Przyznaję bez bici, po jego pytaniu ulżyło mi nieco. Dlaczego? Byłam święcie przekonana ,że będzie się chciał.. oświadczyć. Oczywiście bardzo im kibicuję, ale jeszcze za mało się znają. Na wszystko jest jeszcze czas i miejsce. Pomyślałam chwilę nad tym żeby podrzucić Piotrkowi pomysł na jakieś miejsce.
-Oczywiście ,że jej się spodoba.-przytakuję- Myślałeś nad miejscem?
-Właśnie dlatego chciałem się z tobą spotkać.-uśmiecha się
-Wyspy Kanaryjskie na dwa tygodnie i będzie wniebowzięta.
-Serio?-pyta
-Serio. Ostatnio mówiła ,że chce tam pojechać, ale wy gracie teraz i takie tam.
-No to pięknie.-klasną w dłonie-Tylko błagam, ani słowa Mai.
-Wiadomo.-uśmiechnęłam się
-Co u Bartmana?-wypalił nagle upijając łyk kawy.
Zmrużyłam oczy zdezorientowana. Czyżby wiedział o nas? Musiał coś wiedzieć, skoro o niego pytał.
-Ty go widzisz częściej, może ty powiesz?-próbowałam wybrnąć
-Lena, myślisz ,że ja jestem tak głupi na jakiego wyglądam?
Zaśmiałam się słysząc jego pytanie.
-Nie wyglądasz na głupiego.-zaprzeczyłam ze śmiechem
-Wiem o tych waszych tajnych schadzkach i o tym ,że się zeszliście znowu.
-Skąd?-spytałam niepewnie ze zdziwieniem
-Jak wyjechałaś Bartman chodził cały czas rozdrażniony wyżywając się głównie na mojej biednej osobie, nie miał humoru, bywał częściej w barach i tak przez pięć miesięcy, ale po tym zgrupowaniu we Włoszech jakoś się zmienił. Był weselszy i w ogóle bardziej życiowy. Raz też nie wrócił na noc. Skąd wiem? Chciałem go o coś zapytać i wpadłem do nich po dwudziestej trzeciej ,a Zbyszka ani widu ani słychu. Rucy mi powiedział ,że poszedł kogoś tam odwiedzić. Łatwo się było domyślić o kogo chodzi. Także uparciuchy trzymam za was kciuki.
-Aż tak to było widać?
-Nawet nie wiesz jak bardzo uszczęśliwiasz tego głupka.
-I vice versa.-uśmiechnęłam się
-Wy to się jednak dobraliście. I dalej obstaję przy tym co powiedziałem w Alpach.
-Piotrek...
-Nie Piotrkuj mi tutaj tylko do roboty.-puścił mi oczko.
Ogółem spotkanie i rozmowa z Piotrkiem dała mi sporo przede wszystkim do myślenia. On jeden domyślił się wszystkiego bez niczyjej pomocy, a moja najlepsza przyjaciółka nie potrafiła mnie rozgryźć. Nie bagatelnie był dla mnie ważny, był prawdziwym przyjacielem. Po tej rozmowie postanowiłam zebrać się na odwagę i powiedzieć o wszystkim Mai. Nie zasługiwała na to żeby ją dłużej tak okłamywać. Posiedziałam jeszcze ponad godzinę z Piotrkiem w Starbucks'ie i pognałam spotkać się z Mają. W drodze na spotkanie układałam w głowie plan tego co jej powiem. Kiedy dochodziłam na miejsce wydawać by się mogło ,że mam gotowy pełen plan działania. Ale kiedy weszłam do kawiarni i zobaczyłam uśmiechającą się na mój widok Mają wymiękłam i zapomniałam to co dopiero tak skrzętnie obmyślałam. Zajęłam miejsce naprzeciwko przyjaciółki. Splotłam swoje ręce głęboko przy tym wzdychając.
-Majson, bo ja muszę ci coś powiedzieć.-powiedziałam z zupełną powagą w głosie
-Hajtasz się? Ktoś umarł?
-Dwa razy nie.-zaśmiałam się.
