czwartek, 16 maja 2013

Rozdział XXXV.

Stałam wpatrując się ową postać dłuższą chwilę. Pokręciłam aż głową z niedowierzania. Myślałam ,że śnię i po prostu zaraz się obudzę w swoim łóżku spóźniona do pracy. Jednak to wszystko nie było snem. To była rzeczywistość. Za chwilę tkwiłam w jego szczelnym uścisku czując się bezpiecznie jak mała dziewczynka. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku, zapachu, po prostu jego przy sobie.
 -Co ty tutaj robisz? Przecież mówiłeś ,że nie możesz przyjechać.-wreszcie wyduszam z siebie spoglądając w jego wielce uradowany zielone oczy
 -Niespodzianka by się nie udała gdyby nie to.-uśmiechnął się swoim firmowym uśmiechem na widok ,którego zawsze miękłam
 -Nieźle to wymyśliłeś muszę ci przyznać.
 -Gdyby nie Iwona i Maja nie wyszłoby.-wyszczerzył się cały czas nie wypuszczając mnie z objęć
 -Chyba będziesz musiał im wynagrodzić to spiskowanie bo w życiu bym się nie domyśliła.
 -O tym pomyślałem.-dodał- Iwona wybywa na kilka dni do Rzymu do spa, a Maja..
 -Co Maja? Odesłałeś ją do Polski?-zaśmiałam się
 -Nie.-parsknął śmiechem- Mai przywiozłem ponad dwumetrowy prezent.
 -Piotrek?
 -Zgadza się. Narzekała ,że się nie zobaczą to niech i oni skorzystają.-odparł z uśmiechem
 -Nie zmienia to faktu ,że mnie trochę okłamałeś. Ale tak kłamać możesz zawsze.-uśmiecham się gładząc dłonią jego policzek
 -Chętnie.-odpiera po czym wpija się w moje usta.
Oczywiście jego osoba nie była jedyną niespodzianką ,która mnie spotkała. Trzeba mu przyznać ,że postarał się i to bardzo. Zaplanował wszystko w każdym calu. Wybrał przy pomocy Iwony restauracje o której istnieniu nie miałam zielonego pojęcia. Do tego zaaranżował całą tą zabawę. Brak mi słów by opisać moje ogromne szczęście gdy go ujrzałam. Po przepysznej kolacji i kuchni francuskiej ,którą uwielbiam wybraliśmy się na spacer. Było już po dwudziestej. Mogliśmy podziwiać piękny widok zachodzącego słońca. Siatkarz złapał mnie za rękę i jednym zwinnym ruchem przyciągnął do siebie.
 -Pamiętasz co było dwa lat temu?-zapytał
 -Dwa lata temu?-zmarszczyłam brwi. W jednej chwili przypomniałam sobie o co mu chodziło.- Dwa lata temu pewien natrętny szatyn próbował skutecznie się ze mną umówić.
 -A pewna niczego sobie blondynka skutecznie dawała mi kosza.-kontynuował
 -Ale mimo paru koszy dalej próbował.-uśmiechnęłam się
 -Bo ona miała w sobie coś wyjątkowego. Przepraszam, ma to dalej.
 -Zawsze musisz mieć to czego chcesz?-pytam
 -Zawsze.-odpowiada ujmując moją twarz w dłonie i składając delikatny pocałunek na moich ustach.
Kto by pomyślał ,że już dwa lata. Dwa lata pełne wszystkiego. W zasadzie przeżyliśmy przez ten krótki okres można by rzec strasznie wiele. Było sporo kłótni, złości, rozstań, ale chyba jeszcze więcej tych dobrych chwil, spędzonych razem. To co nas łączyło było czymś wyjątkowym. Za każdym razem kiedy się pokłóciliśmy, rozstaliśmy czy po prostu byliśmy w rozjazdach ogromnie za nim tęskniłam. Choćbym była niemiłosiernie na niego wkurzona i tak gdy go zobaczę wymięknę, odejdą wszelkie złości. Ma on w sobie coś wyjątkowego. Coś co sprawia ,że z każdym dniem kocham go jeszcze bardziej.
 -To co, za następne, następne i następne lata?-zapytał podając mi kieliszek wina kiedy byliśmy już w moim mieszkaniu
 -Byle spokojniejsze.-uśmiechnęłam się
 -Byle razem.-dodał po czym stuknęliśmy się kieliszkami.
Wtulenie siedzieliśmy na tarasowej kanapie dopijając resztki wina. Mogłabym tak siedzieć w nieskończoność. Przy nim czułam się zupełnie bezpieczna i wyjątkowa. Kto by pomyślał ,że jedna osoba może dawać nam tak niewyobrażalnie dużo szczęścia kiedy jest obok.

