piątek, 22 marca 2013

Rozdział XXIV.

ROZDZIAŁ XXIV.
-Mój ojciec jest trenerem waszej kadry.
-Żartujesz?-spytałam uderzając dłonią w czoło. Rzeczywiście, teraz skojarzyłam fakty. Był uderzająco podobny do swojego ojca. Nie miałam pojęcia jak mogłam tego nie zauważyć. Zaśmiałam się sama z siebie.
-Nie żartuję. W jednym powiem ci ojciec miał rację.
-W czym?-spytałam zaciekawiona
-Z tym ,że polskie kobiety są naprawdę piękne.-uśmiechnął się nieśmiało
-Nie przesadzaj.
-Ja nie widzę przesady.-uśmiechnął się.
Dalszą rozmowę za kilka minut przerwał nam telefon mojego towarzysza po którym musiał uciekać. Pożegnał się ze mną po czym w spokoju wracałam do domu. Otworzyłam drzwi mieszkania, a na stole czekała na mnie informacja od mojej kochanej ciotuni.
"Musiałam pilnie pojechać do Rzymu na jakąś konferencje sztywniaków. Będę za dwa dni. Mam nadzieję ,że nie zginiesz z głodu. W razie czego lista zakupów i drobne leżą na blacie. 
                                                    Kochająca ciotunia Iw."
I tym sposobem całe dwa dni miałam dla siebie. Niewiele myśląc zgarnęłam z blatu pieniądze i listę zakupów po czym udałam się do osiedlowego marketu. Jak to zwykle było po siedemnastej, był wielki tłok w tym nie za dużym sklepiku. Mimo swoich blisko stu osiemdziesięciu centymetrów ginęłam w tłumach przeciskających się między regałami. Nie bez wysiłku zgarnęłam prawie wszystkie rzeczy z listy. No właśnie, prawie. Zostały mi jeszcze przyprawy. Zwinnie przecisnęłam się między zagorzałymi kupującymi ku regałom z przyprawami. Został ostatni liść laurowy po który sięgnęłam, ale nie ja jedna. Od razu cofnęłam rękę kiedy sięgnął niemalże w tym samym czasie mężczyzna.
-Proszę, był pan pierwszy.-powiedziałam z nieco wymuszony uśmieszkiem po włosku ,którym już całkiem dobrze władałam
-Nie, aż tak bardzo go nie potrzebuję. Z resztą tak uroczej kobiecie nie mógłbym sprzątnąć go z przed nosa.
-Ale mówię serio, niech pan bierze.-odparłam
-Nie ma mowy.-odparł i podał mi ową przyprawę do ręki- Mieszkasz gdzieś tych okolicach?
-Skoro nalegasz.-uśmiechnęłam się- Tak, jakieś dwieście metrów stąd.
-W takim razie do zobaczenia, kiedyś tam.-odparł i za chwilę zniknął z pola widzenia.
Po tym skierowałam się do kasy, w kolejce postałam ponad dwadzieścia minut. Chwilę później byłam w mieszkaniu. Zrobiłam sobie jakąś kolację, i wzięłam się do nauki na zbliżające się zaliczenie. Po blisko dwóch godzinach zrobiłam sobie przerwę i wzięłam swojego macbooka na kolana i odpaliłam go. Sprawdziłam kilka stron aż wreszcie trafiłam na facebook'a. Przejrzałam znajomych na czacie z nadzieją ,że znajdę tam Maję. Niestety, nie było jej. Przejrzałam wszystkie powiadomienia kiedy dostałam wiadomość. Kiedy zobaczyłam od kogo mina mi zrzedła. Była od osoby o której wyraźnie wolałabym zapomnieć, wymazać ją z pamięci.
*WŁĄCZ MUZYKĘ*
-Porozmawiajmy...
-Nie mamy o czym. 
-Chyba jednak mamy. Proszę cię, daj mi wytłumaczyć to wszystko.
-Co chcesz mi tłumaczyć, i to jeszcze przez portal społecznościowy? Dla mnie wszystko jest jasne. WSZYSTKO.
-A gdzie niby mamy? Zmieniłaś numer, przepadałaś Bóg wie gdzie. To wcale nie było tak jak to wyglądało.
-Jakoś nie zamierzam słuchać twoich wyjaśnień.
-Masz coś do stracenia? Błagam cię..
-Mam, cenny czas ze swojego życia. Czemu miałabym wierzyć w twoje wytłumaczenia? Dla mnie wszystko jest jasne.
-A dlaczego nie? Nie wysłuchałaś mnie, tylko uciekłaś.
-Zaufałam ci już parę razy i się na tym przejechałam, wystarczy? Nie uciekłam, po prostu wyjechałam.
-Po prostu? 