Po tym zaczęłam swoją opowieść. Dokładnie, z najdrobniejszymi szczegółami. Słuchała z wielką uwagą nie spuszczając wzroku z mojej osoby. Można było wyczytać z jej twarzy wyraźne zdziwienie.
-Wiedziałam ,że nie mówisz mi prawdy, ale tego to bym się w życiu nie spodziewała.-zaśmiała się
-Nie jesteś zła?-spytałam
-Oj no jestem, ale nie tak bardzo bo wróciliście do siebie.-uśmiechnęła się- A to chyba najważniejsze prawda?- w odpowiedzi kiwam z uśmiechem twierdząco głową.
Można powiedzieć ,że wreszcie mi ulżyło. Wreszcie powiedziałam jej prawdę ,która już od dłuższego czasu cisnęła mi się na usta. Była tym faktem chyba jeszcze bardziej zachwycona niż ja sama. Gadała o tym fakcie jak najęta przez następne pół godziny dopóki nie spostrzegła się ,że mówi tylko ona. Cała Maja.
-A kiedy zamierzasz wrócić na dobre do naszego pięknego kraju?
-Teoretycznie we wrześniu w połowie.
-A praktycznie?-pyta
-Praktycznie jeśli wezmę nieco więcej dyżurów to wcześniej.-uśmiechnęłam się
-I rozumiem ,że o tym niecnym planie mam nikomu nie mówić?
-Jakbyś mogła.-odpowiedziałam
-Będę milczeć jak grób. Masz to jak w banku.-klasnęła w dłonie.
Przez dłuższą chwilę tkwiłyśmy w milczeniu, ale Maja przyglądała mi się nieprzerwanie uśmiechając się.
-Z czego się tak cieszysz?-zapytałam unosząc brew
-Wróciliście do siebie.-wyszczerzyła się
-I to jest powód twojej ogromnej ekscytacji?
-W sumie to tak.-przytaknęła- Bo nie mogłam patrzeć jak dwoje tak samo upartych i tak zakochanych w sobie ludzi ze sobą nie jest. Wy jesteście dla siebie stworzeni.
-Z tym uparciem to masz rację.-zaśmiałam się
-Ale najważniejsze ,że się pogodziliście.-uśmiechnęła się- A co z mamą?-zapytała dość niepewnie
-Pewnie cię zaskoczę. Pogodziłyśmy się.
W tej chwili jej mina była nie do opisania. Fakt, gdyby mi samej ktoś jeszcze kilka tygodni temu powiedział ,że dojdziemy do porozumienia to bym go szczerze wyśmiała. Obydwie byłyśmy zbyt dumne i pyszne żeby na spokojnie ze sobą porozmawiać. Swoją drogą chyba wiadomo było po kim odziedziczyłam charakterek.
-To widzę nieźle się dzieje.-skwitowała wreszcie
-Na nudę bynajmniej nie narzekam.-zaśmiałam się.
Dalszym tematem naszej rozmowy była głównie moja osoba. Przyznam szczerze ,że okropnie brakowało mi tej gaduły. Rozmawiałyśmy ze sobą bardzo często to fakt, ale rozmowa w cztery oczy to jednak co innego aniżeli rozmowa przez komputer. Po ponad dwugodzinnym spotkaniu rozeszłyśmy się. Powoli wracałam w kierunku domu aż dobiegł mnie dźwięk nowej wiadomości tekstowej.
"Bardzo zajęta jesteś? :)"
"Nie bardzo. A co?"
"To Cię porywam."
"Mam się bać?"
"Gdzie tam :P Gdzie jesteś?"
"Na parkowej."
"Za dziesięć minut jestem :)"
Usiadłam na pierwszej lepszej wolnej ławeczce w parku. Pogoda była wręcz idealna. Promienie słoneczne przyjemnie padały na moją twarz. Czerpałam słońca wygrzewając się w blasku słońca aż po kilku minutach pewna osoba odcięła dopływ promieni stając przede mną.
-Przepraszam panią, my to się chyba znamy.-rzucił z uśmiechem
-Nie wiem, nie wiem.-odpowiedziałaś udając pełną powagę na twarzy
-Nie jest pani przypadkiem dziewczyną tego siatkarza, jak mu tam było...-powiedział udając ,że się zastanawia po czym objął mnie w pasie
-A taki jeden.-odpowiedziałam z uśmiechem
-Przystojny chociaż?
