niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział V.

ROZDZIAŁ V.
-Mógłbyś dać mi wreszcie święty spokój?-spytałam poddenerwowana widokiem nie kogo innego jak Marcina przed sobą
-Mówiłem ,że znalazłaś sobie jakiegoś nowego pocieszyciela.-powiedział ironicznie
-To jest moje życie i będę robić co mi się spodoba ,a tobie nic do tego.
-Żałosna jesteś.-rzucił
-Ja żałosna?-prawie,że krzyknęłam- Śmieszysz mnie. Żałosny jesteś ty tyle ci powiem.
-Prowadzaj się po mieście z nowym kochasiem, i tak prędzej czy później będziesz chciała do mnie wrócić.-atakujący przyglądał się naszej 'rozmowie' ,ale widziałam ,że w nim aż się gotuję
-Albo stąd odejdziesz kolego albo inaczej porozmawiamy.-powiedział siatkarz stając przed Marcinem
-Jeszcze śmiesz mi grozić marny siatkarzyku?-spytał z arogancją w głosie
-Odejdź bo nie ręczę za siebie.-warknął ,a Marcin odszedł w popłochu-Co ty widziałaś w ty gnoju?
-Szczerze mówiąc nie wiem.-odparłam roztrzęsiona- Dobrze ,że odkryłam to jaki jest przed ,a nie po ślubie.
-Lepiej późno niż wcale.-uśmiechnął się-Wracasz na noc do domu?
-Nie zamierzam. Chyba wrócę do Rzeszowa.-westchnęłam
-Nie pozwolę ci wracać do Rzeszowa o tej porze i w takim stanie.-zaprotestował-Zabiorę cię do siebie, zgoda?
-Nie chcę robić ci problemu.
-Przestań, żaden problem dla mnie, sama przyjemność.-uśmiechnął się.
Za parę minut byliśmy w mieszkaniu Zbyszka. Widać było w nim kobiecą rękę przy urządzeniu. Usiadłam na kanapie ,a za chwilę siatkarz przyniósł mi szklankę z sokiem i usiadł koło mnie.
-Widzę jakaś narzeczona była dekoratorką.
-Prawie.-zaśmiał się- Dokładnie to siostra. Tak ogólnie to nasze wspólne mieszkanie ,ale ona mieszka we Francji na stałe, więc zostało mi w przydziale.
Rozmawialiśmy jeszcze dłuższą chwilę aż oczy zaczęły same mi się zamykać. Nie dziwne, było już grubo po dwudziestej trzeciej. Oparłam głowę i oparcie kanapy i zaczęłam przysypiać co zauważył siatkarz. Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni.
-A ty gdzie będziesz spał?-spytałam na wpół przytomna
-Przekimam się na kanapie, spokojnie.-odgarnął kosmyki moich włosów
-Nie, proszę cię zostań.-nie wiem czemu to powiedziałam, ale nie chciałam być sama, potrzebowałam po prostu kogoś no powiedzmy do towarzystwa, a siatkarz kiwnął tylko głową i ułożył się koło mnie i nieśmiało przytulił mnie do siebie tak ,że mogłam napawać się wonią jego perfum. Czy my byliśmy dalej tylko przyjaciółmi? Wiedziałam ,że mogę zawsze na niego liczyć, że pomoże mi z każdym problemem albo po prostu posiedzi ze mną tylko kiedy tego będę potrzebowała, tak samo jak dzisiaj. Dręczyło mnie to pytanie, nie mogłam wyrzucić go z głowy, ale nie chciałam na razie znać odpowiedzi. Gdy się obudziłam Zbyszka nie było już w pokoju ,a z kuchni dochodziły mnie zapachy śniadania. Uśmiechnął się tylko na mój widok i dalej kontynuował robienie śniadania.
-Głodna?-spytał z uśmiechem
-Jak nigdy.-powiedziałam, a ten za chwilę postawił przede mną talerz z naleśnikami z bitą śmietaną-Ale nie aż tak.-zaśmiałam się
-Spokojnie, pomogę ci.-uśmiechnął się i za chwilę postawił przede mną kubek latte.
Po kim jak po kim ,ale nie spodziewałabym się po Zbyszku ,że jest tak świetnym kucharzem. Ze smakiem zjadłam trzy naleśniki, a siatkarz dokończył resztę.
-Musisz dzisiaj wracać do Rzeszowa?-spytał
-Do Rzeszowa teoretycznie wrócić dopiero muszę w październiku.-uśmiechnęłam się
-W takim razie porywam cię na zakupy.-powiedział zadowolony
Poszłam się tylko odświeżyć i za jakieś pół godziny byliśmy w galerii handlowej. Zbyszek nie był jak stereotypowy facet, wręcz przeciwnie, uwielbiał chodzić po sklepach i na dodatek miał doskonałe wyczucie stylu. Po blisko dwóch godzinach mieliśmy wstąpić jeszcze do Reserveda a potem na obiad. Rozdzieliliśmy się będąc w sklepie, ale po jakichś parunastu minutach siatkarz był już koło mnie z zakupionymi rzeczami.
