poniedziałek, 24 czerwca 2013

Epilog.

Wszyscy dookoła płaczą łącznie z nim. Wszyscy przyodziani w nostalgiczne, czarne barwy. Wszyscy w równie nostalgicznych nastrojach. Ksiądz odmawia słowa modlitwy. W tle słychać głośne szlochy jej matki i ciche pochlipywanie Mai. Stara się nie uronić łzy, ale nijak nie potrafi. Nie dzisiaj. Właśnie dzisiaj żegnał największy skarb swojego życia. Dziś odprowadził po raz ostatni swoją miłość. Miłość, która leży teraz kilka metrów pod ziemią w dębowej trumnie. Stoi przed dębową trumną i jedynie jej zdjęcie uświadamia go ,że naprawdę to się stało. Doskonale pamiętał pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, pierwsze "kocham", pierwsze łzy, pierwszy uśmiech, pierwsze rozstanie. Pamięta jakby to było niemal przed chwilą. Wiedział ,że już nigdy nie ujrzy jej cudownego uśmiechu. Już nigdy nie weźmie jej w ramiona. Już nigdy nie poczuje smaku jej ust na swoich. Już nigdy nie będzie jej przy nim. Odeszła. Choć dzielnie walczyła przegrała tą najważniejszą walkę swojego życia. Jej śmierć w dalszym ciągu wydaje mu się zupełnym absurdem. Tak bardzo pragnęła żyć jak nikt inny. Posiadała w sobie niewyobrażalną chęć życia. I mimo to przegrała. 
Brunet po jej odejściu nijak nie umie poradzić sobie z życiem. Każdy zakątek czy to mieszkania czy to Rzeszowa o niej mu przypomina. Wszystko mu przypomina właśnie ją. Jest w okropnym stanie psychicznym. Izoluje się od wszystkich. Zrezygnował z gry w kadrze. Nie jest i już nigdy nie będzie tym samym człowiekiem. Już nigdy nie pokocha nikogo tak bardzo jak kochał właśnie ją. Godzinami potrafił przeglądać ich wspólne zdjęcia. Godzinami też potrafił siedzieć i najzwyczajniej po ludzku płakać. 
Minął tydzień, miesiąc, pół roku. Dalej nie potrafił pogodzić się z jej odejściem. Wciąż nie wierzył, że to już koniec, ale jakim sposobem można pogodzić się ze śmiercią osoby ,która była dla ciebie całym światem. Przechadzał się po wspólnych czterech ścianach. Wszędzie czuje jej zapach, słyszy jej ciepły głos. Gdy obracał w palcach pierścionek zaręczynowy nie mógł uwierzyć ,że już nigdy go nie założy. Nie mógł uwierzyć ,że nie spełni jej marzenia o białej sukni i cudownym ślubie. Nawet po dwunastu ciężkich miesiącach od jej odejścia się z tym nie pogodził. Nie pogodził się i ten moment nie nadejdzie chyba nigdy. Wszyscy mu pomagają. Rodzina, przyjaciele. Jedyne co w życiu mu zostało to siatkówka. Niby ta sama, a jednak inna. Brakuje mu jej widoku na każdym meczu za bandami reklamowymi, jej widoku w jego za dużej koszulce czy reprezentacyjnej czy klubowej. Brakuje mu jej pocieszania po przegranej i gratulacji po wygranym meczu. Jednymi słowy brakuje mu jej wszędzie. Nie potrafi funkcjonować bez tej drobnej blondynki, a potem szatynki. Choć obiecał jej próbować żyć normalnie nie potrafi w żaden sposób. Gdy co wieczór kładzie się spać ma nadzieję ,ze gdy się obudzi rano będzie obok. I co dzień o poranku się rozczarowuje. Nie ma jej. I już nigdy jej nie będzie. Już nigdy też nie będzie dla niego takie same. Życie straciło dla niego sens wraz z jej ostatnim oddechem. Znów jest szare i nudne i już nigdy nie odzyska kolorów.
 Mijają dwa lata. Stoi na najwyższym stopniu podium. Zdobył upragnione złoto na Igrzyskach Olimpijskich. Spełniło się właśnie jedno z jego największych sportowych marzeń. Wielu na jego miejscu wrzeszczałoby z radości, ale on tego nie robi. Owszem, cieszy się jednak z dużym umiarem. Zewnętrznie cieszy się niewyobrażalnie, jednak wewnętrznie w dalszym ciągu czuje ogromne cierpienie. Pomimo upływu dwóch lat on dalej pamięta. Dalej pamięta jej cudowny uśmiech, jej głos, smak jej ust, jej zapach. Pamięta wszystko. Pamięta i nigdy o niej nie zapomni. Widzi ją codziennie choć wie ,że to chory wymysł jego cierpiącej wyobraźni. Kiedy idzie rzeszowskim rynkiem wydaje mu się ,że ją widzi. Krzyczy coś w jej stronę jednak owa postać ucieka. Zaczyna ją gonić, a gdy tylko łapie ją za dłoń....