-Nawet bardzo.-wyszczerzyłam się oplatając swoimi dłońmi jego szyję
-Musi być szczęściarzem.
-Pewnie jest.-odparłam
-I to ogromnym.-uśmiechnął się po czym wpił się w moje usta. Z początku całował delikatnie jak gdyby nie bojąc się mojej reakcji, ale z każdą kolejną chwilą całował co raz bardziej zachłannie, co raz namiętniej.
-Pamiętasz ,że jesteśmy w parku?-wyszeptałam odrywając od niego usta
-Nic nie poradzę na to ,że tak na mnie działasz.-cmoknął mnie w czubek głowy
-To gdzie chciałeś mnie porwać panie Bartman?
-Tak w sumie to na randkę.
-Randka?-zmrużyłam oczy
-Randka.-powtórzył z szerokim uśmiechem łapiąc mnie za rękę i ciągnąc za sobą.
Co raz czymś mnie zaskakiwał, ciekawa byłam co wymyślił tym razem. Nakazał mi zasłonić oczy co posłusznie uczyniłam.
-Nie bój się, nie wywiozę cię do żadnej Rosji ani nic takiego.-zaśmiał się usadawiając mnie w samochodzie.
Podróż minęła bardzo szybko, oczywiście cały czas pilnował mnie żeby tylko nie odsłoniła oczu. Po chwilach domyślania się co też takiego wymyślił wreszcie pozwolił odsłonić mi oczy.
-Piknik?-spytałam z uśmiechem.
Trzeba mu to oddać, wyszło mu to doskonale. Zarówno sceneria jak i jedzenie. O atmosferę zadbaliśmy sami. Jak się okazało potem, ta cudowna działka, znajdująca się pośród lasku ,a także nieopodal rzeki należy właśnie do siatkarza. Dostał ją w prezencie od rodziców.
Kiedy siedzieliśmy wtuleni w siebie podziwiając zachód słońca myślałam nad tym jaką jestem szczęściarą. Szczęściarą bo go mam, mimo wszelkich przeciwności losu.-Jak wrócisz na dobre z tych Włoch, zamieszkajmy razem.-wyszeptał
-Jesteś pewien?
-Jak niczego innego.-uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek.
Ktoś nie głupio powiedział ,że jeśli w czyimś towarzystwie przyjemnie się milczy to można robić z nim wszystko. Każda chwila czy to w rozmowie czy w milczeniu w jego towarzystwie nabierała zupełnie innego kolorytu.
-Lena.
-Mhm?-wymruczałam
-Wiesz ,że cię kocham?-spytał
-Coś mi się obiło o uszy.-wyszczerzyłam się na co on zareagował śmiechem.
-Wariatka.-zaczął mnie łaskotać. Doskonale znał mój czuły punkt. Wyłam wręcz ze śmiechu jak opętana.
Przez następną godzinę ,którą jeszcze tam spędziliśmy śmiechu było co nie miara. Przyznam ,że okropnie mi tego brakowało. Teraz jedyne czego chciałam to jak najszybciej zakończyć ten staż i wrócić do Polski na stałe. Wrócić do życia za którym tak tęskniłam, do życia z nim.
Tydzień w Polsce był jednym z najlepszych. Odkąd się znamy z Bartmanem chyba nigdy się jeszcze tak nie starał i nie zabiegał o mnie choć doskonale wiedział ,że nie musi. Nawet nie dopuszczałam do siebie myśli ,że za chwilę będę musiała się z nim rozstać. Żyłam chwilą, cieszyłam się z tego co trwało. Przez ten czas czułam się jakbym na nowo obdarzała go tym uczuciem. Znowu czułam się jak zakochana nastolatka, a wszystko dzięki niemu. Dostarczał mi niewyobrażalną ilość szczęścia, mimo iż nie długie stażu to przeszliśmy razem już trochę. Mimo tych wielu prób losu nasze uczucie nie wygasło, wręcz przeciwnie. Wzrosło.
