sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział XXXI.

ROZDZIAŁ XXXI.
 -Oczywiście dziecko jest całe i zdrowe, otrzymało dziesięć punktów w skali Apgara.-rzuciła- Jeśli chodzi o matkę to sprawa jest poważniejsza. W czasie porodu nastąpił krwotok co spowodowało utratę przytomności.  W tej chwili jest operowana i to na razie tyle co mogę państwu powiedzieć.
 -Przeżyje?-zapytał wyraźnie podłamany Michał
 -Nie jestem w stanie tego państwu powiedzieć. Trzeba czekać.-odparła i za chwilę zniknęła za rogiem gabinetu lekarskiego.
Nikt z nas nie odzywał się. Z resztą w tej sytuacji trudno było cokolwiek powiedzieć. W oczach mamy momentalnie pojawiły się łzy. Momentalnie tata objął ją i zaczął coś tłumaczyć. Sama ledwo siedziałam w kącie skulona na krześle tłumiąc łzy. Nie mogłam płakać, przecież ona żyła. I innego scenariusza nie przyjmowałam do wiadomości. Kolejne minuty dłużyły się niemiłosiernie. Mijały godziny. Po dwudziestej trzeciej rodzice pojechali do domu. Zostałam razem z Michałem.
 -Jedź do domu, prześpij się.-wymruczał
 -Nie zostawię jej.-zaprotestowałam
 -Myślę ,że wolałaby zobaczyć się wypoczętą i wyspaną, a nie ledwo przytomną.-położył dłoń na moim ramieniu- Jeśli tylko się czegoś dowiem to zadzwonię.
Dosyć niechętnie ,ale opuściłam szpital. Za dziesięć minut byłam w domu. Wzięłam szybki prysznic. Osuszyłam mokre ciało ręcznikiem i włożyłam pidżamę. Spojrzałam w lustro. Faktycznie, nie wyglądałam najlepiej. Miałam podkrążone oczy, bladą twarz z wyraźnym grymasem zmęczenia. Od razu skierowałam się ku łóżku na które runęłam ze zmęczenia. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziłam się po piątej. Na dworze robiło się widno. Znowu miałam ten przeklęty sen. Znowu. Nogi przysunęłam do siebie. Wiedziałam ,że już nie zasnę. Zeszłam po cichu na dół do kuchni. Mimo kilku godzin snu byłam zupełnie wyczerpana może o tyle fizycznie co psychicznie. Zrobiłam sobie mocnej kawy. Wypiłam ją niemal duszkiem. Wtedy nie wiedzieć skąd naszła mnie ogromna ochota żeby pobiegać. Chociaż w ten sposób mogłam odreagować. Po chichu zebrałam się i bez zbędnego hałasu wyszłam z domu zostawiając na kuchenny blacie informację rodzicom gdzie jestem. Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam spokojnym truchtem biec w kierunku parku. Mimo wcześniej godziny można było dostrzec ludzi pośpiesznie zmierzających zapewne o tej porze do pracy. Zatrzymałam się dopiero po dobiegnięciu do parku na jednej z ławek. Zawiązałam rozwiązanego buta i ruszyłam w dalszą podróż. Żeby nie zasnąć za chwilę wstąpiłam do niedużego marketu. Nie było wielkiego ruchu. Skierowałam się ku działowi z napojami. Sięgnęłam po dwie puszki RedBull'a i skierowałam się do kasy.
 -Red Bull? Serio?-usłyszałam pytanie znajomego głosu. Natychmiast odwróciłam się. Wzruszyłam tylko ramionami. Za moment zapłaciłam i wyszłam ze sklepu powolnym krokiem udając się w drogę powrotną.