Budzi się zlany potem. Gdy tylko stabilizuje oddech spogląda na zegarek wskazujący drugą trzynaście. Siada na brzegu łóżka i chowa twarz w dłoniach.  Za chwilę spogląda przez ramię i zupełnie się uspokaja. Widzi pogrążoną w głębokim śnie blondynkę. Gdy tylko się uspokaja kładzie się tuż obok niej po czym zasypia obejmując ją. I tak co dzień. Co noc prześladuje go ten koszmar. Co noc budzi się z przerażeniem ,że jej nie ma. I co noc spogląda obok i się uspokaja. Doskonale wie ,że ten koszmar pozostanie tylko w sferze koszmarów. Co dzień nie wie jak ma dziękować Bogu za to ,że jest obok. Nigdy nie zapomni tego dnia. Nigdy nie zapomni dnia ,który mógł się stać jego najgorszym w życiu, a stał się jednym z lepszych. Dalej ma przed oczami rozpaczliwą resuscytację lekarzy, ich zrezygnowanie i cud ,który niebagatelnie wtedy nastąpił. Przeżyła. Jej serca jak gdyby nigdy nic znów zaczęło bić. Z dnia na dzień było z nią lepiej. Nigdy nie zapomni dnia kiedy po raz pierwszy po długich miesiącach trzymał ją w swoich ramionach, kiedy znów czuł zapach jej perfum i cudowny smak malinowych ust. Nie zapomni też jednego z najpiękniejszych dni swojego życia. Dnia dwudziestego września dwa tysiące czternastego roku.
 -Ja Zbigniew biorę Ciebie Leno za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.-wypowiada te słowa wielce uradowany patrząc na kobietę swojego życia. Była jego żoną, a on jej mężem. Kochali się jeszcze mocniej niż przed chorobą. Wygrała, a właściwie obydwoje wygrali. Ich miłość pokonała tą okropną chorobę. Kiedy trzymał ją w swoich objęciach był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Znów miał siłę by żyć. Znów wróciła mu chęć do życia, do osiągania niemożliwego bo miał ją przy sobie. Miał ją u swojego boku i nic innego się dla niego nie liczyło. Nawet zapewnienia lekarzy ,że nie doczekają się prawdopodobnie własnego potomka. Choć pragnął zostać ojcem jeszcze bardziej pragnął być z nią szczęśliwy bez względu na wszystko. Kiedy myślał ,że w ich życiu limit szczęścia i cudów wyczerpał się, mylił się. Tym kolejnym dniem był ósmy stycznia roku dwa tysiące piętnaście. Gdy lekarze przypuszczali nawrót choroby stało się coś nieprawdopodobnego.
 -Zbyszek ja ci muszę coś powiedzieć.-rzuciła stając w korytarzu gdy tylko brunet wszedł do ich własnego domu na rzeszowskim osiedlu
 -Coś się stało?-pyta marszcząc brwi
 -To nic poważnego.-odpowiada nie kryjąc uśmiechu
 -Byłaś u lekarza?-pyta na co ona kiwa twierdząco głową- I co ci powiedział?
 -To nie jest żadna choroba.
 -Więc skąd te słabe wyniki?-kontynuował
 -Będziemy rodzicami.-mówi na co brunet wybucha niepohamowaną radością i zamyka ją w szczelnym uścisku całując w czubek głowy
 -Ale jak to możliwe? Przecież mówili, że to niemożliwe?-pyta nieprzerwanie kipiąc radością
 -Lekarz stwierdził ,że to cud.-odparła z uśmiechem- Kolejny.-powiedziała nieco ciszej wtulając się w ramiona swojego męża.
Brunet z dumą obserwował jak jego ukochana żona promienieje i kwitnie w ciąży. Z ogromną uciechą obserwował jej powiększający się z miesiąca na miesiąc brzuszek Z ogromną ekscytacją chodził z nią na wizyty kontrolne i obydwoje niecierpliwie oczekiwali na poznanie płci swojego maluszka.
 -Jak pan sądzi, syn czy córka?-pyta ginekolog spoglądając na przejętego siatkarza
 -Chciałbym syna, ale znając życie to córka.-zaśmiał się zaciskając dłoń żony
 -Mam nadzieję ,że pójdzie w ślady taty i też będzie siatkarzem. Gratuluję państwu, to będzie syn.
Cieszył się jak dziecko za każdym razem gdy pomyślał ,że za kilka miesięcy będzie mógł potrzymać swojego syna na rękach. Był niewyobrażalnie szczęśliwy. Uwielbiał dotykać jej stale rosnącego brzucha. Uwielbiał marzyć o tym jak będzie wyglądał, kim będzie w przyszłości. Nie mógł się doczekać połowy września na które miało przypaść rozwiązanie. Nie mógł doczekać się dnia kiedy weźmie ich wspólne maleństwo na ręce. Właściwie bardziej oczekiwał na dzień rozwiązania aniżeli kolejne mistrzostwa Europy mające się odbyć w Bułgarii i we Włoszech. Chyba jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy. Miał ją przy sobie i ani przez chwilę nie zwątpił ,że mogłoby tak nie być. Dotrzymała obietnicy i została jego żoną, a do tego mieli zostać rodzicami. Nie posiadał się z dumy mówiąc czy to o niej czy o wyczekiwanym maleństwu. Byli razem już tyle lat, a on z dnia na dzień kochał ją jeszcze bardziej. Wbrew przesądom po ślubie stali się sobie jeszcze bliżsi.
Każdego kolejnego dnia nie mógł się nacieszyć jej bliskością. Potrafił jej nie odstępować na krok.
 -Myślałeś już nad imieniem?-spytała gładząc się po już sporym brzuchu kiedy korzystali z ostatnich wspólnych dni przez wyjazdem bruneta na zgrupowanie do Spały.
 -W zasadzie to .. nie.-odparł
 -Chyba czas powoli wybrać.-dodała mierząc męża wzrokiem
 -Może.. Jakub?-pyta oczekując na odpowiedź
 -Kuba? Niech będzie.-uśmiecha się i z uwagą przygląda się wpatrzonym w siebie zielonym tęczówkom. Patrzy na niego pytającym wzrokiem, lecz nie otrzymuje odpowiedzi.- Coś się stało?-wreszcie pyta na co on przeczy głową- Więc o co chodzi?-kontynuuje na co ona siada obok i przytula ją bez większego powodu
 -Po prostu cieszę się ,że cię mam. Przepraszam, was.-mówi ciepło całując żonę w policzek. Dalej nie może uwierzyć w to jak wielkim jest szczęściarzem. Kiedy kilkanaście miesięcy temu jego życie wydawało się nie mieć sensu nie przypuszczałby ,że właśnie teraz będzie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Od tamtej pory naprawdę uwierzył. Chyba nigdy w życiu jeszcze tak bardzo nie dziękował Bogu za nic. Nie odebrał mu jej. W dalszym ciągu miał przy sobie swoje największe szczęście, a za miesiąc miało pojawić się kolejne. Był niebagatelnie szczęśliwym człowiekiem. Spełnionym zawodowo jako siatkarz, ale jako i człowiek. To ona dawał mu niewyobrażalną siłę. Kiedy spoglądał podczas meczu za bandy wiedział ,że tam będzie. Wiedział ,że go będzie wspierać i to dawało mu ogromną siłę.
 -Tylko bez żadnych wybryków mały, masz poczekać na ojca.-powiedział do jeszcze będącego w matczynym łonie syna kiedy stał w korytarzu z walizką. Przytulił ją na pożegnanie i już tradycyjnie zatopił się w jej ustach. -Jakby coś się działo masz dzwonić i nie ważne czy będzie środek nocy czy będziemy grać.
 -Obiecuję.-odparła- Ale ty bez medalu nie wracaj.-wyszczerzyła się
 -Dziękuję za wsparcie żono.-odparł ze śmiechem po czym jeszcze raz ją objął i po chwili opuścił ich wspólny dom.