Kiedy budzę się nazajutrz czuję ciepłe promienie słoneczne na twarzy ,które wpadają przez okno. Wszystko co wydarzyło się poprzedniego dnia wydaje mi się jakimś pięknym snem. Jednak odwracam się i moje wątpliwości zostają zupełnie rozwiane. Widzę obok siebie moje największe słodko śpiące największe szczęście. Uśmiecham się sama do siebie po czym delikatnie wyswabadzam się z jego objęć i po cichu udaję się do kuchni. Po znalezieniu mozzarelli, kilku pomidorów i zielonego pesto decyduję się przyrządzić grillowane kanapki caprese. W piętnaście minut uwijam się ze śniadaniem ,które rozstawiam na ogrodowym stoliku. Rozlewam sok do dwóch szklanek po czym przyrządzam macchiato. Za moment gdy kończę już swój posiłek w zasięgu wzroku pojawia się nieco nie wyspany zielonooki całujący mnie na powitanie. Przyglądam się mu z rozkoszą dopijając kawę. W pewnym momencie podnosi wzrok.
 -Stało się coś?-pyta nieco zachrypniętym głosem
 -Nie.-kręcę głową- Po prostu stęskniłam się za twoim widokiem.
 -A ja za porządnym śniadaniem.-śmieje się
 -Nie powiesz mi ,że stołujesz się w fastfoodzie?-pytam przerażona
 -Zdarzyło się raz czy dwa.
 -No nie wierzę.-zaśmiałam się-Jak wrócę porządnie się za ciebie biorę.-mówię
 -I vice versa.-szczerzy się.
W spokoju dokończyliśmy śniadanie. Jako ,że nie mieliśmy jakichś konkretniejszych planów na spędzenie tego dnia wybraliśmy się na spacer. Pogoda była idealna. Temperatura jak na tutejszy region była niższa niż zwykle, nie przekraczała dwudziestu pięciu stopni Celsjusza. W godzinach przedpołudniowych na próżno było szukać tłumu ludzie na mieście. Większość pracowała, druga część ukrywała się przed upałem w domu.
 -Jeszcze dwa miesiące?-pyta upewniając się
 -Niestety.
 -Wytrzymaliśmy już tyle, damy radę i te dwa miesiące.-uśmiecha się zaciskając swoją dłoń
Spokojnie spacerujemy wzdłuż linii brzegowej  morza zupełnie jak para nastolatków trzymając się za ręce.
 -Ej patrz to chyba jakiś siatkarz.-daje się usłyszeć znajome głosy za nami
 -No nie wiem, nie kojarzę gościa.-odpowiada
 -No mówię ci, chyba w Resovi gra.
 -Pewnie jakiś cienki.-słychać chichot i gdy odwracamy się widzimy dobrze znaną nam dwójkę.
 -Ja ci dam cienki.-mówi atakujący dając kuksańca w bok Nowakowskiemu ,który za raz wyściskał mnie za wszystkie czasy.
 -Ładnie tu. Nie dziwię się ,że ci się tu spodobało.-mówi przyjaciółka
 -Wszędzie ładnie, ale jednak w Rzeszowie najlepiej.-uśmiecham się
 -O i tu masz dużego plusa.
 -Ile jeszcze na obczyźnie?-pyta środkowy
 -Do września.-odpieram
 -Czyli na mistrzostwach Europy będziesz?-pyta z nadzieją
 -Oczywiście ,że będę. Nie przepuściłabym okazji żeby wam pokibicować chłopcy.
 -No ja myślę ,że nie bo z kim bym siedziała? I tak teraz na meczach siedziałam samotna.
 -Przecież siedziałaś z narzeczoną Tichacka kilka razy.-marszczy brwi środkowy
 -Tę kwestię przemilczę. Uwierzcie mi ,że ona przegadałaby samego diabła.-zaśmiała się.
Dopiero po dłuższej chwili rozmowy o urokach siedzenia przy nieznajomych partnerkach kolegów do rozmowy włączył się środkowy.
 -Lena nie zastanawiałaś się nigdy czy my nie jesteśmy jakąś rodziną?-zapytał
 -Gdybyś był moją rodziną wiedziałabym o tym.
 -Może dalsza?-dopytywał
 -Nadzieja matką głupich Piotruś.-poklepała go po ramieniu Maja.
 -Może ciotka Teresa?
 -Nie mam w rodzinie Teresy.-zaśmiałam się
 -Stryjek Stefan?
 -Pudło.
Resztę dnia spędziliśmy we czwórkę. Ogromnie brakowało mi towarzystwa tejże trójki. W ich towarzystwie czułam się wyśmienicie, nie musiałam nikogo udawać ani specjalnie się krępować. Znaliśmy się na wylot. Wiedziałam ,że zawsze znajdę w którymkolwiek z nich oparcie. Każde spotkanie z nimi przyprawiało mnie o ból brzucha bo żartów i śmiechów nie było końca. Wieczór spędziliśmy na grillowaniu w skromnym ogródku ciocinego mieszkania. Z zadowoleniem patrzyłam na Piotrka i Maję ,którzy wydawali się parą idealną dogadując się w każdej najdrobniejszej kwestii, a także na najważniejszą osobę w moim życiu siedzącą tuż obok.
 -Lena? Daleko stąd jest do Wenecji?-zapytała nagle Maja
 -Ze trzy godziny.-odparłam