 -Stało się coś.-nie dawał za wygraną pojawiając się koło mnie
 -Nie.-odparłam
 -Trochę cię znam i widzę ,że coś nie tak.
 -Nagle cię to tak obchodzi?-zapytałam
 -Zawsze mnie obchodziło.-odparł dotrzymując mi kroku
 -Nie ważna, nie twoja sprawa.-wybąkałam- Z resztą co robisz tutaj przed ósmą?
 -Nie chcesz mówić to nie. Nie bój się, nie śledzę cię.
 -To co tutaj robisz o tej porze?-zapytałam
 -Zakupy bo jak się okazało moja warszawska lodówka za pełna nie jest.-uśmiechnął się. Doszliśmy do parku w milczeniu. Dopiero kiedy skierowałam się w kierunku swojego osiedla odezwał się.
 -Zastanowiłaś się?
 -Nie ma nad czym, z resztą mam teraz poważniejsze problemy.-odparłam i ruszyłam w drogę powrotną do domu. Kiedy weszłam do środka rodzice już nie spali, jedli śniadanie. Pożyczyłam im smacznego i wskoczyłam na górę wziąć prysznic. Osuszyłam dokładnie ciało ręcznikiem i nałożyłam ubranie. Zeszłam na dół, zgarnęłam jabłko z koszyka z owocami i wyszłam z domu. Odpaliłam samochód i udałam się w kierunku szpitala. Wypiłam duszkiem po drodze jedną puszką zakupionego rano napoju. Rodzice nie mogli wymigać się od pracy ,więc jechałam sama.
Gdy dotarłam do korytarza na którym spędziła poprzednio kilka godzin Michał dalej tkwił w tym samym miejscu.
 -Michał!-natychmiast odwrócił się na dźwięk swojego imienia- Wiadomo coś?
 -Zabieg się udał tyle ,że jeszcze się nie obudziła.
 -Tyle dobrze.-odparłam z ulgą-Widziałeś małą?-zapytałam, a on od razu rozpromieniał i pokiwał twierdząco głową.
 -Jako przyszłą chrzestna też powinnaś.
Nie miałam w zasadzie nic przeciwko i zaraz stałam pod salą dla noworodków. Niektóre płakały, inne smacznie spały. Ogólnie ich widok strasznie mnie rozczulił. Michał z dumą pokazał swoją córkę ,która w najlepsze spała.
 -Jaka ona śliczna.-powiedziałam z zachwytem.
Za chwilę pielęgniarka grzecznie nas wyprosiła gdyż zbliżała się pora mycia. Widać było ,że Michał jest strasznie dumny ,że ma córkę, ale jednocześnie obawiał się o Zuzię.
Podziwiałam ich. Przeszli ze sobą bardzo dużo. Mimo iż ilość ich rozstań i powrotów była dosyć spora to potrafili się ostatecznie zejść bo się kochali. A teraz tak jak kiedyś marzyli założyli prawdziwą rodzinę i byli szczęśliwi. Mieli cudowną córkę, czego chcieć więcej? Oboje byli ogromnym szczęściarzami ,że siebie mają.   Może po cichu zazdrościłam siostrze ,ale równocześnie cieszyłam się jej ogromnym szczęściem ,które jakoś nie mogło mnie spotkać.
Następne godziny oczekiwania mijały, lekarze rozkładali ręce w odpowiedzi na pytanie kiedy siostra się obudzi. Kazali czekać, a to czekanie było najgorsze. Mimo wypitych dwóch Red Bull'ach i trzech kawach czułam się wyczerpana. Siedziałam na krześle z opartą o ścianę głową. Moje powieki robiły się co raz cięższe.
 -Lena, wracaj do domu. Nie chciałbym być nie miły ,ale wyglądasz okropnie.
 -Nie, wypiję kawę i wytrzymam.-zaprotestowałam chyba wbrew samej sobie
 -Ledwo siedzisz. Samej ci nie pozwolę wrócić. Może zadzwonisz po rodziców?