-Najlepiej będzie jak zapomnisz o mnie. Raz na zawsze. Jak zapomnimy obydwoje. 
-Ja nie chcę zapominać...
-Twój problem.
-Nie wmawiaj mi ,że zapomniałaś.
-Nie, ale ty mi tylko w tym momencie to utrudniasz.
-Lena, wiesz ,że dalej jesteś dla mnie bardzo ważna. 
-Nie przekonuj mnie. Decyzję podjęłam wraz z wyjazdem z Polski.
-Powiedz mi chociaż gdzie jesteś.
-Wystarczająco daleko od ciebie. 
-Lena..
-Radzę zająć się nową znajomą.
-Wiem, jesteś zła, ale musisz dać mi to wszystko wytłumaczyć.
-Nic nie muszę. Po prostu daj mi spokój, tak jak robiłeś to przez ostatnie dwa miesiące. 
-Nie odpuszczę.
-To sobie nie odpuszczaj, możesz pisać, dzwonić ile wlezie. Mało mnie to obchodzi. Mam swoje życie tutaj, ty tam, tego się trzymajmy.
-Po prostu sobie kogoś znalazłaś i nie chcesz ze mną rozmawiać.
-Dwa razy nie. 
Po dłuższej chwili dorzuciłam:
-Życzę szczęścia z nową koleżanką, może z nią będziesz bardziej szczery...
Wyłączyłam czat. Zamknęłam klapę laptopa. Czułam spływające łzy po moich policzkach. Rozkleiłam się, totalnie. Płakałam. Sama nie wiedziałam dlaczego. Ogromny ból wrócił. Jak bumerang. Przyciągnęłam kolana do siebie i siedziałam tak płacząc jak małe dziecko dopóki nie przerwał mi dzwonek do drzwi. Miałam cichą nadzieję ,że to ciocia, nie miałam ochoty widzieć się w tym momencie z nikim innym. Nawet nie zaglądając kto to ani nie ocierając łez otworzyłam drzwi.
-Co się stało?-spytał Giulio zaraz wszedł do mieszkania zamykając za sobą drzwi i mocno mnie przytulając. Ja zamiast się uspokoić tylko bardziej się rozpłakałam.
-Już dobrze.-powiedział ciepło gładząc swoją dłonią moje plecy cały czas nie wypuszczając mnie z objęć.
Dopiero po dłuższej chwili uspokoiłam choć na chwilę łzy. Otarłam je.
-Przepraszam.
-Nie masz za co.-odparł-To przez niego?
Skinęłam tylko głową w odpowiedzi na pytanie. Usiadłam na salonowej kanapie ,a on zaraz obok mnie.
-Nie jest wart żadnej twojej łzy.
-Wiem to, ale nie potrafię się powstrzymać.-odparłam
-Może powiesz mi co takiego między wami zaszło, będzie łatwiej.
Wzięłam głęboki wdech. Ufałam mu, chciałam się też komuś wygadać, więc zaczęłam opowiadać. Historię wydawać by się mogło miłości, tej jedynej, ale bez happyendu. Brutalnie zdeptanej. Zakończonej, choć dalej coś we mnie było. Gdzieś głęboko zaraz po nienawiści. Czy można kogoś jednocześnie kochać i nienawidzić? To jakby umysł jedno, serce drugie. Na zewnątrz może i byłam silna, ale w środku cierpiałam. Tak bardzo. Ten ból tylko potęgował się we mnie. Po tej rozmowie, jeszcze bardziej się zwiększył. Myślałam ,że mi przeszło. Myliłam się. Dlaczego to tak bardzo zabolało? Dlaczego tak zareagowałam? Tyle pytań, a odpowiedzi brak.
-Trudno mi go oceniać bo nie znam go, ale zachował się jak ostatni...
-Nie kończ.-przerwałam mu pociągając nosem. Otarł swoją dłonią łzy z mojego policzka.
-Trzeba być kompletnym idiotą żeby zrobić coś takiego takiej dziewczynie jak ty.-posłał w moim kierunku ciepły uśmiech, a ja go mimowolnie odwzajemniłam.
-Dobra popłakane, ale może napijesz się czegoś mocniejszego?
-Nie mam nic przeciwko.-odparł.
Za chwilkę ruszyłam do kuchni. Znalazłam półsłodkie, czerwone wino. Za chwilę wróciłam do mojego towarzysza i rozlałam napój do dwóch lampek.
-Dziękuję ,że jesteś.-rzuciłam
-Do usług. Zawsze możesz mi się pożalić, ewentualnie wypłakać w ramię.
-Wolałabym już nie korzystać.-zaśmiałam się
-I tak ma być. Żebyś więcej nie musiała przez nikogo płakać.-stuknął swoją lampką o moją w ramach tzw. toastu.
Po chwili ciszy.
-Mogę cię o coś spytać, tylko tak szczerze?
-Jasne, wal.-odparłam
-Kochasz go dalej prawda?
