wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział II.

ROZDZIAŁ II.
Miesiące w Rzeszowie mijały szybko. Poznałam sporo nowych ludzi, nie tylko z mojego roku. Całkiem dobrze radziłam sobie na nowej uczelni. Nie miałam problemu z zawiązaniem nowych znajomości, była dosyć otwartym człowiekiem aczkolwiek facetów trzymałam na dystans. Może się powtórzę, ale nie chciałam się z nikim wiązać, ale cały czas miałam przed oczami Gdańsk, kawiarnię i Zbyszka. Chciałam się bronić przed tym rękami i nogami, ale nie potrafiłam. Byłam bezradna. Docierało do mnie ,że chyba najzwyczajniej w świecie się nim zauroczyłam. Jednak to było niemożliwe, nie znałam go prawie, on mieszkał gdzie indziej, co roku był w innym miejscu. Postanowiłam po prostu o nim zapomnieć. Chciałam się skupić na nauce, to był mój priorytet, żadnych mężczyzn. Wracając z uczelni natchnęłam się na bilboardy i inne miejsce szyldy z informacją o wielkim meczu z Jastrzębskim Węglem. Byłam niemal ,że pewna ,że zaraz Maja będzie mnie na niego wyciągać. Nie myliłam się. Ledwo weszłam do mieszkania, a ona już zasypała mnie pytaniami o to co robię jutro i czy z nią pójdę na mecz. Nie miałam wyjścia, musiałam się zgodzić. Zajrzałam do lodówki i się załamałam. Nie było tam kompletnie nic. Nie wiele myśląc włożyłam kurtkę i buty i wybrałam się do pobliskiego supermarketu. Spokojnie zrobiłam zakupy i powoli wracałam rzeszowskimi ulicami.
-Kogo to moje oczy widzą.-usłyszałam za sobą i natychmiast się odwróciłam, a widok tej osoby wywołał na mojej twarzy uśmiech-No nie przywitasz się ze mną?
-Gdzie ja bym śmiała.-lekko się uśmiechnęłam i lekko się zmusiłam do przytulenia siatkarza
-Zgaduję ,że będziesz jutro na meczu?
-Dobrze zgadujesz.-odparłam
-Widzę wielka fanka siatkówki nam wyrasta.-zaśmiał się
-Zabawne.-rzuciłam ironicznie
-Widzę ,że w stosunku dalej jesteś do mnie bardzo pokojowo nastawiona.-wyszczerzył się
-Mam powody.-wymusiłam uśmiech
-Jakie powody? Chętnie posłucham.
-Nie musisz wracać do hotelu na jakiś trening czy coś w tym rodzaju?-spytałam z nadzieją
-Jestem po treningu.-odparł zadowolony
-Mam zakupy.-rzuciłam szukając wymówki
-W takim razie mogę ci pomóc je zanieść i się przejdźmy.
-Albo ja sama pójdę je zanieść i za chwilę do ciebie zejdę, może być?-spytałam
-Pasuje. Tylko wróć, bo jak nie to cię znajdę.-zaśmiał się ,a ja wywróciłam oczami i poszłam zanieść zakupy. Wtargałam zakupy na drugie piętro z małymi problemami, ale jakoś dotarłam.
-Maja zrób sobie coś do jedzenia, ja wychodzę. Nie czekaj na mnie.-rzuciłam
-Dokąd to się idzie?-spytała opierając się o futrynę drzwi gdy nawilżałam usta balsamem- Założę się ,że wyrwałaś sobie jakiegoś przystojniaka.
Gdyby wzrok mógł zabijać, w tym momencie moja współlokatorka padła by na ziemie martwa. Nie odpowiedziałam nic tylko wyszłam z mieszkania. W duchu modliłam się żeby jednak sobie poszedł. Nie wyszło mi, bo dzielnie na mnie czekał ,a gdy mnie tylko dostrzegł promiennie się uśmiechnął. 
-To dokąd idziemy?-spytał
