztery miesiące. Czy to ma jakikolwiek sens, powiedz?
-Z teoretycznego punktu widzenia najmniejszego.-odparł
-Widzisz.
-Z praktycznego jakiś ma.
-Chyba żadnego.-skwitowałam
-Pesymistka.-dźgnął mnie między żebra
-Mam pomysł. Szalony, ale zawsze jakiś.
-Mów.-rzucił bacznie mi się przyglądając
-Nie zmieniajmy na razie nic, bycie ze sobą na odległość nie ma żadnych szans, najmniejszych. Wrócę do Polski za jakiś czas. Wtedy pomyślimy.
-Czyli mamy się zachowywać dalej jak obcy sobie ludzie? Zrozum, nie potrafię.-odparł- Nie chcę tracić znowu z tobą kontaktu bo tego nie wytrzymam.
-Nie. Ja też nie chcę tyle czasu nie odzywać się, udawać ,że nie jesteś dla mnie ważny bo to nieprawda. Zupełna.
Uśmiechnął się. Patrzył na mnie z wielką czułością i uczuciem, zupełnie jak kiedyś. Gładził dłonią mój policzek.
-Ty też jesteś dla mnie ważna. Jak nikt inny.-wyszeptał zatapiając się w moich ustach. Znowu. Nie był to tak delikatny pocałunek jak wczoraj. Był o wiele bardziej czuły. I znowu to zrobił. Przełamał mnie. Z resztą nie opierałam mu się. Bardzo mi go brakowało.
-Chcę żeby to były najdłuższe cztery dni mojego życia.
-Czemu?-zapytałam
-Bo w końcu cię mam koło siebie.-odparł
-To tylko cztery dni, a potem się rozstajemy.-dodałam bolesną prawdę- Każde z na potem wróci do swojego życia. Obiecaj mi tylko jedną jedyną rzecz.
-Dla ciebie wszystko.-obdarował mnie uśmiechem
-Jeśli przez te cztery miesiące spotkasz kogoś wyjątkowego to proszę zapomnij o mnie i bądź szczęśliwy.
-Nie ma mowy.
-Obiecaj.
-Nie mogę, bo nikogo takiego nie spotkam.Ty jesteś dla mnie wyjątkowa.-odrzekł
-Po prostu mi to obiecaj.-po policzku spłynęła łza, którą otarł
-Obiecuję.-odparł-Obiecuję ,że nie będę musiał dotrzymywać tej obietnicy.
Znowu tonęłam w jego objęciach. Znowu napawałam się wonią jego perfum ,którą tak dobrze znałam. Znowu czułam się kochana. Choć na chwilę mogłam się tak poczuć. Choć na te cztery dni mogło być jak dawniej. Cieszyłam się? Naprawdę się cieszyłam. Nie bardzo wiedziałam czy mu wierzę, ale to było mniej istotne w tym momencie. Był tutaj razem ze mną. Chciałoby się rzec, chwilo trwaj.
-Przepraszam ,że musiała przez mnie cierpieć.-wyszeptał- Nie chciałem cię skrzywdzić.
Nie odpowiedziałam tylko jeszcze bardziej się w niego wtuliłam chowając twarz w jego torsie. Delikatnie pocałował mnie we włosy. Gładził moje plecy swoją ręką.
-Trochę dziwny ten nasz układ.
-A to niby czemu?
-Bo niby nie jesteśmy razem, ale jednak...
-Bez zobowiązań, bynajmniej do czasu.-odparłam
-Tylko nie zmieniaj już numeru, dobrze?-dodał po chwili
-Nie zmienię.-zaśmiałam się
-Tęskniłem za twoim uśmiechem.-odparł
-Tylko za uśmiechem?-ciągnęłam
-Nie.-uśmiechnął się.
Zaczął zbliżać się do mnie. Dzieliły nas centymetry, jak nie milimetry. Ktoś musiał przerwać. Nie byle kto z resztą.
-Ekhm...
Momentalnie odskoczyłam. Kiedy ujrzałam tą osobę nie bardzo wiedziałam co powiedzieć. Jak nigdy.
____________________________________________________________
Jakoś dałam radę i oddaję waszej opinii następny rozdział. Przyznam osobiście ,że poprzedni był chyba lepszy, ale następny myślę będzie ciekawszy niż ten. Następny epizod nie wiem kiedy się pojawi, może jutro, najpóźniej w środę :) Teraz w przypływie weny może i się ucieszycie może nie, będą miały standardowo taką długość jak ten powyżej. Może niewielka różnica, ale zawsze coś :) Pewne rzeczy się nieco wyjaśniły, może i skomplikowały. Co sądzicie o układzie jaki zawarli? Sądzicie ,że dobrze postąpiła, i kto mógł im przerwać? :) 
Pozdrawiam ciepło z Syberii(lubelskiego)!