Po wspaniałym zwycięstwie w lidze światowej w dalszym ciągu gromili rywali. W fazie grupowej rozgrywanej w Brnie nie dali najmniejszych szans odprawiając z kwitkiem rywali. Bez problemów pokonali w ćwierćfinale Czechów, po czym po wielkim boju w półfinale pokonać Bułgarów w stosunku trzy do dwóch. Po raz drugi z rzędu grali w finale, bronili tytułu wywalczonego przed dwoma laty. Tak jak i w roku dwa tysiące trzynastym ich rywalem w walce o złoto byli najwięksi wrogowie jakimi byli Rosjanie. Choć grali poza granicami kraju mogli liczyć na wsparcie fantastycznej grupy polskich kibiców. Choć wiedział ,że jej nie ma za bandami i tak dawała mu wielką siłę i motywację do walki. Dokładnie dwudziestego września o godzinie szesnastej rozpoczęła się wielka siatkarska bitwa. Zażarta walka toczyła się od pierwszych piłek. Set pierwszy zakończył się na przewagi wygraną Rosjan. W drugim zupełnie podłamani Polacy błędami ,które zaważyły o ich porażce w secie pierwszym ulegli gładko do zaledwie szesnastu. W trzecim również nie rozpoczęli najlepiej. Na zagrywce co raz niszczył ich Michajłow wspierany przez Muserskijego. Przy stanie siedemnaście dwanaście czas dla Polaków. Trener nie krzyczał, nie mobilizował. Poprosił ich jedynie by zagrali ten mecz dla siebie jakby miał by ich ostatnim. Nie musiał nic więcej mówić. Kiedy na zagrywkę po zepsutym serwisie Rosjan powędrował zawodnik z numerem dziewięć doskonale wiedział co miał robić. Posłał trzy piekielnie mocne serwisy, których Rosjanie nie byli w stanie przyjąć czy też utrudnił im na tyle grę iż jego koledzy byli w stanie wyprowadzić skuteczną kontrę. Rosjanie w zupełnym osłupieniu przestali grać. Stan meczu wyrównał się. Rozpędzeni Polacy gromili zupełnie rozbitych Rosjan. Polacy wygrywali już dwa do jednego i wydawać się mogło ,że nic ich nie zatrzyma. A jednak. Fenomenalne zagrywki rosyjskiego przyjmującego dały im się we znaki i ostatecznie losy mistrzostwa tak jak i przed kilkoma laty miały ważyć się w piątej partii. Od początku seta żadna z drużyn nie zamierza odpuszczać. Zacięta walka i punkt za punkt. Przy stanie trzynaście do trzynastu rosyjski lider robi coś nieprawdopodobnego. Posyła piłkę daleko w aut i biało-czerwoni mają piłkę meczową. Na zagrywkę wędruje brunet. Zamyka oczy i ma przed sobą uśmiechniętą blondynkę ,która wierzy w niego z całego serca. Za chwilę wyrzuca piłkę w górę i uderza za całych sił. Rosjanie cudem przebijają ją na drugą stronę. Perfekcyjne dogranie Ignaczaka, szybkie rozegranie Łukasza Żygadły na trzeci metr do pierwsze strefy. Brunet wybija piłkę po szczelnym bloku Rosjan w aut i wybucha wielka euforia. Polacy po raz drugi z rzędu mistrzami Europy! Żaden z nich nie posiada się z radości. Cieszą się jakby zdobyli ten krążek dopiero po raz pierwszy w życiu. Za chwilę nagrody indywidualne ,których część powędrowała w ręce Polaków w tym właśnie szatyna jako najbardziej wartościowego zawodnika imprezy. Za chwilę niewątpliwie piękna chwila dla każdego sportowca. Ze złotym krążkiem na szyi wsłuchuje się w dźwięk Mazurka Dąbrowskiego odśpiewanego niemal acapella przez zgromadzonych na hali kibiców. Po dekoracji zaczęła się wielka feta. W tym natłoku udaje mu się znaleźć matkę z siostrą ,które przyjechały go wspierać.
 -Chyba nie poświętujesz za długo braciszku.-dodaje na jego widok siostra
 -A to niby czemu?-pyta marszcząc brwi
 -Twoja żona jest w szpitalu.-dodaje matka
 -Jak to, już? Urodziła?-zasypuje je lawiną pytań
 -Nie.-kręci głową brunetka- Jeśli się pośpieszysz na samolot ,który mamy za pół godziny prawdopodobnie zdążysz na narodziny swojego pierworodnego.
Brunet migiem odnajduje trenera od którego uzyskuje zgodę na opuszczenie wielkiej fety. Mimo błagających o wywiad reporterów i fanów o autograf czy zdjęcie gna czym prędzej do szatni. W kilka minut wychodzi zebrany z szatni po czym niemal biegnie do hotelu. Wrzuca do walizki swoje rzeczy po czym z trudem ją domyka. Za kilka minut stoi niecierpliwie wraz z mamą i siostrą oczekując na odprawę. Każda kolejna minuta wydaje mu się dłużyć jak godzina. Kiedy wreszcie wsiadają do samolotu nie może doczekać się kiedy wreszcie wylądują. Po ponad dwóch godzinach wreszcie docierają do Polski. Migiem odszukuje samochód siostry na parkingu rzeszowskiego lotniska i po chwili pędzą w kierunku szpitala. Za chwilę zdyszany, w reprezentacyjnym ubraniu wpada na korytarz oddziału ginekologicznego. Dostrzega na nim siostrę Leny i Maję.
 -Pan Bartman?-pyta pielęgniarka wychodząc na korytarz na co on zrywa się na równe nogi.- Proszę.-wskazuje na drzwi sali z której przed chwilą wyszła. Kiedy wchodzi do środka widzi ogromnie zmęczoną ,ale uśmiechniętą blondynkę, a na jej rękach kruszynkę o kruczoczarnych włosach. Nigdy nie zapomni momenty gdy po raz pierwszy go zobaczył, po raz pierwszy wziął go na ręce bojąc się ,że zrobi mu krzywdę. Na zawsze zapamięta pierwszą nieprzespaną noc, pierwszą kąpiel, pierwsze miesiące życia, pierwszy krok, pierwszy ząbek, pierwsze słowo, pierwszy roczek. Z dnia na dzień rósł jak na drożdżach i stawał się mniejszą kopią swojego taty. Choć przez pierwsze miesiące życia dał się rodzicom ostro we znaki i tak kochali go całym sercem. Był ich oczkiem w głowie, a w zupełności taty. Brunet nie chciał być tylko dodatkiem w życiu swojego dziecka z racji ciągłych wyjazdów. Był ojcem na pełny etat. Kiedy tylko mógł zajmował się małym. Rozpieszczał go jak tylko mógł. Czuł się naprawdę spełnionym i szczęśliwym człowiekiem, ale chyba jeszcze bardziej gdy stał na najwyższym stopniu podium Igrzysk Olimpijskich w Rio ze złotym krążkiem na szyi i śpiewał wraz z pozostałą jedenastką siatkarzy hymn kraju. W sporcie osiągnął wyżyny i do tego był szczęśliwym mężem i ojcem. W życiu już niczego więcej nie potrzebował. Bez względu na to jak się ono potoczy wiedział ,że mając ukochaną dwójkę osób przy sobie nic nie będzie mu straszne. Po latach pełnych różnego rodzaju zdarzeń po przez kłótnie, rozstania czy chorobę nastały lata spokoju. Wreszcie nie zmieniał klubu co sezon. Na stałe osiadł się wraz z rodziną w Rzeszowie. Nim się obejrzeli mały Kuba poszedł do przedszkola i na świat przyszła jego młodsza siostra. Lata mijały ,a oni niezmiennie przy sobie trwali. Kochali się jak przed kilkoma laty. To uczucie zamiast umierać każdego dnia wzrastało. Byli ze sobą niewyobrażalnie szczęśliwi. To wszystko co wydarzyło się w ich życiu niebagatelnie umocniło tylko to uczucie jakim się wzajemnie darzyli. Z dumą obserwowali jak ich pociechy rosły i nawet nie zorientowali się się kiedy obydwoje poszli do szkoły. On spełniał się w dalszym ciągu jako siatkarz sięgając po kolejne tytuły, a on realizowała się jako lekarz. Choć mieli zupełnie inne charaktery idealnie się uzupełniali. Choć byli jak ogień i woda to co ich połączyło od pierwszego wejrzenia w Gdańsku gdy pewna filigranowa blondynka przez nieuwagę wpadła na wysokiego bruneta. Gdybym wtedy ktoś powiedział im ,że spotkali właśnie miłość swojego życia zapewne by go wyśmieli. Przeszli ze sobą ogromnie wiele, ale wiedzieli ,że było warto. Kiedy obydwoje byli na życiowym zakręcie natknęli się na siebie. Tak naprawdę nigdy nie wiemy kiedy spotkamy w swoim życiu tego kogoś kto stanie się dla nas całym światem. Możemy mieć te naście czy kilkadziesiąt lat. Miłość nie wybiera. Przez lata poznajmy tysiące osób, aż spotykamy kogoś kto odmienia nasze życie. Na zawsze. Kogoś kto staje się dla nas całym światem i nijak nie potrafimy bez niego egzystować. Kogoś kto sprawia ,że nasz każdy kolejny dzień staje się piękniejszy. Kogoś kto daje nam bezwarunkową miłość. Kogoś kto staję naszym powietrzem bez którego byśmy umarli. Kogoś zupełnie wyjątkowego. Kogoś kto może dać nam najpiękniejszą z możliwych obietnic jaką jest "I że cię nie opuszczę aż do śmierci". Kogoś kto gdy będzie naprawdę źle trwał przy nas do samego końca. Kogoś kto nigdy nie zwątpi i kogoś to kochał, kocha i zawsze kochać będzie. Każdy z nas kiedyś spotka kogoś takiego. Kogoś z kim będziemy tworzyć razem wspólną historię niczym Lena i Zbyszek, którzy mimo wielu przeszkód i przeciwności losu jaką była śmiertelna choroba przetrwali to wszystko razem. To jego ogromna miłość dała jej siłę do wali i pokonania niemożliwego. Wygrała miłość. I niech zawsze wygrywa.
___________________________________________________
KONIEC.
________________________