 -W takim razie mam pomysł.-uśmiechnęła się- Zamiast siedzieć w Maceracie może wybierzemy się na wycieczkę do Wenecji?
Chłopaki spojrzeli na siebie wcale się nie porozumiewając po czym dodali:
 -My jesteśmy za.
 -Lena, nie daj się prosić.-rzuciła
 -Przecież ja nic nie powiedziałam.-zaśmiałam się- Zgoda, ale ja prowadzę.
 -Czemu ty?-zapytał Bartman
 -Bo nie chce umrzeć na zawał w drodze do Wenecji.-wyszczerzyłam się
 -Jeździsz niewiele wolniej od niego.-wskazał na atakującego Piotrek ze śmiechem
 -Tutaj jeżdżę zdecydowanie wolniej i znam drogę, więc bez dyskusji.-uśmiechnęłam się
 -To o której zbiórka?-zapytała Maja
 -Szósta rano i ani minuty dłużej.
 -Szósta?-zapytał przerażony środkowy
 -Jak chcemy zobaczyć wszystko lepiej być wcześniej.-odparłam.
Posiedzieliśmy jeszcze dłuższą chwilę, dopiero po dwudziestej drugiej Piotrek z Mają wrócili do hotelu choć namawiałam ich do zostania. Posprzątaliśmy po grillu i niemalże od razu udaliśmy się w krainę snu. Nazajutrz ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika zwiastujący godzinę piątą minut piętnaście. Niechętnie wstałam leniwie się przy tym przeciągając.
 -Wstawaj śpiochu.-mówię budząc Zbyszka
 -Jeszcze pięć minut.-mamrocze niewyspany
 -Mamy cię zostawić?-pytam ze śmiechem na co on niemalże od razu zrywa się z łóżka.
Po zjedzonym śniadaniu wskoczyłam do łazienki. W rekordowym tempie ubrałam się, delikatnie umalowałam i rozczesałam niesforne włosy pozostawiając je rozpuszczone. Ledwie zdążyłam wyjść z łazienki ,a już została zajęta przez mojego ukochanego. Spakowałam w międzyczasie potrzebne rzeczy jak aparat ,a także kilka przygotowanych przeze mnie przekąsek. Za pięć szósta zjawili się Piotrek z Mają i niemal równo o szóstej wyruszyliśmy w podróż.
 -Siedzisz więcej w łazience niż baba.-rzucił w kierunku atakującego
 -Akurat mnie jeszcze nie pobił więc chyba nie jest tak źle.-zaśmiałam się
 -No weź bo mi argumenty zabierasz.-oburzył się.
Panowie uwielbiali w ten sposób sobie docinać jednak nie były to specjalnie chamskie i mające na celu zrobienie przykrości docinki. Były to zupełnie przyjacielskie przekomarzania dostarczające nam przy okazji wiele śmiechu. Nawet ich okropnie mi brakowało, co tu dużo mówić brakowało mi wszystkiego co związane z krajem. W drodze nie obyło się bez popisów wokalnych dotrzymując kroku wykonawcom ,którzy utwory puszczała lokalna radiostacja. I tutaj nie obyło się bez kupy śmiechu. Tak też upłynęła nasza ponad trzy godzinna podróż. Kilka minut po dziewiątej byliśmy u celu. Maja przejęła rolę przewodnika wycieczki. Na początku spacerowaliśmy wzdłuż jednego z weneckich kanałów podziwiając malownicze widoki i uroki miasta. Oczywiście nie było się bez masy zdjęć zrobionych i wrzuconych na portale społecznościowe przez chłopaków. Naszym następnym celem był plac i bazylika świętego Marka. Korzystając z okazji zrobiliśmy sobie małą przerwę w jednej znajdujących się na placu kawiarni. Po ponad godzinnym staniu w kolejce zwiedziliśmy bazylikę i muszę przyznać stanie w kolejce się opłaciło. 
 -To teraz Most Westchnień!-rozporządziła Maja
 -W Wenecji jest około czterystu mostów, dlaczego akurat ten?-zapytałam
 -Dowiesz się w swoim czasie.-uśmiechnęła się.
Za kilka chwil płynęliśmy w gondoli kanałem prowadzącym do wspomnianego mostu. 
 -Przepraszam,  czy z tym mostem związana jest jakaś legenda?-zapytałam gondoliera w jego ojczystym języku
 -To pani nie wie?-uśmiechnął się- Według legendy prowadzeni tędy w dawnych wiekach skazańcy wzdychali, tęskniąc za wolnością stąd nazwa mostu. Podobno zakochani ,którzy pocałują się pod tym mostem, szybko wezmą ślub.
Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem w reakcji na ostatnie zdanie. Trzeba było przyznać nieźle to sobie wymyśliła.
11:21, Ja:
Skąd ty bierzesz takie pomysły?
11:21, Maja:
Ten z przewodnika, ale czyż nie jest genialny?
11:21, Ja:
Pozwól ,że nie odpowiem :P
11:21, Maja:
No ,ale nie powiesz chyba ,że ci się nie podoba? No błagam cię.
11:22, Ja:
Tylko ty potrafisz coś takie wymyślić ;)
11:22, Maja: 
Koniec z gadaniem moja droga, głowa w górę! I do dzieła :)