-Nie wiem, gdziekolwiek. Przed siebie.-odparłam obojętnie i poszliśmy przed siebie
-To powiesz mi, dlaczego tak mnie nie lubisz?
-To nie jest tak ,że cię nie lubię.-odpowiedziałam
-To jak?-zatrzymał się i usiedliśmy na parkowej ławce
-Po prostu mam pewną urazę do facetów.
-Ale wiesz ,że nie wszyscy są tacy sami?-spytał siatkarz
-Wiem to, ale boję się po tym zbliżyć do kogokolwiek...-przerwałam ,a w moich oczach pojawiły się łzy
-Boisz się po prostu ,że cię ktoś znowu skrzywdzi?-spytał i przysuną się do mnie i nieśmiało położył dłoń na moim ramieniu
-Chyba tak.-odparłam- Po prostu nie odbieraj tego tak jakbym cię nie lubiła bo tak nie jest.
-Czyli mnie jednak lubisz?-uśmiechnął się
-No tak trochę.-zaśmiałam się lekko
-Trochę?-spytał i zaczął mnie łaskotać ,a nasze twarze niebezpiecznie się zbliżyły. Dzieliło nas kilka centymetrów. Czułam bicie jego serca i oddech na sobie. Wiedziałam do czego to zmierza. Biłam się sama ze sobą. Z jednej strony tego chciałam ,z drugiej nie potrafiłam. W ostatnim momencie odwróciłam głowę.
-Chyba muszę już iść.-wypaliłam, nie wiem co mnie podkusiło ,a siatkarz kiwnął tylko głową
-Zobaczymy się jutro po meczu?-spytał ,a ja tylko przytaknęłam. Rozstaliśmy się na skrzyżowaniu, Zbyszek poszedł do hotelu, a ja do mieszkania. Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Osunęłam się wzdłuż nich tak ,że usiadłam na podłodze.
-Co ja wyrabiam?-spytałam samą siebie po cichu-Przecież to się nie dzieje.
Za chwilę pozbierałam się i weszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i weszłam pod prysznic. To było coś czego mi trzeba było, długi prysznic. Chciałam zapomnieć o Zbyszku, o tym co było w Gdańsku ,a jak na złość przypomniał o sobie i mało co mnie nie pocałował. Z jednej strony żałowałam ,że uciekłam, a z drugiej wiedziałam ,że dobrze postąpiłam. To było straszne, bicie się z własnymi myślami, z tym co czuje ,a tym co myślę. To było okropne uczucie. Nazajutrz wstałam po dziesiątej. Maja jak zwykle poszła pobiegać. Zrobiłam sobie płatki na mleku i włączyłam telewizję. Po pół godziny włożyłam miskę do zmywarki i poszłam się ubrać. Kiedy wyszłam z łazienki współlokatorka już była w mieszkaniu.
-To powiesz mi z kim wczoraj byłaś?-rzuciła i wzięła się za picie soku
-Chyba tak.-odparłam niepewnie-Potrzebuję z kimś pogadać bo zaraz zabiją mnie własne myśli.
Kiedy skończyłam opowiadać o wszystkim co mnie trapi myślałam ,że oczy wyjdą jej na wierzch. Wyglądała jakbym naopowiadała jej bajek. Przez dłuższą chwilę panowała niezręczna cisza, ale za chwilę Maja się odezwała.
-Ty najzwyczajniej w świecie się zakochałaś!-rzuciła triumfalnie
-Tylko tyle wymyśliłaś przez dziesięć minut?-skrzywiłam się
-Moja przyjaciółka dziewczyną Bartmana.-powiedziała całą w skowronkach
-Chyba jesteś chora.
-Dobra, dobra, wspomnisz moje słowa za pół roku. Chodź, idziemy na mecz.
Za dziesięć minut byłyśmy na hali. Mecz nie potrwał za długo, Resovia wygrała trzy do zera. Maja była niepocieszona bo jej ulubieniec przegrał. 