Więc moje drogie przyszedł czas na pożegnania. Historia Zbyszka i Leny dobiegła końca. Pierwotnie to co jest napisane kursywą nią nie było, ale nie potrafiłabym jej za nic uśmiercić. Może to śmiesznie zabrzmi, ale za bardzo się z nią zżyłam. Nie potrafiłabym jej uśmiercić.  
Kiedy 22 stycznia br. publikowałam prolog nie spodziewałam się ,że aż tyle tutaj wspólnie z Wami spędzę. Nie spodziewałam się dużej ilości komentarzy czy wyświetleń, a jednak tych z każdym kolejny epizodem przybywało. Dziękuję za to wspaniałe pół roku z tą historią. 
Wiem ,że pewnie nie raz przyprawiłam Was o zawał i pewnie tak też było tym razem gdy czytałyście pierwszą część rozdziału, ale też myślę o uśmiech na twarzy również.

Dziękuję za te 1345 komentarzy.
Dziękuję za 50 987 wyświetleń.
Dziękuję za każdą Waszą cenną minutę poświęconą na śledzenie historii.
Dziękuję za każde, najdrobniejsze napisane słowo.
Dziękuję wszystkim czytelnikom, tym będącym od początku i tym ,którzy dołączyli potem.
Dziękuję ,że wraz ze mną dotrwaliście do końca tej przygody.
Dziękuję za wszystko!