-Zakupoholik normalnie.-zaśmiałam się- Ja nawet nie przeszłam całego działu.
-W takim razie pomogę ci coś wybrać, zgoda?-spytał i nie czekając na moją odpowiedź zaczął przeglądać rzeczy ,a po kilku minutach podał mi parę rzeczy i nakazał iść z nimi do przymierzalni co posłusznie zrobiłam.
Nałożyłam najpierw pierwszą sukienkę i wyszłam się pokazać siatkarzowi ,który cierpliwie czekał.
-Ja to jednak mam gust.-powiedział z uśmiechem i obkręcił mnie wokół własnej osi-Pięknie wyglądasz.
-A ty masz świetny gust.-uśmiechnęłam się po czym poszłam przymierzać kolejne rzeczy znalezione przez siatkarza. Trochę się tego uzbierało, ostatecznie wzięłam parę rzeczy na czele z sukienką ,którą wybrał mi Zbyszek. Wstąpiliśmy też na mało sportowe jedzenie bo na gyrosa.
-Chodzić z tobą na zakupy to sama przyjemność, wiesz?-spytałam zajadając się ze smakiem 'obiadem'
-Szkoda ,że najczęściej chodzę sam.-westchnął
-Od teraz jak tylko idziesz na zakupy, idę z tobą.
-Z wielką przyjemnością, ale następnym razem ty coś wybierasz dla mnie.-wyszczerzył się
-Z przyjemnością.-uśmiechnęłam się- Kiedy musisz wrócić na kadrę?
-Za tydzień.-odparł
-Zostajesz teraz w Warszawie?-spytałam z nadzieję
-Raczej tak. Czemu pytasz?-spytał
-W takim razie ja też zostanę.-odparłam zadowolona
-Możesz nawet i u mnie.
-Nie chcę siedzieć ci na głowie. Zostanę u rodziców.
-Przecież to żaden problem, mi będzie raźniej bo moi staruszkowie są teraz u siostry we Francji i siedzę sam.-powiedział
Zgodziłam się, skoro nie widział żadnych przeszkód postanowiłam z nim pobyć dopóki znowu nie wyjedzie na kadrę. Korzystając z całkiem dobrej pogody postanowiliśmy się przespacerować parkiem. Gdy byliśmy już niedaleko mieszkania Zbyszka zaczął padać deszcz. Siatkarz zabrał ode mnie torby i nieśmiało złapał mnie za rękę po czym zaczęliśmy jak małe dzieci uciekać przed lejącym się strugami z nieba deszczem. Gdy weszliśmy do domu byliśmy cali przemoczeni. Od razu poszłam się przebrać, zgarnęłam po drodze jakąś koszulkę siatkarza i szorty i udałam się do łazienki zmienić przemoczone ubrania. Dosłownie za moment wyszłam, siatkarz najwyraźniej poszedł się przebrać więc nastawiłam wodę na herbatę i usiadłam na kanapie zawijając mokre włosy w ręcznik.
-A ja szukałem koszulki.-zaśmiał się siatkarz stając przede mną w samych spodniach
-Jak chcesz mogę ci ją oddać, nawet teraz zaraz.-wyszczerzyłam się
-Nie, pasuje ci.-uśmiechnął się i siadł koło mnie
-Ubrałbyś się Bartman.-powiedziałam śmiejąc się gdy ten przysunął się do mnie
-Przeszkadzam ci?-spytał zalotnie
-Czy ja wiem...-uśmiechnęłam się szeroko i znowu byliśmy tak blisko ,że nasze twarze dzieliły milimetry. W duchu modliłam się tylko żeby znowu nam nikt nie przerwał. Za dosłownie moment wpił swoje usta w moje. Nie protestowałam, oddałam się chwili napawając się zapachem jego perfum ,które drażniły moje nozdrza. Za chwilę oderwaliśmy się od siebie i nic nie mówiliśmy tylko szeroko się do siebie uśmiechnęliśmy po czym siatkarz mocno mnie objął. Zaczął się bawić moim jeszcze nieco mokrymi kosmykami włosów po czym delikatnie pocałował mnie w czubek głowy. Tą błogą chwilę przerwało pukanie do drzwi.

6 komentarzy:

  1. W końcu się pocałowali ! ;D. Tylko kto im znów przeszkadza?! ;o

    Genialnie, genialnie. ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka uradowana :D a to w następnym odcinku :D
      dziękuję :*

      Usuń
  2. no ja tez jak wyzej ciesze sie ,ze wreszcie im nikt nie przeszkodzil w pocalunku XDDDDD


    agtson

    OdpowiedzUsuń
  3. jeeeeeej wreszcie!! tylko kto to znowu przyeszłd?

    OdpowiedzUsuń
  4. no masz... w końcu jak sie pocałowali to oczywiście ktos musiał znowu im przeszkodzić;) czekam na następny rozdział;) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No w końcu... Czekam na następny .. Mam nadzieję, że będzie w miare szybko? ;)

    OdpowiedzUsuń