-Giulio, ja..-przerwałam- Nie mam zielonego pojęcia. Nawet nie ma dnia żebym nie myślała o tym czy coś dalej czuję do tego osobnika. Do tej pory wydawało mi się ,że to definitywny koniec, ale po tej rozmowie... Zupełnie zgłupiałam.
-Z jednej strony go nienawidzisz, ale z drugiej dalej darzysz go uczuciem?
-Dokładnie.-odparłam-Skąd ty..
-Miałam podobnie.-odparł beznamiętnie ,a ja popatrzyłam zdumiona jego wyznaniem
-Ale nie wiem czy to odpowiedni moment żeby opowiadać.
-Skoro ja już się pożaliłam, twoja kolej. Pamiętaj zawsze możesz się wypłakać w moje ramię.-zacytowałam jego słowa po czym wybuchnęłam śmiechem
-No to dobrze. Tylko to też nie jest historia z happyendem. I wiedzą tylko o niej moi rodzice, brat i kumpel.
-Widzę zaszczyt mnie spotkał. Ale od czego ma się przyjaciół?-przytaknął i kontynuował.
-Poznałem ją jeszcze w gimnazjum. Byliśmy przyjaciółmi. W liceum ta przyjaźń stała się czymś więcej. Broniliśmy się przed tym nogami i rękami bo nie chcieliśmy niszczyć przyjaźni, jednak to było silniejsze. O wiele. Zaczęliśmy się spotykać. Z każdym spotkaniem to uczucie rosło. Wszystko było pięknie, ładnie. Zdaliśmy obydwoje maturę, poszliśmy na studia, na jedną uczelnię. Wtedy coś się zepsuło. Studiowaliśmy różne kierunku, czasu dla siebie było co raz mniej. Poznaliśmy dużo nowych ludzi. Mimo to ciągnęliśmy to, choć widać było ,że to nie jest to co kiedyś. Dlaczego to ciągnąłem? Może po prostu z przyzwyczajenia do niej. Kłóciliśmy się, co raz częściej. Kłótnie były na porządku dziennym. Potrafiliśmy się do siebie nie odzywać tygodniami, ale mimo to coś kazało nam do siebie wracać. To było bez sensu, teraz to wiem. Mimo wszystko dalej w to brnęliśmy choć to uczucie ,któro jeśli kiedykolwiek było między nami dawno się ulotniło. Zaczęła mówić o ślubie. Nie chciałem się spieszyć, byliśmy młodzi i między nami różnie bywało. Naciskała z dnia na dzień. Kiedy powiedziałam jej ,że chcę zwolnić zaczęła mnie oskarżać o to ,że znalazłem sobie kogoś innego. To nie była prawda. Była dla mnie ważna, ale nie na tyle żeby wiązać się z nią na całe życie. Rozstaliśmy się z tego powodu. Po jakimś czasie przeprosiła. I znowu brnęliśmy w ten związek bez przyszłości. Pewnego dnia oznajmiła mi ,że jest w ciąży. Byłem w zupełnym szoku. To nie było moje dziecko. Tego byłem pewny. Wmawiała mi oczywiście ,że było inaczej. Wtedy zrozumiałem ,że nasze drogi się rozeszły już dawno temu. Szantażowała mnie ,że jeśli zostawię ją to powie wszystkim ,że ono jest moje. Nie chciałem tego. Mimo bólu wewnątrz zostałem z nią. Do czasu aż wracając wcześniej z uczelni zastałem ją z jakimś kolegą z jej roku. Nie, nie grali w karty ani nie uczyli się do kolokwium. Byli w sypialni. Wyszedłem, trzaskając drzwiami. Tyle ją widziałem.
Słuchałam z zapartym tchem jego opowieści. Z jego oczu można było wyczytać wielki ból i smutek. Aż trudno mi było uwierzyć ,że zrobiła to takiemu świetnemu facetowi. Nie mówiłam nic. Wiedziałam ,że słowa są tu zbędne. Bez słowa przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk mocno przyciskając mnie do siebie.
-Było minęło. Szkoda mówić o takich osobach.-powiedział wyswobadzając mnie ze swojego uścisku
-Rzeczywiście szkoda.-przytaknęłam-Nie spodziewałabym się takiej historii w życiorysie.
-Widzisz, nie tylko ty nie masz szczęścia w miłości.
-Założę się ,że nie jedna by chciała być panią Anastasi.-uśmiechnęłam się klepiąc go po ramieniu-To pijemy!-rzuciłam, a Giulio zaśmiał się i dolał nam wina.
Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając, oczywiście mój towarzysz mniej więcej po trzech kieliszkach wina zrezygnował z dalszego picia, a ja wręcz przeciwnie. Chciałam zatopić ten cały ból w lampce półsłodkiego czerwonego napoju.
-Pani już wystarczy.-powiedział odstawiając resztki wina w butelce i moją lampkę do kuchni- Wiesz ,że picie żeby zapomnieć nie jest dobre.
-Wiem.-westchnęłam. Mimo wypitej sporej ilości trunku, całkiem trzeźwo myślałam.
-Ale nie zamierzam popaść przez jakiegoś byle faceta w alkoholizm, co to to nie.-dodałam
-No ja myślę, z resztą nie dopuściłbym do tego.-uśmiechnął się.
Oglądaliśmy jakiś film w tv i nie wiedząc kiedy moje powieki zrobiły się strasznie ciężkie. Za dosłownie moment moja głowa wylądowała na ramieniu Giulia i odpłynęłam.
Nazajutrz obudziłam się o dziwo w swoim łóżku. Spojrzałam na zegarek ,który wskazywał dziewiątą minut osiemnaście. Wygramoliłam się z łóżka i skierowałam się ku kuchni. Z niej dostrzegłam dosyć uroczy widok. Na naszej salonowej kanapie spał sobie w najlepsze młodszy Anastasi. Nie powiem, widok urzekający. Nie chciałam go zbudzić, więc po cichu w kuchni wzięłam się za śniadanie. Po kilku minutach poczułam dłoń na swoim ramieniu. Aż podskoczyłam do góry.
-Spokojnie, to tylko ja.-zaśmiał się
-No bo już miałam zamiar znokautować włamywacza.
-To muszę zapamiętać żeby nie zachodzić cię od tyłu.-zaśmiał się-Daj ja się tym zajmę.
-Jesteś moim gościem, daj spokój.
-To ,że jestem facetem nie znaczy ,że nie potrafię gotować moja droga.
-Ale ja nie twierdzę...
-Dobra, dobra.-puścił mi oczko-Masz teraz jakieś pół godzinki na toaletę, a potem zapraszam na degustację.
-W takim razie jestem za pół godziny.-uśmiechnęłam się i za chwilę zaszyłam się w łazience. Wzięłam szybki prysznic, włosy spięłam w koka, lekko się umalowałam i ubrałam. Po ponad pół godziny, ogarnięta wyszłam z łazienki o d razu dopadły mnie rozkoszne zapachy dobiegające z kuchni. Usiadłam przy stole, zaraz podał mi to co przygotował. Nie ukrywam, było przepyszne! Omlety z szynką ,a nad deser cannoli.
-Przepraszam iż wątpiłam w twoje umiejętności kucharskie.
-Tutaj.-pokazał policzek ze śmiechem. Powtórowałam mu po czym dałam całusa w policzek. Za chwilę przerwało nam pukanie do drzwi.
Zajrzałam przez wizjer i zaraz otworzyłam drzwi. Nie spodziewałabym się tej osoby w tym momencie przed sobą, w ogóle bym się jej tutaj nie spodziewała. Po zdziwieniu, zaskoczoniu i tym podobnych wreszcie coś z siebie wydusiłam.
______________________________________________________________
Zacznę od słowa wyjaśnień. Miałam laptop w naprawie, blisko dwa tygodnie i dlatego nie było mnie tutaj tyle. Został mi tylko tablet i komórka, na dotykowym ekranie napisanie dłuższego tekstu trwało by wieki, rozumiecie :< Z waszymi opowiadaniami jestem w miarę na bieżąco, teraz staram się nadrobić resztę i pokomnetować. Dzisiaj troszkę dłużej i smętniej w ramach rekompensaty. Od dzisiaj będą ukazywać się regularnie nowe rozdziały, pomysł jest, dwa tygodnia prawie bez komputera i człowiek bierze się za pisanie ręcznie. Miałam tak ,że wenę potrafiłąm łapać w połowie matematyki czy angielskiego, więc brałam notatnik i pisałam. Mam materiał na mniej więcej siedem rozdziałów z czego jestem ogromnie zadowolona.Mam cichutką nadzieje ,że komuś brakowało peryferii Leny :) A teraz mam małą prośbę, podajcie mi jak możecie tytułu piosenek w klimacie Adele, Birdy, takich nieco ckliwych, szukam odpowiedniego podkładu do następnego rozdziału. Mam nadzieję ,że ta muzyka też wam pomoże bo ja pisząc miałam akurat włączony ten kawałek i pisanie szło jakoś lepiej.
Pozdrawiam i jeeszcze raz przepraszam buziaki! :*