 -Pewnie śpią, nie chce ich budzić.-odparłam
 -To może po...
 -Zapomnij.-przerwałam mu wiedząc o kogo mu chodzi
 -Masz lepszy pomysł?
 -Tak. Zostanę tutaj.
 -To u was chyba rodzinne.-rzucił
 -Ale co?-zapytałam
 -Ta upartość.-zaśmiał się- Idę po kawę, tobie nie proponuje bo ci już wystarczy na dzisiaj.
Ledwo zdążył odejść ,a moje powieki znów zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Walczyłam sama z sobą, ale niestety przegrałam. Odpłynęłam osuwając się na drugie krzesło. Za wygodnie nie było. Po dłuższej chwili poczułam jak ktoś delikatnie mną potrząsa.
 -Ja się zmywam pogadać z lekarzem bo ona mnie zabije.-dało się usłyszeć głos Michała jak przez mgłę. Więc kto mógł mnie budzić?
 -Lena.-wymówił znajomy głos.
Czy mi się to śni? Przecież to niemożliwe, a jeśli jednak to Michał ma u mnie mało mówiąc przerąbane... Otworzyłam zaspane powieki. A jednak, to był on. Podniosłam się przecierając i ziewając przy tym.
 -Co tu robisz?-zapytałam zaspanym głosem
 -Michał zadzwonił i powiedział ,że potrzebujesz podwózki do domu.
 -Miło, ale nie potrzebuję.-odparłam
 -Jasne, a ja sprzedaje kebaby za rogiem.-zaśmiał się cicho- Na kawie i napojach energetycznych nie da się funkcjonować. Przyznaj ile spałaś poprzedniej nocy?
 -Z pięć godzin.-ziewnęłam
 -To bez dyskusji.-uśmiechnął się.
Skrzywiłam się na jego ostatnie słowa, ale z nim dyskutować nie można było. Jak coś sobie już postanowił to musiał to zrobić. Mimo moich protestów i zapewnień ,że nie potrzebuję snu przerzucił mnie sobie przez ramię niczym małą dziewczynkę.
 -Mógłbyś mnie puścić?
 -Żebyś znowu mi uciekła?-zapytał stawiając mnie koło samochodu.
 -To nie moje auto.
 -Myślisz ,że pozwoliłbym ci w takim stanie prowadzić?
Wywróciłam oczami, a on niczym prawdziwy gentleman otworzył drzwi swojego samochodu od strony kierowcy pozwalając mi wsiąść. Za jakieś dziesięć minut zatrzymał auto na podjeździe mojego domu. Tak jak i poprzednim razem otworzył mi drzwi pozwalają wysiąść.
 -Dziękuję.-powiedziałam
 -Nie masz za co.-uniósł kąciki ust delikatnie ku górze- Do zobaczenia?
Nie odpowiedziałam. Wzruszyłam ramionami. Odwróciłam się i skierowałam się ku drzwiom wejściowym.
 -Dobranoc.
 -Dobranoc.-odpowiedziałam odwracając się po raz ostatni w jego kierunku nieznacznie się uśmiechając. Za chwilę zniknęłam za drzwiami. Po cichu ściągnęłam buty i skierowałam się ku swojemu pokojowi.
 -To był on?-usłyszałam nagle pytanie mamy stojącej w szlafroku zupełnie jak miałam te kilka lat mniej i wracałam grubo po wyznaczonej godzinie.
 -Zależy kogo masz na myśli.
 -Wiesz kogo.-puściła mi oczko- Dlaczego nie zadzwoniłaś, zabrałabym cię?
 -Nie ja po niego zadzwoniłam, tylko Michał.
Ledwo stałam na nogach. Marzyłam tylko żeby znaleźć się w swoim łóżku. Nie męczyła mnie dalej dalszą rozmową, tylko od razu wysłała do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i od razu wskoczyłam do łóżka.