-Lena!-ktoś mnie zawołał z boiska
-No leć już!-popchnęła mnie Maja w kierunku boiska i zachichotała
-Przyszłaś.-powiedział uradowany
-Mówiłam ,że będę.-lekko wymusiłam uśmiech- Przegrałeś, dlaczego jesteś taki zadowolony?
-Mam swoje powody.-wyszczerzył się
-Faceci.
-A tym powodem jesteś ty.-uśmiechnął się
-Też mi powód.-prychnęłam
-Szybko się raczej nie zobaczymy.
-Nie znamy się.-odpowiedziałam chłodno
-A ty cały czas swoje.-pokręcił głową
-Fanki cię wołają, idź do nich.-szukałam byle pretekstu
-Tak szybko się mnie nie pozbędziesz.-uśmiechnął się-Może dasz mi chociaż swój numer?
Wzruszyłam ramionami po czym zapisałam swój numer telefonu na skrawku papieru i podałam siatkarzowi.
-Nie rozumiem cię wiesz.-po chwili dodał
-Dlaczego niby?-spytałam
-Wczoraj na spacerze nie byłaś taka.
-Mówiłam już, nie potrzebuję teraz nikogo.
-Ale czy ja od ciebie tego wymagam?-spytał-Możemy być przyjaciółmi.
-Nie wierzę w przyjaźń damsko-męską.-odparłam oschle
Dlaczego on tak na mnie działał? Nie mogłam oprzeć się jego urokowi, ale jakaś cząstka mnie kazała mi się zachowywać tak jak się zachowywałam w stosunku do niego. Nie chciałam tego, ale nie potrafiłam inaczej.
Dalej się bałam. Chciałam się przełamać, ale nie potrafiłam. 
-Skoro nie chcesz mnie znać to idę, do zobaczenia kiedyś tam.-lekko się uśmiechnął i zaczął udawać w kierunku wyjścia
-Zbyszek!-prawie ,że krzyknęłam, a on natychmiast się odwrócił. Dlaczego to zrobiłam? Nie mam zielonego pojęcia. -Spróbujmy.
-Czego?-spytał zaintrygowany
-Tej przyjaźni.-powiedziałam niepewnie
-Pewna jesteś?
-To szalone, ale tak.-uśmiechnęłam się mimowolnie
-Muszę już iść, zadzwonię.-rzucił i pomachał mi na pożegnanie.
Wykazałam się prawdziwym altruzimem wobec siebie samej. Nie wiedziałam co z tego będzie, ale przecież nie mogłam niczym feministka uciekać od kontaktów z mężczyznami. Przecież nie musiałam się z nim wiązać, to tylko przyjaźń. 

11 komentarzy:

  1. no nieeeeech ona tego Zbyszka nie odrzuca no! ziomus, fajne jest ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. dobre jest, czekam na nastepny rozdzial ;d;d;

    OdpowiedzUsuń
  3. Od przyjaźni się zaczyna, ha! ;D. Uwierz, wiem coś o tym, haha. ;D.

    Czekam na kolejnyn ;-*

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajny blog:) i Zbyszek:) aj nie dziwie się Lenie że nie może mu sie oprzeć:)
    zapraszam do siebiehttp://marzeniasiezmienija.blogspot.com/
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się ,że się podoba ;))

      pewnie, wpadnę :>

      Usuń
  5. Podoba mi się Twój styl pisania i widać, że masz pomysł na to opowiadanie :)
    Dobrze, że Lena dała Zbyszkowi szansę, każdy na nią zasługuje.

    Zapraszam do mnie na jedenasty rozdział ; as-prosto-w-serce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło mi to czytać :>


    pewnie, zajrzę :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Taa przyjaźń xdd wmawiaj sobie dziewczyno ;D Cieszy mnie, że Maja nie jest zazdrosna o swojego ulubieńca ;)

    OdpowiedzUsuń