20 komentarzy:

  1. Rozdział smutny, ciekawi mnie kto mógł do niej przyjść.Czekam na kolejny i zapraszam.
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem ,że przymulasty, ale i takie muszą być c: chętnie zajrzę.

      Usuń
  2. wreszcie się doczekałam :DD zwłaszcza ,że nie chciałaś mi dać brudnopisu, już wiem czemu! :DD rozdziałe ciekawy, kto by się spodziewał bo Giuliu tyle przejśc? Tych dwoje wyraźnie ciągnie ku sobie i pewnie będą razem i do akcji wkroczy Zbych :DD co do rozmowy, kurde muzyka pasuje ideolo, szkoda mi trochę tego związku ich ,ale ma za swoje zb9 XD


    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz ! :D jaki rozmyślenia ohoho, ale nic nie powiem :D

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że tu chodzi jednak o Zbyszka. Tylko zastanawia mnie, skąd miałby jej adres? Na reszcie wróciłaś! :> Okropnie brakowało mi twoich blogów, nie miałam co czytać.Cieszę się strasznie i mam nadzieję, że rozdziały będą systematycznie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy c: Taak, też mi już brakowało naszej bloggerowej społeczności :D Jej miło czytać ,że jednak komuś brakowało moich wypocin! :> Oczywiście, jutro następny! :D

      Usuń
  4. noo witamy ponownie :D jasne, ze tesknilismy! mam nadzieje, ze w ramach rekompensaty na dniach dodasz nowy :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło ,że tęskniliście c: Pewnie, już jutro nowy, do połowy już napisany :D

      Usuń
  5. Czyżby ZB9? Ale czy to w ogóle możliwe? Jak? Nie no, nie może być.
    Jednak troszkę szkoda, że tak się stało.

    *Taki omlet to sama bym zjadła;D
    czekam na następny rozdział, byle szybko;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie.
      Ja osobiście też :D dzisiaj będzie następny c:

      Usuń
  6. nie mogłam się doczekać !
    Ciekawe kogo Lena zobaczyła za drzwiami czyżby Zibi się pojawił na horyzoncie ? I ciekawe jak zareaguje gdy zobaczy Giulio w kuchni no no no ;P
    pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  7. No w końcu jesteś z nami! :) Myślałam, że Cię uduszę po tym, jak w takiej chwili, po takiej notce zniknęłaś. :) No ale siła wyższa... złośliwość rzeczy martwych ;)
    Cieszę się, że masz już sporo pomysłów, koncepcji i planów co do Twojej historii :) Z czasem rozwiną się w jeszcze coś lepszego, bo dojdą coraz to świeższe plany :)

    Smutny wieczorek zwierzeń, ale przynajmniej Lenka upewniła się, że młody Włoch to naprawdę dobry przyjaciel. Do tego podobna historia o nieszczęśliwej miłości... Ciekawa jestem co w przyszłości się zdarzy. Bo nie wierzę, że dzięki niemu znowu nie wpadnie na Bartmana :D
    Ktoś się pojawił, ktoś przyjechał... Nie wydaje mi się, żeby to był Zibi - bardziej żywiołowo by zareagowała. Może Maja?

    Pozdrawiam serdecznie :*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, rozdział już był w połowie i masz babo placek, komputer do formatowania eh. Znając mnie i tak będą nieco inne od tych które mam w notatniku, ale nie wiadomo co mi jeszcze do głowy przyjdzie :D Moooooooooże i wpadnie :DD

      Ja również pozdrawiam :*

      Usuń
  8. A kiedy będzie rozdział na tym twoim drugim blogu ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. wreszcie wrocilas!! pewnie ze nam brakowalo twojego pisania i tego co sie dalej wydarzy u Leny! :))) tez myslę ,że to raczej nie realne zeby byl to Zbyszek troche mi go szkoda nie wiem czemu, zle postapil ale jak widac nie odpuszcza, moze ulegnie wreszcie? co do osoby za drzwiami hm może ciocia??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło ,że się cieszysz :) Może tak ,może nie, zobaczymy c:

      Usuń
  10. kiedy nowy rozdzail bedzie na obydwublogach??

    OdpowiedzUsuń