Jest mi ogromnie smutno ,że już czas na ostatni komentarz odautorski, na ostatni wpis na tym blogu. Wiąże się z nim ogromnie dużo wspomnień. Tu na Waszych oczach dojrzewałam pisarsko. Tutaj przelewałam swoje niekiedy szalone i dziwaczne pomysły. Może i parę rozdziałów zepsułam, ale mam nadzieję ,że jeszcze więcej było tych dobrych. Za wszelkie powtórzenia, literówki i innego rodzaju wpadki przepraszam jeśli takowe się zdarzyły. 
Żegnam się z Wami po raz ostatni pod tym adresem strony.
Od dziś to mój koniec tutaj. Żaden post, żadne słowo już tu nigdy nie zostanie opublikowane. Od dziś możecie znaleźć mnie tu, tu, kiedyś może i tu. A jeśli chcecie czasem dowiedzieć się co u mnie zapraszam tu.
Po raz ostatni, pozdrawiam i ściskam z całego serduszka.
A pisała dla was wingspiker  Karolina.
PS. Każdy kto choć raz czytał, proszę niech skomentuję, chcę wiedzieć ile osób czytało tą historię :)
Całuję.

Zostawiam Was z jedną z moich ulubionych ostatnimi czasy piosenek.

110 komentarzy:

  1. pierwsza!
    już myślałam, że ją uśmierciłaś i chciałam Cię udusić. :)
    ale cieszę się że jednak wszystko wyszło na prostą.
    powiem Ci że, twój blog był cudowny, pełen uczuć, emocji, napięcia i wszystkiego co najlepsze. szkoda że skończyłaś go pisać, kurcze normalnie płacze :c
    czytałam go :)
    pozdrawiam najcieplej i gratuluję talentu pisarskiego!
    siatkarskielovestory.blogspot.com
    Kicia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, jest mi okropnie miło to czytać :) Tak to już bywa ,że wszystko ma swój koniec :)
      Dziękuję za to ,że czytałaś :)
      Ściskam :*

      Usuń
  2. Nie czytałam każdego rozdziału, ale epilog musiałam przeczytać, to my Ci dziękujemy Karolino! :) ..za wszystko!
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za poświęcanie cennego czasu na czytanie :)

      Usuń
  3. Gdy przeczytałam początek to ryczałam strasznie, a potem śmiałam się, bo znów nastąpił niespodziewany zwrot akcji;) Zawału normalnie można dostać;) Cieszę się, że zakończyło się to pozytywnie;) Jestem zaszczycona, że mogłam niedawno dołączyć do czytelniczek i czytać Twoje opowiadanie;) Czekam na nowe projekty;) Pozdrawiam i dziękuję, że mogłam czytać tę historię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja czuję się zaszcyna czytelnikiem w Twojej osobie :) Dziękuję :)

      Usuń
  4. Jesteś niesamowita!!!!!! Początek straszny, już się prawie na Ciebie obraziłam, że uśmierciłaś naszą Lenkę, a tu taka niespodzianka i to jeszcze tak opisana!!! Dziękuję za tą całą historię... Buziaki!! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zaczęłam czytać ten epilog to myślałam że naprawdę ją uśmiercisz .. Ryczałam strasznie ;) Uwielbiam to opowiadanie pewnie nie raz jeszcze je przeczytam gdyż świetnie piszesz :)
    I dziękuje za to szczęśliwe zakończenie :)
    Pozdrawiam Gosia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki miałam zamiar, ale nie miałabym serca tego Wam zrobić :)
      Ja również dziękuję i pozdrawiam :>

      Usuń
  6. ej... jak czytałam to co wszystko było kursywą to przez przypadek w środku czytania przesunęłam niżej i zobaczyłam słowa "budzi się zalany potem.." i nie było niespodzianki :(( ale epilog piękny ! Dobra robota !!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Geniusz nie dziewczyna :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Na szczęście przeżyła huuu... : )
    Jak czytałam poprzedni rozdział prawie że płakałam. ;p
    Masz talent dziewczyno !

    OdpowiedzUsuń
  9. Już myślałam, że ją uśmierciłaś, na szczęście nie.
    Co mogę napisać, epilog to naprawdę mistrzostwo, cała ta historia jest mistrzowska dużo emocji i tego napięcia!Szkoda, że to opowiadanie już się skończyło, ale nic nie trwa wiecznie!
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, wszystko ma swój koniec, ale dziękuję :)

      Usuń
  10. świetna historia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. szkoda, że juz koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Na początku myślałam, że ty to serio piszesz, ale na szczęście nie :')
    Chciałaby podziękować Ci za te pół roku, za każdy rozdział. To opowiadanie-od pierwszej literki do odtatniej-było na prawdę świetne!
    Pozdrawiam i do zobaczenia na innych blogach! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również dziękuję za to, że poświęcałaś swój cenny czas na czytanie go :)
      Ściskam :*

      Usuń
  13. Nie wiem czego ale od początku jak czytałam to myślałam, że to tylko sen i nie myliłam się;D Strasznie się cieszę, że Lena przeżyła i wszystko się im udało;)
    Pozdrawiam;p

    OdpowiedzUsuń
  14. Matko, przestraszyłaśmnie tym początkiem.
    Ale potem było już pięknie. ;D
    Naprawde masz talent do pisania, nie możesz tego zmarnować musiasz się rozwijać. ;)
    Pierwszy raz czytałam tak dobre opowiadanie, na seio. ;))
    Jeszcze raz powtarzam; Świetne opwiadanie. ♥
    Pozdrawiam, ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, ogromnie miło mi jest to czytać :)Na pewno się postaram ;)

      Usuń
  15. Świetny :* Uwielbiam twoje opowiadania ;) Przez cały epilog płakałam... Najpierw ze smutku, a potem ze szczęścia :D Szkoda, że to już koniec tego opowiadania, ale resztę twoich opowiadań też czytam więc nadal będę czytać coś co piszesz ty :)
    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny przy innych historiach;)
    /Kinga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać :) Dziękuję, na pewno się przyda!

      Usuń
  16. Muszę przyznać, że dołączyłam do czytania opowiadania kiedy było ono bliżej końca, niż dalej. Trafiłam tu dzięki Twojemu innemu blogowi. Na początku nie chciało mi się nadrabiać tak wielu rozdziałów, bo zabrałoby mi to zbyt dużo czasu. Ale zaczęłam czytać. Najpierw jeden, drugi, trzeci i się wciągnęłam na maksa. Bardzo, bardzo mi się podoba :) I strasznie się cieszę, że zaczęłam go czytać. Muszę się przyznać,że czasami miałam nawet "świeczki w oczach" :) To opowiadanie jest świetne, wzruszające, CUDOWNE!! Dziękuję Ci, że je napisałaś i powodzenia w pisaniu kolejnych historii, jestem pewna, że będą tak dobre jak ta :)

    P.S. Przepraszam, że się tak rozpisałam
    /Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie, i również dziękuję za to ,że czytałaś :) Na pewno się przyda :)
      Ależ nie ma za co przepraszać :>

      Usuń
  17. Zacznę tak... czytałam od dość dawna, ale nw czy kiedyś komentowałam, jeśli nie to tylko z powodu, że mi się najzwyczajniej w świecie nie chciało ;)

    Jak czytałam ten 'sen' to się popłakałam ;)
    Masz szczęście, że to był TYLKO sen :D
    Dzięki za każdy rozdział, bo piszesz świetnie :)
    Życzę powodzenia i pozdrawiam ciepło, K. ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Na początku powiem szczerze miałam ochotę Cię udusić Ryczałam jak głupia, a później sama z siebie zaczęłam się śmiać kiedy zobaczyła że to tylko sen. Narobiłaś mi stracha. Twój blog od początku był zajebisty i regularnie śledziłam twoje wpisy. Dziękuje za to jak wspaniale pisałaś. Jesteś MEGA ZAJEBISTA. Może jakiś nowy ???
    Tymczasem zapraszam do mnie. Może już kiedyś byłaś, a jak nie to zapraszam do lektury. Buziaki.
    Pozdro. Jull xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Tak, planuję, ale to dopiero jak wrócę z wakacji :)

      Usuń
  20. Karolina ! Jesteś wspaniala ! Rycze i sie uspokoic nie moge !
    Cudowny epilog jak i cale opowiadanie ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Zawał na miejscu jak przeczytałam wstęp. Szkoda że to już konic historii Leny i Zbyszka :( pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  22. ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥




    Brak słów... Uwielbiam to opowiadanie :D Zakończenie meeeeeeeeeeeeeega *.*

    Wingspiker vel. Karolina proszę Cię pisz... Pisz cokolwiek, bo robisz to naprawdę dobrze :) Nie zmarnuj swojego talentu :D

    Pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  23. Jestes wielka !! To bylo cos wspanialego dziekuje :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Epilog świetny z reszta jak i całe opowiadanie :)
    Szkoda że to już koniec tej historii...
    Pozdrawiam :)

    Ola

    OdpowiedzUsuń
  25. Na początku prawie się poryczałam, dopiero później mogłam odetchnąc z ulgą. Wspaniale zakończłaś tą historię. Jesteś naprawdę świetna w tym, co robisz :)
    [volleyball-and-love.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  26. szkoda, że to już koniec :( masz talent do pisania świetnych odpowiadań :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. Cieszę się, że wszystko się tak pięknie skończyło. Sama przyjemność czytać takie Epilogi. Masz talent i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś stworzysz takie wspaniałe opowiadanie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  29. mega mega mega !!! na początku gdy czytałam nie mogłam przestać płakać ale dobrze że wszystko dobrze się skączyło strasznie mi ulżyło ! Szkoda że to już koniec tej historii bo bardzo zżyłam się z nią i bardzo mi się podobała . PISZ JAK NAJWIĘCEJ OPOWIADAŃ JESTEŚ ŚWIETNA !!! ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  30. Pierwszą część rozdziału płakałam, a później uśmiechałam się do monitora jak " głupi do sera " :) Dziękuję za tak wspaniałe opowiadanie, dziękuję za tyle emocji.
    Nie mogę uwierzyć, że to koniec tego opowiadanie, ale cóż wszystko musi kiedyś się skończyć. Szkoda mi trochę ponieważ to był pierwszy blog z opowiadaniem siatkarskim jaki zaczęłam czytać. Na pewno z Twoją twórczością się nie żegnam. Będę czytała kolejne opowiadanie. I wiem, że będą tak samo dobre jak te.
    Jeszcze raz Dziękuję za to wspaniałą historię !!! ;*

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, naprawdę mnie to cieszy :)

      Ściskam :*

      Usuń
  31. Czytałam wszystko :) W każdym rozdziale było coś wesołego i smutnego ;)
    Pozdrawiam w tą brzydką pogode :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Świetne opowiadanie. Dzięki że je pisałaś.
    Jesteś wspaniała i podziwiam za taką wyobraźnię :D
    Pozdrawiam Agata :)

    OdpowiedzUsuń
  33. NATAFILAM NA TWOJEGO BLOGA WCZORAJ OKOLO 18 I DO 3 NAD RANEM CZYTALAM. DOKONCZYLAM DZISIAJ W DNIEN I TERAZ :D BLOG NIESAMOWITY, PORUSZAJACA HISTORIA, PISZESZ CUDOWNIE <3 NA WIELU ROZDZIALACH NORMALNIE PLAKALAM. TAK SAMO BYLO TAKZE NA TYM. NIE MOLAM POGODZIC SIE ZE LENA UMARLA I TO SIE TAK ZAKONCZY, LECZ GDY DOSZLAM DO "DRUGIEJ" CZESC, JUZ PLAKALAM ZE SZCZESCIA, ZE TAK TO SIE SKONCZYLO. ;> BARDZO DZIEKUJE CI ZA TO OPOWIADANIE ! :) POZDRAWIAM <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ogromnie, niezmiernie miło mi jest to czytać :)

      Ściskam <3

      Usuń
  34. jesteś niesamowita! wcześniej nie pisałam komentarzy, bo nie mam tego w zwyczaju, ale teraz po prostu muszę! ostatnie 2 notki mnie rozwaliły. przez całą poprzednią ryczałam jak opętana, a na początku tej to po prostu jakieś apogeum! aż tu nagle ONA ŻYJE! Twoje opowiadanie było niesamowite i wyjątkowe! Masz tak inny styl pisania, że pomimo dużej ilości blogów, które czytam twój zapamiętam na pewno! Pisz dalej kochana!
    Pozdrawiam cała zapłakana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowity blog *_* dziękuje <3 trzymaj się :) pozdrawiam :***

      Usuń
    2. Dziękuję, i cieszę się :) Spokojnie, nie zamierzam przestać ;)

      Ściskam

      Usuń
  35. Zapraszam ( w końcu :] ) na nowy rozdział na http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/ Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Będzie brakowało ;(
    Ale do siebie zapraszam:
    Mam nadzieję, że się spodoba ;D
    http://izyciestajesieniebieskozolte.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak już w życiu bywa ,że coś ma swój początek i koniec.
      Zobaczę ;)

      Usuń
  37. Jezusie, zawał ;_; Naprawdę, czytając pierwszą część miałam ochotę coś Ci zrobić. W sumie, to gdzieś tam, z tyłu głowy światło mi, że nie jesteś taka zła, żeby skończyć w taki sposób. Cieszy mnie szczęśliwe zakończenie, co prawda z nutką grozy na początku, ale jednak pozytywne :)
    Szkoda, że to już koniec :C Ale mamy też inne opowiadania w Twoim wykonaniu, więc źle nie jest :D
    Pozdrawiam i czkam na "Nieulotne" :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nie mogłam normalnie tego inaczej zakończyć niż happy endem bo bym nie mogła spać po nocach :D

      Ściskam :*

      Usuń
  38. do grona czytelników Twojego bloga dołączyłam niedawno, ale nie żałuje, że zaczęłam czytać tą historię. bardzo mi się ona podoba, cieszę się iż nie uśmierciłaś głównej bohaterki - bo to byłoby zbyt nudne ;p
    życzę dalszej kreatywności w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Zawsze jak czytam słowo "epilog" to serce staje mi w miejscu. Już? Koniec? Więcej o nich nie przeczytam? Zawsze wtedy liczę na porządną dawkę emocji, na coś nieprzewidywalnego. Coś, co doskonale uwieńczy całą historię... Nie zawiodłaś mnie.

    Jak czytałam we wcześniejszych rozdziałach o chorobie Lenki - ryczałam. Jak to jest możliwe, że praktycznie z dnia na dzień całe życie może przewrócić się do góry nogami zmieniając wszystko, co dotychczas zbudowałaś...
    DLatego może pierwsze słowa epilogu mnie przeraziły. Grób, czerń, śmierć? Coś niewyobrażalnego! Jeszcze kilkanaście rozdziałów wstecz nawet bym o tym nie pomyślała... Na szczęście koniec był taki, jak większość tego opowiadania. skądinąd świetnego opowiadania :)

    Wzruszyłam się, cholera. Raz - tym pięknym zakończeniem, dwa ...no właśnie. ZAKOŃCZENIEM.
    Teraz nie mogę tego przeboleć, ale wiem, że zrekompensujesz mi to rozdizałami na pozostałych blogach.

    Jesteś wspaniała! :)
    I to my dziękujemy za wszystko :)

    Pozdrawiam serdecznie ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ogromnie :) Jest mi okropnie przyjemnie czytać takie komentarze :)

      Usuń
  40. w końcu u mnie nowy, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Wzruszyłam się. To już koniec Lenki i Zbysia, do których się mimo wszystko przywiązałam i śledziłam ich losy. Wiedziałam że nie uśmiercisz Leny, to by było zbyt tragiczne, a tyle przeszli że nie sposób ich skrzywdzić. Najbardziej mnie cieszy pojawienie się na świecie małego Bartmaniątka, jak sobie wyobrażę kopię Zbysia, to aż mi serce się roztapia *.*
    Dobrze że po tylu perypetiach znaleźli wspólne szczęście, założyli rodzinę i się ustatkowali. Oboje potrzebowali spełnienia zarówno rodzinnego jak i zawodowego. Jestem pełna podziwu dla Leny, że godziła bycie żoną siatkarza, matką dwójki dzieci, z którymi przecież praktycznie była sama, pośród ciągłych rozjazdów męża, z byciem lekarzem. Cyborg nie człowiek :o Gdzie po całodobowym dyżurze jeszcze mieć siłę na mecz, nie wiem :D Chciałabym tak umieć wszystko połączyć, jak Lena. Zazdroszczę!
    Dziękuję za tę historię :)
    Szkoda że to już koniec, no ale coś się kończy, coś zaczyna. Czekam na Krasia w Twoim wydaniu, a tymczasem podążam do pozostałych zaległości posesyjnych.
    Buziaczki, S. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafiłabym jej uśmiercić, za bardzo się z nią związałam :)

      Usuń
  42. Tylko ja jestem takim pechowcem i to wszystko wyświetlało mi się w jednej czcionce, dlatego czytając o tym całym odejściu, grobie, trumnie serce mi stanęło, że ona naprawdę odeszła. Ale nie... Później jak się okazało to sen. W ogóle nadrabiając te wszystkie nieprzeczytane(nie wiem jakim cudem) rozdziały zdziwił mnie cały obrót tej sprawy, i że to już koniec... Nie wyobrażałam sobie tego całkowicie. Jak już kiedyś pisałam, wczułam się w tą historię niesamowicie (nie wiem nawet dlaczego). Za każdym razem, gdy ujrzałam że jest nowy rozdział to cieszyłam się niemiłosiernie.
    Nie czytałam Twojego bloga od samiutkiego początku, ale coś podkusiło mnie żeby ciągnąć go dalej i... naprawdę opłaciło się. Cała ta historia wzbudziła we mnie ogromne emocje i troszkę zmieniłam podejście do niektórych spraw, co nigdy nie zdarzało mi się po przeczytaniu zwykłej historii. Ale ona nie była zwykła. Naprawdę masz wielki talent do pisania i rozwijaj go.;)
    Jestem cholernie wrażliwą osobą i czytając epilog bardzo się wzruszyłam. :)) Cieszę się, że tak to się skończyło, a nie inaczej. Ten koniec bardzo mi się podoba.:)
    Czekam na kolejne opowiadanie w Twoim wydaniu. JESTEŚ WIELKA ♥♥
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie czytałam całej historii Mai i Zbyszka. Wiesz jak mi teraz z tym głupio?
    Zawsze wchodząc na Twojego bloga i widząc bardzo często nowy rozdział, powtarzałam sobie - nadrobię we wakacje. I proszę!
    Wchodzę dzisiaj, patrzę - epilog. Myślę sobie, a co mi tam - przeczytam.
    I teraz nie dość, że mi jest cholernie głupio, to jeszcze ryczę jak bóbr!
    Tak, ten epilog był genialny. Nawet dla kogoś (w tym wypadku tym kimś jestem ja), kto przeczytał parę rozdziałów i to w dodatku bodajże początkowych.
    Na szczęście są już wakacje, wreszcie zaczynam nadrabiać i brać się za to, co jest na mojej liście "do przeczytania we wakacje". Twoje jest teraz na pierwszym miejscu. Mimo że znam już zakończenie, to i tak nie odpuszczę sobie tamtych rozdziałów :)