PS. Dziękuję za wszystkie komentarze, nie wiecie jak one motywują!

PS2. Jeśli chcecie być informowane o nowym rozdziale na gg, zostawcie swoje gg pod tym rozdziałem ,albo w zakładce informowani :)

28 komentarzy:

  1. oni muszą, muszą być razem!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. aż się popłakałam w tym momencie jak Zbyszek jej obiecywał, że nie będzie musiał dotrzymywać obietnicy, fajnie to wymyśliłas :))
    czekam na następny :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. romantycznie się zrobiło :)
    pozdrowionka :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne mam nadzieję, że mimo wszystkiego będą razem.Kto im przerwał te chwilę.Czekam na kolejny i zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. tak!tak!tak! W końcu sobie wyjaśnili i okazało się, że fakty są zupełnie inne niż można było przypuszczać:) mam tylko nadzieję, że Zbyszek jednak nie pozna nikogo innego:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. O mamuniu.:D
    Ten rozdział jest naprawdę świetny. Całą ich rozmowę przeczytałam jednym tchem. Cóż mam napisać? Nie umiem wyrazić swoich uczuć po przeczytaniu tego kawałka. Ale jest taki.. Nie wiem jak to napisać. Cudowne to.!! :*
    Pozdrawiam i mam nadzieje, że szybko ujrzę kolejny rozdział:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No mam nadzieję, że Zbychu nie kłamie, no ale jakby śmiał w ogóle! Zobaczymy, co z tego związku wyjdzie, trzymam kciuki, żeby im się ułożyło :3
    Coś czuję, że ich Giulio zastał ;o
    Syberia to zdecydowanie dobre określenie ;D I pomyśleć, że ja w nowy rok na rowerze już jeździłam...
    No nic, czekam na następny i pozdrawiam ;D
    volleyball-journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję ,że nie! :)
      Ja to samo, cieplusi już było na święta, a teraz ehh.

      pozdrawiam C:

      Usuń
  8. dobrze, że się dogadali ;) z niecierpliwością czekam na kolejny i przy okazji zapraszam na nowy u mnie
    pozdrawiam
    http://the-best-is-yet-to-come-xx.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy tylko ja mam dziwne przeczucie ,ze Zbych sobie kogos znajdzie przez te 4 msce? :ccccccccc obym się myliła bo to jakby nagle cudownie do siebie wrócili po tych czterech miesiącach tego pozornego związku byłoby jak na Ciebie zbyt oczywiste :DD

    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
  10. Oooooo *_* Jak romantycznie ;))
    Mam nadzieję że będą razem ;)))
    Czekam na więcej i zapraszam jeszcze na mojego 2 bloga :)
    http://4volleyball44.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. jejciu wiedziałam!! tylko niech noic zlego sie neistanie! bo cos tak czuje a to jak jej obiecal tobylo piekne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. jak dobrze, że tak się to skończyło, jak dobrze, że pogadali na spokojnie! :)
    po raz kolejny wychodzi na to, że nic nie jest takim, jakim sie wydaje. Choć zakładam, że moje pierwsze skojarzenie po zobaczeniu obcej dziewczyny w mieszkaniu mojego chłopaka byłoby podobne...
    Mam nadzieję, że jest do końca szczery. I trzymam kciuki za ich porwót do siebie. W końcu byli parą idealną :)
    Czyżby Giulio na końcu się pojawił ;>?

    pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie na świeżutki rozdzialik ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe ,że każda z nas by tak zareagowała. Zobaczymy :)

      już pędzę czytać! :*

      Usuń
  13. Zapraszam do siebie, na rozdział 7 :):*
    http://nad-przepasciaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominowałam Cię do zabawy z Varsatile Blogger. Więcej szczegółów u mnie na blogu ;**
    I zapraszam na nowy rozdział :3

    OdpowiedzUsuń