Chłopcy podczas pierwszego weekendu ligi światowej odbywającego się w Polsce dwukrotnie pokonali reprezentację Brazylii odpowiednio trzy do dwóch i trzy do jednego. Pokazali im swoją ogromną siłę i to ,że w tym roku są równie mocni. Cudownie było znów widzieć niektórych z nich. Móc znów zobaczyć w akcji tą wspaniałą biało-czerwoną drużynę. Oczywiście obydwa mecze wraz z Mają odziane w koszulki swoich mężczyzn podziwiałyśmy zza band reklamowych. Obydwaj zagrali fenomenalnie, z resztą jak cała reszta orłów.
Nadeszło też nieuniknione. Dzień wyjazdu do Włoch. Dopakowywałam resztę rzeczy w poniedziałkowe popołudnie.
-Nie skaczesz z radości ,że wracasz.-zauważyła siadając koło mnie mama
-Bo nie mam najmniejszej ochoty tam wracać.-westchnęłam- Najchętniej zostałabym tutaj.
-Ale musisz wypełnić to do czego się zobowiązałaś. Nie martw się, czekał na ciebie tyle to poczeka następne kilka miesięcy.
-Wiem o tym doskonale.-odparłam- Przeraża mnie sama myśl o tym ,że to jeszcze kilka miesięcy.
-Dacie jakoś radę, musicie. Wiem ,że to nie będzie łatwe. Przetrwaliście już tyle rozłąk, tą też dacie radę.
Uśmiechnęłam się wtulając się w mamę tak jak to robiłam kiedy byłam o wiele młodsza. Za moment wraz z Iwoną musiałyśmy jechać na Okęcie. Wyściskałam rodziców na pożegnanie i za kilka minut siedziałyśmy na warszawskim lotnisku w oczekiwaniu na lot.
-Lena.-rzuciła Iwona
-No?-spytałam, jednak odpowiedzi nie uzyskałam. Ciocia wskazała na jakiś punkt za mną. Natychmiast się odwróciłam i pognałam w jego kierunku. Od razu wpadłam w jego silne i jakże bezpieczne ramiona.
-Żegnaliśmy się już.
-Wiem, ale musiałem się jeszcze z tobą zobaczyć.-odparł
Momentalnie do moich oczu napłynęły łzy. Nie chciałam znów się z nim rozstawać
-Słońce nie płacz, bo ja też się rozkleję.
-Chciałbym to zobaczyć.-zaśmiałam się tłumiąc łzy
-Uwierz, nie chciałabyś.-odparł śmiejąc się
-Ostatnio mi coś obiecywałeś, pamiętasz?
-Pamiętam.-przytaknął
-Teraz obiecaj mi ,że nie pokochasz innej...
-Nie mogę.-odparł co wprawiło mnie w zupełne osłupienie
-Dlaczego?-spytałam bojąc się odpowiedzi
-Bo w moim życiu na pewno pojawi się inna...-przerwał po czym za chwilę dodał- Tyle ,że ona będzie do ciebie mówić 'mamusiu'.
Po jego ostatnich słowach wybuchłam płaczem po czym mocno wtuliłam się być może po raz ostatni na parę miesięcy w jego ramiona. Na parę miesięcy przez które stać może się wszystko...
____________________________________________________________________________
Witam serdecznie po dłuższej przerwie. Powody swojej absencji wyjaśniłam we wcześniejszym komunikacie. Już po testach co oznacza o wiele więcej czasu na blogi ;) Tym razem nie dozuje wam dawki napięcia i nerwów jak to mam w zwyczaju i rozdział kończy się zupełnie inaczej niż byście się tego zapewne spodziewały :) Nie jestem z niego do końca zadowolona, przyznam otwarcie, ale bywały chyba gorsze. Postaram się teraz nadrobić wszelakie zaległości na Waszych blogach i tu pojawia się prośba do Was. Jeśli nie skomentowałam rozdziału na blogu który odwiedzam dosyć regularnie to błagam wspomnijcie o tym w komentarzu bo nie mam zwyczaju czytać i nie skomentować. Z góry dziękuję i zapraszam również TUTAJ.
Pozdrawiam cieplusio, wingspiker.
PS.Jeśli czytasz zostaw nawet drobny komentarz, nie wiesz jak on motywuje! ;)