Znowu ten okropny sen. Znowu obudziłam się w środku nocy zupełnie wystraszona. Dopiero po dłuższej chwili zdołałam się uspokoić. Dokładnie ten sam sen śnił mi się od ładnych paru dni. Za każdym razem był co raz bardziej dokładny, co raz więcej szczegółów się w nim pojawiało. Musiałam komuś wreszcie o nim powiedzieć. Nie mogłam dalej tylko sama z tym walczyć. Nie wiedziałam co on miał znaczyć zupełnie. Wiedziałam ,że nie będę już w stanie zasnąć. Wzięłam komputer i zalogowałam się na znanym portalu społecznościowym. Tylko nieliczni tzw. nocne marki przesiadywali o tak nieludzkiej porze na facebook'u. Moją uwagę przykuła zielona kropka przy imieniu i nazwisku jednej osoby. Otworzyłam okienko rozmowy. Napisałam. Po chwili to skasowałam i zamknęłam okno. Biłam się sama ze sobą. Potrzebowałam z kimś pogadać. W domu nie chciałam nikogo budzić z resztą nie wiem czy by mnie zrozumieli. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości na czacie.
-Nie śpisz?
-Jakoś nie mogę...
-Koszmary?
-Tak jakby.
Znał mnie za dobrze. Zdecydowanie.
-Z resztą... Mówiłeś ,że mogę dzwonić o każdej porze dnia i nocy..
-Tak mówiłem i to dalej aktualne ;)
-Potrzebuję pogadać.
-Kiedy?
-Teraz, zaraz.
-Będę za dziesięć minut, pasuje?
-Pasuje.
Za chwilkę zniknął z czatu. Co mnie podkusiło? Sama nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Nałożyłam bluzę, naciągnęłam na siebie pierwsze lepsze jeansy. Zeszłam na palcach na dół. Zawiązałam buty i równie cicho zamknęłam drzwi.
*MUZYKA*
Siedział na schodach. Gdy usłyszał zbliżające się kroki od razu zerwał się na równe nogi. Uśmiechnął się na mój widok. Bez słowa ruszyliśmy po prostu przed siebie.
 -Chciałaś pogadać...-rzucił niepewnie
 -Chciałam.-odparłam głęboko wzdychając- Chyba powinniśmy dać sobie spokój.
Zmarszczył brwi.
 -To nie ma sensu, do siebie wracać i się rozstawać niezliczoną ilość razy. Z resztą podstawą każdego związku jest zaufanie, a ja nie jestem pewna czy jestem w stanie ci jeszcze zaufać.
 -Wiem ,że jestem największym idiotą świata, ale cholernie mi na tobie zależy.-odparł
 -Tak po prostu będzie lepiej.-ciągnęłam
 -Dla kogo? Dla ciebie?-zapytał z nutką ironii
 -A czy według ciebie to wszystko ma jakikolwiek sens?-poniosłam głos
 -W przeciwieństwie do ciebie uważam ,że jakiś ma.
 -Przecież kogoś masz.
 -Mam.-odparł bez większych emocji, a ja popatrzyłam zupełnie zdziwiona lekkością jego odpowiedzi.
 -To jej powiedz te cudowne formułki o tym ,że ci zależy.-rzuciłam ,a po dłuższej chwili zapytałam- Długo ją znasz?
 -Dłuższą chwilę.
 -Zależy ci chociaż na znajomości z nią?-kontynuowałam
 -Jak na żadnej innej.
 -Jesteś chociaż z nią szczęśliwy?-zapytałam wyczuwają łamiący głos. Nagle łzy zaczęły napływać do moich oczu. Dzielnie powstrzymywałam je od wypłynięcia i pojawienia się na policzkach.
 -Chyba jak nigdy.-odparł wędrując gdzieś wzrokiem i uśmiechają się.
Ja dalej walczyłam ze sobą. A jednak, był szczęśliwy z inną.
 -Mam nadzieję ,że jest naprawdę tak jak mówisz i ona z tobą też jest szczęśliwa.-powiedziałam i obróciłam się na pięcie ruszając po prostu przed siebie zostawiając go za sobą. Już nie hamowałam łez. Spłynęły ciurkiem po moich policzkach. Cicho zaczęłam szlochać.
 -Lena!-słyszałam nawoływanie za sobą jednak nie odwracałam się. Za chwilę dogonił mnie pojawiając się obok.
 -Czego chcesz?-zapytałam pociągając nosem
 -Nie dałaś mi dokończyć.
 -Co ci miałam dać dokończyć? Miałam słuchać jak opowiadasz jaki to jesteś szczęśliwy? Nie dziękuję.-odparłam
Westchnął tylko wywracając oczami.
 -Jesteś szczęśliwa?
 -Słucham?-zapytałam nie bardzo wiedząc o co mu chodzi. Co mu strzeliło do głowy żeby wyskoczyć z takim pytaniem?
-...................
________________________________________________________________
Dzisiaj Was i wasze nerwy oszczędzę po trochu, zakończenie do końca co prawda może być jasne, ale bez większej dramaturgi jak to bywało dotychczas ;) Ostatnio przyszedł mi pomysł na nowe opowiadanie, jednak nie jestem pewna czy zaczynać nowe, ale jednego możecie być pewne, tego jeszcze w najbliższej przyszłości nie planuję kończyć c: Jak myślicie? Niedługo pierwsze się zakończy, będzie czas na nowe oczywiście nie zaniedbując tego :)
Tymczasem kibicujemy kadetkom
+Z góry przepraszam za nienajlepszy rozdział, ale gorączka dopadła :<
Pozdrawiam i miłego wieczorku :*
PS. Zapraszam na nowego bloga Od pierwszego wejrzenia.