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, tak mnie wybił z rytmu ten rozdział, że bym zapomniała!
      16 i 17 rozdział na http://nad-przepasciaa.blogspot.com/, jeśli masz chwilę i ochotę to zapraszam :)

      Usuń
  44. Fantastyczne opowiadanie ;) Chyba jak każdy na początku ryczałam, bo myślałam, że Lena umarła. Pod koniec płakałam ze szczęścia. Na prawdę cudowny blog. Po prostu nic dodać nic ująć. Fantastyczny :)

    OdpowiedzUsuń
  45. To było piękne opowiadanie :') <3

    OdpowiedzUsuń
  46. jejku jak się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło. Czytając początek tego rozdziału lekko się załamałam, że Lena przegrała walkę. No ale im dalej w rozdział to coraz większy uśmiech pojawiał mi się na twarzy:) całe opowiadanie bardzo miło i przyjemnie się czytało. Dziękuję za umilanie czasu tak świetnym opowiadaniem:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  47. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://zaslugujesz-na-wiecej.blogspot.com/, a także na kolejny rozdział na:
    http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  48. dopiero teraz przeczytałam epilog... Boże, piękna historia. Dziękuje za to opowiadanie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  49. Nawet nie wiesz jak bardzo sie ciesze, ze trafilam na tego bloga. Piekna historia, ktora nie opisywala cudowneg zycia siatkarza. A moze jednak? Tylko nie tskiego ktore uslane bylo rozami i z zalozonyni na nos rozowymi okularami. Dziekuje Ci ze moglam cos tskiego przeczytac :) <3

    OdpowiedzUsuń
  50. Zapraszam na nowy 27 rozdział na http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/ :)
    Jednocześnie informuję, że w między czasie pojawił się rozdział 26 - o którym, niestety, nie miałam jak poinformować.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  51. zapraszam na nowy rozdział:) http://a-teraz-zaczekaj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  52. Już wiesz, że chcę Cię zabić; za te wszelkie kłody rzucane im pod nogi, za takie znęcanie się nad nami, czytelnikami, za mój rozmazany makijaż ale nie zrobię tego z jednego najważniejszego powodu, bo dałaś im cieszyć się sobą dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednymi słowy Ci się podobało :> Wiesz, ja nie przeżyję bez komplikacji :P

      Usuń
  53. cuudowne opowiadanie <33 , nie płakałam , lecz ryczałam na końcówce .
    Kocham Twoje opowiadanie i pisz więcej : *
    Pozdrawiam, Agata.

    OdpowiedzUsuń
  54. To było cos wspaniałego poprostu!!! Na końcówce ryczałam jak bóbr :) Nir da sie tego opisać co czułam czytając to opowiadanie - kobieto masz do tego talent jak mało kto!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  55. Przyznaje całe opowiadanie przeczytałam w dwa wieczory, ale było cudowne ;)) Przy ostatnich rozdziałach płakałam, i dziękuje Ci że nie uśmierciłaś Leny ;)

    OdpowiedzUsuń
  56. Jejku, popłakałam się. Świetne opowiadanie. Pisz więcej :-)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  57. wiesz co?? w ciagu 2 dni przeczytalam wszystko i mam ochote cie zabic za te ostatnie kilka rozdziałów!! naszczescie to tylko sen .
    jestes wielka . pisz jak najwiecej. :D

    OdpowiedzUsuń
  58. cuuuuuuuudo kocham cie i twoj talent w ciagu 2 dni przeczytalam wszystko, chodzilam do szkoly wracalam i po kryjomu czytalam, w nocy nie spalam tylko czytalam i tak przez dwa dni kocham twoje blogi <3

    OdpowiedzUsuń
  59. W trafiłam tutaj już po zakończeniu bloga ale szybko go nadrobiłam i nie żałuję. Czytałam wiele blogów w swoim życiu, ale Twoje opowiadania zostają w mojej pamięci na długo. Sposób w jaki piszesz, te ciągłe zwroty akcji, te emocje powodują, że czytając epilog zwyczajnie czuję jak po moich policzkach spływają łzy. Piękna historia. Masz niesamowity talent. Twoje opowiadania to perełki wśród innych. Mówię to z czystego serca. Jesteś cudowna w tym co robisz. Czytam każdy post wczuwając się, jak gdybym była jego bohaterką. Odcinam się od świata i żyję losem postaci które wykreowałaś właśnie Ty. Dziękuję Ci za każde słowo, za każdy rozdział, za każdą chwilę którą poświęciłaś w pisanie. Po prostu dziękuję. Ania.

    OdpowiedzUsuń
  60. No zakonczenie jest mega.

    OdpowiedzUsuń
  61. Wpadłam tu późno, ale szybko nadrobiłam wszystkie rozdziały.
    Cóż mogę powiedzieć..nie wyobrażałam sobie innego zakończenia i w głębi duszy wiedziałam, że ta historia skończy się szczęśliwie. :D
    Nie będę się rozpisywać, chciałam tylko zostawić po sobie ślad, tak jak prosiłaś. Mogę jedynie powiedzieć, że opowiadanie bardzo mi się podobało. :)

    OdpowiedzUsuń
  62. Można było się spodziewać takiego zakończenia tym bardziej zakończenia szczęśliwego, niemniej jednak życzę Ci sukcesów w pisaniu :)

    OdpowiedzUsuń