W tym samym momencie podniosłam wzrok do góry i dosłownie kilka metrów przed sobą ujrzałam most.
 -Lena.-zawołała jednak nie zdążyłam wypowiedzieć ani słowa ,a ten wpił się w moje usta.
 -Wariat.-dodałam kiedy już się od siebie oderwaliśmy
 -Ale twój.-uśmiechnął się obejmując mnie.
Następnie zwiedziliśmy dawne weneckie getto któro wywarło na mnie ogromne wrażenie. Następnie zatrzymaliśmy się na deserze na Campo Santa Maria Formosa.
 -Ten wyjazd to był strzał w dziesiątkę.-dodałam
 -Mówiłam!-powiedziała uradowana
 -Nawet już nie pamiętam kiedy we czwórkę gdziekolwiek byliśmy.-dodał Nowakowski
 -Fakt, dawno temu.-przytaknęłam
 -Szkoda ,że nie możecie pojechać z nami na Wyspy Kanaryjskie.
 -A to niby czemu?-zapytałam
 -Piotrek..-wysyczał przez zęby Bartman
 -Nie powiedziałeś jej?-zapytał zaskoczony
 -Ale o czym?-ciągnęłam
 -Sam jesteś gorszy jak baba, na przyszłość jemu nic nie mówimy.-dorzuciła Maja
 -Powie mi ktoś o co chodzi?-wtrąciłam
 -Chodź.-wstał od stolika po czym podał mi swoją dłoń i odeszliśmy kawałek od kawiarni.
 -Dowiem się o co chodzi?
 -Piotrek trochę mi zepsuł plany.-odparł
 -Plany? Jakie plany?
 -Bo jakby to powiedzieć.-podrapał się po karku
 -No błagam cię mów bo umrę z ciekawości!-ponaglałam go
 -Dobra.-odparł- Chodzi o to ,że...
_________________________________________________________
Przerywam w momencie ,który lubicie najbardziej :P Dodaję ten rozdział po raz drugi bo dosięgnęła mnie złośliwość rzeczy martwych. Rozdział dodany przed 11 był mniej więcej do piętnastej ,a potem się usunął, ba, wrócił do wersji roboczych zapisany do.. połowy. Byłam okrutnie zła bo pisałam go dłuższą chwilę, ale mam nadzieje ,że ten choć pewnie nieco inny od tamtego sens ma taki sam jak poprzedni. Wenecja, wiecie dlaczego? Gdyż wybieram się tam z początkiem lipca! Ostatnio rozmyślam nad zaczęciem nowego projektu, a raczej kilkupartówek jednak to zostawię aż zakończę któreś z dwóch opowiadań co szybko się nie zanosi. Większość z Was zgadła, tajemniczą osobą był nie kto inny jak Zbyszek, a jak myślicie co tym razem wymyślił? :)
Następny na dniach ;)
Pozdrawiam, wingspiker.
PS. Zapraszam również tutaj.
Czytasz = skomentuj, nie wiesz jak to motywuje!
EDIT: Zapraszam na nowość w moim wykonaniu TUTAJ.

24 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza ;) A Zibi jak zwykle coś kombinuje. Rozdział świetny (jak zawsze zresztą ;p) Fajnie, że wracasz ;) Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten typ już chyba tak ma :) Dziękuję bardzo :)
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  3. wyobrażam sobie radość Leny jak ujrzała swojego ukochanego:) Zbyś coś kombinuje...to lubię:D Wycieczka do Wenecji...achhh pełen romantyzm:)

    pozdrawian
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy co tym razem wymyślił :)

      pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Myśle że Zibi chciał się jej oświadczyć i to miał być niespodziaka. :)))
    Rozdział boski. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :) nie mogę się doczekac.

    OdpowiedzUsuń
  6. Może Zbyszek chce się oświadczyć ... :) Rozdział świetny

    Też bym chciała jechać kiedyś do Wenecji,
    ale jak na razie Londyn w czerwcu na mnie czeka :D



    Pozdrawia
    http://zwyklyczas.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nic nie wiem, nie wiem :) Dziękuję :))

      Też fajnie, mnie w lipcu słoneczna Italia wita ;)

      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Zibi ;) Czekam na kolejny rozdział ;)
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział w wolnej chwili
    http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/05/16/rozdzial-46-wspomnienia-i-niepopelniony-blad/

    OdpowiedzUsuń
  8. nooo nie w takich momentach się nie urywa :(

    OdpowiedzUsuń
  9. O Ty! Tak nie można! :P Teraz umrę z ciekawości xD

    Zapraszam do mnie: http://lavender-passion.blogspot.com/
    Czekam na szczere opinie ;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, już dziś nowy :)

      Chętnie zajrzę :)

      Usuń
  10. dam se rękę uciac ,że się jej zeche oświadczyć! :DD swoją drogą świetna niespodzianką jej zrobił i w ogóle wszystko tak wykombinował ahh :DD

    gatsoncaged.

    OdpowiedzUsuń
  11. jej wiedzialam ze to Zbyszek!! jak fajnie ze do niej przyjechal i wogole Maja z tym moestem niezle pomyslala i w ogole pewnie jak wieszkosc pisze to ja tez ze chce sie oswiadczyc!!


    buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny ;) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakich ja sobie narobiłam u Ciebie zaległości! Aż mi wstyd ;<

    Racja, ta czwórka już dawno nigdzie razem nie wybywała i brakowało mi ich w komplecie ;) na szczęście doczekałam się wspólnego wypadu...i to jeszcze jakiego! Jeju, tak im zazdroszczę tego wspólnego wypadu do Wenecji. :) Swoją drogą Majka nieźle wykombinowała z tym Mostem Westchnień... Też im życzę szybkiego, wielkiego i radosnego weselicha! :)
    I...Też odnoszę dziwne wrażenie, że Zbysiu uczyni ku niemu jakiś krok ;> Oświadczyny - na nie stawiam. :)

    Co nie zmienia faktu, że po raz kolejny mam ochotę Cię ukatrupić za to zakończenie! ;D ;*

    Pozdrawiam serdecznie ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam wstyd :) Wypad z grubej rury ,że tak powiem :) Ja również im bym tego życzyła! :) A tego już nie zdradzę.
      Domyślam się hah :*

      Pozdrawiam :*

      Usuń