23 komentarze:

  1. Kurcze... Trzymasz w niepewności.. Coś mi się wydaje, że pod koniec Zibi mówił o Lenie... ALe to tylko przypuszczenia :D

    Pozdrawiam, no_princess :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, zobaczymy c:
      pozdrawiam C:

      Usuń
    2. Pojawił się nowy rozdział: http://nawiedzona-deskorolka.blogspot.com/

      Zapraszam na 11. :D

      Usuń
  2. Ja mam nadzieje, że w końcówce to Zibi o Lenie mówił.Rozdział jak zwykle świetny. ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. jEJCIU jak ja uwielbim malutkie dzieci ;ddd w ogole ja tez mam cicha nadzieje ze to o Lenie mowi na koncu l;dd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też straaasznie lubie dzieci :D A zobaczymy c:

      Usuń
  4. Ej no aż za spokojny koniec jak na Ciebie :PP ja również jestem zdania ,że koniec jest o naszej Lence ^^ co do nowego opowiadania to piiiiiiiisz będę czytać na stówencję ;DDD


    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah no nie? :D Daje waszym nerwom trochi odpocząć :D A tego nie wiem, nie wiem, tzn wiem ,ale ciii :D a zobaczę :D

      Usuń
  5. genialny rozdział, jak zwykle. mam nadzieję, ze do siebie wrócą :) całuję. komu kibicujesz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo ;) Zobaczymy ;)) ME kadetek, nasze grają jutro o złoto :D

      Usuń
  6. http://volleyball-dreams-come-true.blogspot.com/
    Zapraszam na nowy! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. W taki momencie . ;o
    Ale jak zykle jest świetny . ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na Dobrą nowinę :)
    http://lonely-moths.blogspot.com/2013/04/dobra-nowina.html
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ciekawe co ta nasza Zbychowina wymyśli :DD mam nadzieję, że się pogodzą i z Zuzią będzie wszystko ok ! :)
    czekam na następny ;p
    buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  10. dziękuję za informację ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. przecież to jasne i oczywiste dlaczego zadał Lenie pytanie czy jest szczęśliwa...bo cały czas mówił o Niej:) ja i tak mimo wszystko jestem za tym, żeby do siebie wrócili:D

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń